Buonasera Francesco!

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GN 12/2013 |

publikacja 21.03.2013 00:15

W czasie konklawe padał deszcz i było przenikliwie zimno. Kiedy papież Franciszek wyszedł na balkon, nad Rzymem, mimo wieczora, jakby wstało słońce. To słońce, którym Pan Bóg pobudzi do życia świat i Kościół.

Papież Franciszek w loggii błogosławieństw bazyliki watykańskiej, nieco onieśmielony tłumem wiwatującym  na placu św. Piotra pap/EPA/OSSERVATORE ROMANO Papież Franciszek w loggii błogosławieństw bazyliki watykańskiej, nieco onieśmielony tłumem wiwatującym na placu św. Piotra

Środa 13 marca, godzina 22.00. W rzymskim mieszkaniu Stefanii Velasci dzwoni telefon. Odbiera syn włoskiej dziennikarki z miesięcznika „30 giorni”. – Mama! – krzyczy przerażony chłopak – papież do ciebie! – Wyleciał mi z ręki kubek z gorącym rumiankiem. Dopiero całą rodziną wróciliśmy z placu św. Piotra przemarznięci. A w słuchawce po drugiej stronie ciepłe: „Buonasera Stefania! Dzwonię, żeby was pozdrowić” – mówił papież Franciszek. Aż się trzęsłam. A on: „Dziękuję raz jeszcze za spotkanie, módl się za mnie” – relacjonuje dziennikarka. – Zawsze mówiłam do niego „ojcze Bergoglio”. Zapytałam więc: „To teraz mam mówić: „ojcze święty”?! Papież śmiał się. Velasca zna byłego metropolitę Buenos Aires od 2002 r. Wtedy jej mąż przeprowadził wywiad z kard. Bergogliem. Zaprzyjaźnili się. Kiedy bywał w Rzymie, kardynał wstępował do Gianniego i Stefanii na kolację. Przed konklawe też ich odwiedził. – To człowiek Boga, spójny w tym, co myśli, mówi i robi – dodaje dziennikarka. – Byłam szczęśliwa, że Bóg dał nam właśnie jego. Do północy 13 marca w centrum prasowym przy Watykanie pracują tysiące dziennikarzy. Jesteśmy przemoczeni i przemarznięci po pięciu godzinach stania w deszczu. Ale nikt nie narzeka: nowy papież podbił nasze serca.

Habemus Papam

Środa 13 marca, kilka godzin wcześniej. O 16.00 plac św. Piotra jest już pełen. Dym może pojawić się już ok. 17., jeśli kardynałowie wybrali papieża. Ale mijają kolejne godziny i nic. Na kominie Kaplicy Sykstyńskiej siada tylko mewa. – To dobry znak – mówią ludzie. Pada deszcz. Jest przenikliwie zimno. Wybija 19.00. Przeczuwamy, że coś się stało. Zwykle czarny dym pojawiał się długo przed wyznaczoną godziną. 19.07 na placu św. Piotra rozlega się donośne: „Hurrra!”. A dym bucha z komina. „Biały, biały! Mamy papieża!”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.