Chciałbym Kościoła ubogiego, dla ubogich

KAI |

publikacja 12.04.2013 22:00

KAI przeprowadziła sondę nt. słów papieża Franciszka: "Chciałbym Kościoła ubogiego, dla ubogich". Rozmówców zapytali o to, jak rozumieją te słowa oraz do czego zobowiązują one zarówno ich osobiście jak i Kościół Polsce. 13 kwietnia minie pierwszy miesiąc pontyfikatu papieża Franciszka.

Chciałbym Kościoła ubogiego, dla ubogich ALESSANDRO DI MEO / PAP/EPA Franciszek pp. 13 marca minie pierwszy miesiąc pontyfikatu.

Mówią:

Abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Nie wiem czy można mówić o ubóstwie bez odwołania się do antropologii, czyli jak rozumiemy człowieka: kim jest, jaki jest jego cel życia, warunki rozwoju, szczęścia itp. Wydaje mi się, że jak każda rzeczywistość, także ubóstwo może być przeżywane twórczo lub destrukcyjnie. To pierwsze niemożliwe jest bez pokory. Tylko pokorny człowiek widzi własne braki i własną niewystarczalność wobec Boga i ludzi, a także niewystarczalność największych materialnych dóbr w osiągnięciu pełnych, ludzkich nadziei.

Warto pamiętać, że pierwszym zadaniem Kościoła jest ewangelizacja, a nie bogactwo ani ubóstwo. Warunkiem jednak skutecznego wypełnienia tej misji Kościoła jest świadectwo wiary w ewangelię, ale także potwierdzanie życiem nakazów Jezusa czyli troska o słabszych, chorych, ubogich, uwięzionych, głodnych – o tych wszystkich, z którymi Chrystus się utożsamia. Biedne, a przy tym milcząco znoszący swą sytuację niekiedy tragiczną, są zwłaszcza dzieci – niezaradne, sieroty, niekochane, niechciane a także zagrożone zabiciem przed narodzeniem. Wrażliwości wobec tych ubogich Kościół musi się uczyć od Pana Jezusa nieustannie. I tu warto przypomnieć dra Janusza Korczaka czy bł. Matkę Teresę z Kalkuty.

Jednocześnie jednak trzeba obalać mity na temat rzekomego bogactwa Kościoła. Żeby wypełniać swoje podstawowe zadanie to znaczy nieść ludziom Dobrą Nowinę i budzić sumienia, musi on przecież dysponować pewnymi środkami.

Dobrym przykładem jest św. Maksymilian Kolbe, który żył niezwykle ubogo, zaś Niepokalanów był otwarty na potrzebujących: przyjmował wysiedleńców, Żydów, biednych i dzielił się z nimi chlebem upieczonym w klasztorze przez braci franciszkanów. A jednak o. Maksymilian myślał i marzył o kupnie samolotu, kupował drogie maszyny drukarskie, dążąc do milionowych nakładów Rycerza Niepokalanej.

Owszem, w dziele ewangelizacji Kościół ma się posługiwać także środkami ubogimi, o czym sam przypomina, szczególnie dobitnie od czasów Pawła VI. Nie można jednak zapominać o środkach bardziej kosztownych jakimi są dzisiaj telewizja czy radio. Kościół jest często zbyt ubogi na to, by mógł we właściwy sposób posługiwać się tymi środkami, ponieważ eksploatację tych środków wyśrubowano do granic nieosiągalnych dla zbyt ubogiego dziś Kościoła.

Nigdy nie pochwalam ani luksusu ani zbierania pieniędzy dla pieniędzy ani też budowania gigantycznych domów czy ekskluzywnych kościołów nastawionych tylko na sukces architektoniczny, ale trzeba pamiętać o trosce o piękno, bo ono także pełni formację kultury i prowadzi do Boga.

Bogactwem Kościoła są biedni i dzisiaj w Polsce to oni właśnie utrzymują Kościół, oni mają swe serce otwarte na potrzebujących ludzi i uczą nas wszystkich wrażliwości. Kościół zazwyczaj wspomagają ci, którzy mają niewiele ale mają właściwą hierarchię wartości.

