Wiara po latynosku

Szymon Babuchowski

GN 12/2013 |

publikacja 21.03.2013 00:15

Papież z Ameryki Łacińskiej – czy to naprawdę aż tak zaskakujące? Ci, którzy śledzą statystyki dotyczące chrześcijaństwa na świecie, od dawna uważali taki scenariusz za bardzo prawdopodobny. To z tej części globu pochodzi przecież najwięcej katolików.

Obchody Wielkiego Tygodnia w Limie, stolicy Peru east news/AP Photo/Karel Navarro Obchody Wielkiego Tygodnia w Limie, stolicy Peru

Według danych z 2012 r., ogłoszonych przez organizację Pew Forum, w Ameryce Łacińskiej mieszkają 432 mln naszych współwyznawców, co stanowi 39 proc. wszystkich katolików na świecie. Dla porównania: w Europie żyje zaledwie 24 proc. tej puli. Warto więc oswoić się z myślą, że nie jesteśmy pępkami świata i że wiele możemy się nauczyć od naszych braci zza oceanu.

Powiew świeżości

Tym, co tamtejszy Kościół może nam ofiarować, jest niewątpliwie radość i świeżość wiary. – Problemy Kościoła w Europie można porównać do problemów starego, rozgoryczonego, żyjącego w dostatku człowieka, który szuka sposobu na zabicie nudy i stąd rodzą się w jego głowie najdziwniejsze pomysły – twierdzi o. Kasper Mariusz Kaproń OFM, misjonarz w Boliwii. – Z drugiej strony mamy Kościół w Ameryce Południowej – nastolatka, a może nawet dziecko, które czasem coś zbroi, popełni jakąś głupotę, może nawet spróbuje zakazanego owocu, ale w tym wszystkim jest życie. Magda Tlatlik, świecka misjonarka pracująca w Peru, podkreśla, że entuzjazm i temperament latynoamerykański, skłonność do działań pod wpływem emocji, nie wykluczają głębokiej religijności. – Wcale nie trzeba odczytywać tej „głębokości” po naszemu, po polsku – mówi. – To po prostu inny typ zanurzenia w wierze Kościoła, w adoracji Boga żywego. Przyklejane na samochodach wizerunki Jezusa czy krótkie modlitwy są naprawdę powodem wielkiej dumy właścicieli. Innym przykładem zaangażowania są procesje po ulicach, odgrywanie wydarzeń Wielkiego Tygodnia czy tradycyjne tańce przy żłóbku bożonarodzeniowym. Nie zawsze jednak oznacza to obecność na coniedzielnej Mszy i dostosowywanie się do wytycznych Katechizmu. Wiele z tych niedoskonałości można zrzucić na karb młodości latynoamerykańskiego Kościoła, który istnieje tylko nieco ponad 500 lat. Ta „młodość” ma także inny wymiar: – Nasz Kościół jest młody, bo społeczeństwo jest młode – przekonuje urodzony w Argentynie ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski z Opus Dei. Kapłan przypomina, że jeszcze w 1978 r. śpiewano o „25 milionach Argentyńczyków, którzy wygrają mundial”, a dziś liczba ta wynosi aż 44 mln obywateli. – Starzeje się Europa, starzeją się Indie i Chiny, natomiast Ameryka Południowa ma przyszłość właśnie dzięki demografii – dodaje ks. Moszoro-Dąbrowski.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.