Roztropni jak węże

Joanna M. Kociszewska

publikacja 28.03.2013 11:29

Z roztropnością w naszym życiu społecznym nie jest najlepiej. Szkoda. Bez niej nawet nieskazitelność nie jest tak widoczna, jak powinna. A zło wsparte jej brakiem mnoży się z zapałem.

Roztropni jak węże

PiS i Kościół razem o in vitro. To tytuł jednego z tekstów w Rzeczpospolitej. Chodzi o cykl konferencji dotyczących zapłodnienia in vitro, nad którymi patronat mają bp Cichy (Legnica) i pani senator należąca do PiS. Konferencji – dodajmy – informacyjnych. Idea dobra, ale zbitka patronatów nieszczęśliwa dla Kościoła. Bo jak w tej sytuacji wytłumaczyć, że Kościół nie popiera żadnej partii politycznej?

Często chyba brakuje nam „wężowej” roztropności, przez co nawet „gołębia” nieskazitelność ulega zamazaniu. Bądźcie roztropni jak węże, nieskazitelni jak gołębie – powiedział Jezus. Jednocześnie.

Również w Rzeczpospolitej sporo tekstów o propagandzie gejowskiej w szkołach, gejowskim lobby (np. w teatrze) czy związkach partnerskich. Zagadnienie jest ważne i nie chodzi o czyjekolwiek życie prywatne tylko o ideologię. Zgadzam się z Joanną Szczepkowską. Gej jest normalnym człowiekiem i jego zachowanie – jak każdego człowieka – podlega krytyce. Nic nie czyni go bardziej „odmieńcem” niż żądanie przywilejów.

W Gazecie Wyborczej w obszernym tekście na temat służby zdrowia warta zauważenia informacja: szpital w Zgierzu ma zwrócić pieniądze za niepotrzebne hospitalizacje pediatryczne. Nie było wskazań do hospitalizacji – twierdzi NFZ. To niebezpieczny precedens, przede wszystkim dlatego, że wskazania do hospitalizacji ocenia się przed wykonaniem większości badań, w Izbie Przyjęć. Czasem okazuje się, że można było inaczej, ale bezpieczniej dla człowieka było go przyjąć i sprawdzić.

Problem polega na tym, że lekarz nierzadko staje się przed dylematem: potrzebujący pomocy człowiek czy oszczędności? Oczywiście, można go odesłać do rejonu. Jaką ma szansę uzyskać tam pomoc, jeśli trzeba wykonać kilka specjalistycznych badań? Sporą, jeśli zrobi je prywatnie, a jeśli go nie stać? Szpital jest opcją. Albo był, niestety.

Tylko czy naprawdę o to nam chodzi, by za wszelką cenę oszczędzić?

Jeszcze jeden tekst z Gazety Wyborczej: pomysł, by w ramach pomocy socjalnej wydawać nie pieniądze, a kartki, za które nie da się kupić alkoholu. Pomysł zrozumiały: chodzi o to, by pomoc nie była przepijana, a faktycznie służyła tym, którzy jej potrzebują. Przeciwnicy twierdzą, że alkoholicy to tylko niewielki odsetek potrzebujących pomocy, a taka forma pomocy będzie stygmatyzować ubogich. Założenie, że ubodzy nie potrafią gospodarować pieniędzmi i trzeba ich pilnować jak dzieci jest niesłuszne – mówią. I z pewnością jest w tym wiele racji.

Jedną z podstawowych wad pomocy socjalnej jest fakt, że uczy bezradności. Optymalnie byłoby tymczasem, gdyby pomagała odzyskać zdolność samodzielnego funkcjonowania, a zarazem poczucie godności własnej. Wydajemy mnóstwo pieniędzy na pomoc. Pytanie, czy chodzi nam o to, by pomóc, czy by pozbyć się problemu?

 

Jutro Wielki Piątek. Warto pozostać w ciszy. Na kolejny przegląd prasy zapraszamy dopiero w wielkanocny wtorek.