Prof. Jerzy Kłoczowski, historyk

Wypowiadając się o nowym papieżu warto wspomnieć jego patrona. Św. Franciszek to wielka postać Kościoła i całej kultury europejskiej. To człowiek, który potrafił widzieć wszystkich ludzi w czasach, gdy była rozbudowana hierarchia społeczna, a on nie robił różnicy – widział człowieka zarówno w papieżu, królu jak i żebraku, choć sam pochodził z bardzo bogatej rodziny kupców i finansistów.

Wybierając takie imię papież Franciszek pokazuje, że nie należy patrzeć na ludzi przez pryzmat hierarchii, tylko widzieć konkretną osobę, być na nią otwartym. W czasach św. Franciszka wszyscy wojowali z islamem, a on pojechał do sułtana i zaczął z nim rozmawiać. Wybrał też drogę ubóstwa, najwierniejsze naśladowanie Chrystusa, Który był ubogim człowiekiem. Patron Papieża i on sam pokazują, że trzeba zrozumieć innego, a nie zamykać się na odrębność.

Postulat, żeby Kościół był ubogi, nie jest wezwaniem, żeby wszyscy porzucili dobra materialne, ale żeby byli ubodzy w duchu, nie wynosili się ponad innych i nie patrzyli na nich z góry, zwłaszcza tych, których normalnie nie widzimy – najmniejszych braci, ludzi, zepchniętych na margines. Papież Franciszek po prostu apeluje do powrotu do źródeł.

Kościół w Polsce ma więc usłyszeć apel powrotu do źródeł i do otwarcia, zwłaszcza na najmniejszych braci, ale dotyczy to wszystkich – nie tylko hierarchii, ale też zwykłych wiernych. To otwarcie oznacza też braterstwo, które mamy okazywać bliźnim. I zawsze powinniśmy pamiętać, że gdybyśmy się zamykali we własnym kółku chrześcijaństwo by się nie rozwinęło, bo nie wyszłoby z Jerozolimy. My także powinniśmy iść na cały świat, nie zamykać się w bezpiecznych środowiskach. To bardzo konkretne wyzwanie do nas, które kieruje papież Franciszek – powrót do źródeł, do początków.

Katarzyna Kolenda-Zaleska, dziennikarka TVN

W obliczu Boga wszyscy są równi, więc nie wydaje mi się, żeby papież przekreślał bogatych, bo przecież zgodnie z nauką Kościoła każdemu należy się szacunek i uwaga. Papież jest jednak wnikliwym obserwatorem świata i widzi to, przed czym już dawno przestrzegał Jan Paweł II – rozbuchany konsumpcjonizm i chciwość uczyniły z ludzi niewolników posiadania i doprowadziły do kryzysu, w czasie którego cierpi zbyt wiele osób – pozbawionych pracy, domów i nadziei. Papież chce, żebyśmy w tych trudnych czasach zwrócili właśnie uwagę na tych, którzy cierpią, na tych którym się nie powiodło. Kościół nikogo więc nie wyklucza, ale chce być głosem tych, którzy tego potężnego głosu potrzebują. I chce nas uwrażliwić na ludzką nędzę i ludzkie potrzeby.

Dla mnie słowa Franciszka są przede wszystkim wezwaniem do Solidarności, której sens wyraża się w ewangelicznym wezwaniu: jeden drugiego ciężary noście. Papież więc wzywa nas do zjednoczenia i zespolenia w wysiłkach na rzecz całej wspólnoty, której wszyscy, niezależnie od statutu, jesteśmy członkami.

Nie sądzę by papież kazał populistycznie pozbywać się bogactwa. On tylko wzywa – Kościół powszechny i Kościół w Polsce, a także nas wszystkich – do zrobienia dobrego użytku z tego co mamy: z naszych pieniędzy, wiedzy, dobroci, czułości. To jest nasze bogactwo którym mamy się dzielić. Swoim przykładem papież wzywa do roztropności i umiaru. A my mamy już rozstrzygnąć we własnym sumieniu, na ile jesteśmy zdolni, by podążyć wytyczoną przez niego drogą. Byłoby głupio, gdybyśmy go zawiedli.

Ks. Wojciech Bartkowicz, rektor Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie

Franciszek przypomina nam po prostu treść pierwszego błogosławieństwa: szczęśliwi ubodzy w duchu, gdyż do nich należy królestwo… Owo pierwsze błogosławieństwo jest pochwałą ludzi wolnych, więc troska o ubóstwo jest ze strony Kościoła walką o wolność spełniania jego misji. Przestrzegałbym jednak przed rozumieniem papieskiego wezwania zbyt materialistycznie. Zanim pojawi się problem tego, CO posiadamy, pojawia się problem tego JAK posiadamy. Franciszek nie chce – jak sądzę – sprzedać Watykanu; chce natomiast – jak przypuszczam – by to Kościół posługiwał się rzeczami tego świata, nie zaś, by to, co Kościół posiada, władało nim samym. Do tego potrzebne jest ciągłe otrząsanie się z ułudy sytości, i powracanie do prymatu tego, co duchowe, nad tym, co cielesne. To jest zadanie, z którym każde pokolenie uczniów Chrystusa musi się zmierzyć.

Doświadczenie wielu wspólnot chrześcijańskich na Zachodzie uczy, że syci Kościoła nie potrzebują, gdyż „nie potrzebują lekarza zdrowi”. Czy to nie oznacza, że przygotowaniem gleby pod ewangelizację sytych, pochrześcijańskich społeczeństw Zachodu jest bolesne demaskowanie mizerii antropologicznej i kulturowej kolejnych cywilizacyjnych utopii, fundowanych nam przez nasze elity? Posoborowa lekcja afirmacji wszystkiego, co dobre w modernizującej się gwałtownie cywilizacji euroatlantyckiej musi zostać uzupełniona o lekcję z Apokalipsy. Trzeba nam stać się – najpierw dla siebie, a potem dla innych – aniołem zbawczej prawdy: „nie wiesz, że to ty jesteś biedny, ślepy i nagi”? (Ap 3,17) Kościół ma Dobrą Nowinę dla wszystkich, bo wszyscy są ubogimi Pana.

S. Jolanta Olech, urszulanka, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych, Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych

Kościół ubogi dla ubogich to piękny, porywający program i nie nowy. Większość z nas, jak sądzę o takim Kościele marzy i do takiego tęskni. Problem natomiast polega na tym jak przekładać to pragnienie na język konkretu w całym Kościele, do wspólnot parafialnych włącznie i we wszystkich, tak bardzo zróżnicowanych częściach świata. To dzieje się w Kościele, choć w różnym tempie w różnych miejscach, bo tak wiele przecież zależy od każdego z nas, od ludzi, mentalności i okoliczności.

Marzy mi się Kościół coraz bardziej ubogi, tzn. taki, który stara się żyć zgodnie ze swym powołaniem, podporządkowując struktury i styl życia, szczególnie nas, ludzi Kościoła identyfikowanych jako reprezentujący Kościół, nie na wzór świeckich struktur, i świeckich wyznaczników pozycji, ale zgodnie ze swym powołaniem, bez ostentacji, bez kompromisów z mentalnością świecką i ze świecką hierarchią wartości (styl życia, kariera, sprowadzenie misji do uprawiania profesji, sprawy materialne…).

Ubogi dla ubogich to Kościół, który jest wspólnotą i nie ma w nim „równych i równiejszych”,(papież Franciszek pokazał to w pierwszych wystąpieniach), ale jesteśmy braćmi i siostrami, gdzie hierarchia i pozycja jest służbą, a nie źródłem przywilejów; Kościół wychodzący, otwarty - nie oczekujący, że ludzie do nas przyjdą, zdolny do empatii, głoszący pokornie miłość i miłosierdzie Boga wszystkim ludziom, zwłaszcza bardziej potrzebującym, opuszczonym, ubogim materialnie ale i duchowo, bez wykluczania kogokolwiek.