Spotkałem papieża w moim domu

Not. Ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.03.2013 14:31

O swoich wrażeniach z pierwszego niespodziewanego spotkania z papieżem Franciszkiem opowiada ks. Arkadiusz Nocoń, pracownik Kongregacji ds. Kultu Bożego.

Spotkałem papieża w moim domu Marek Piekara/GN ks. Arkadiusz Nocoń

Mimo, że jako jezuita kard. Bergoglio miał do dyspozycji kilka domów swojego zakonu, zawsze gdy przyjeżdżał do Rzymu zatrzymywał się w naszym domu, to jest w międzynarodowym domu księży koło Panteonu. To było jego ulubione miejsce. Kiedy wiadomo było, że będzie konklawe, zadzwonił i powiedział „wiem, że już jest późno, ale znajdźcie mi jakieś miejsce, nawet gdyby to miało być pod schodami”. Widać, że czuł się dobrze u nas i był bardzo lubiany przez personel. Pytałem portierów, panów w średnim wieku, już po konklawe o ich reakcje. Powiedzieli: „cieszymy się jak dzieci, popłakaliśmy się ze wzruszenia”. Pokazywali mi czekoladki, które otrzymali dwa dni wcześniej jeszcze od kardynała. „No, ale teraz to ich chyba nie otworzymy, tylko zostawimy je na pamiątkę”.

Najbardziej papież zaskoczył nas, kiedy wracając po wizycie w Bazylice Santa Maria Maggiore wstąpił do naszego domy po bagaż, który został w jego pokoju nr 203. Wychodząc wczoraj do pracy zostałem zatrzymany przez żandarmów. Otwarła się brama, wjechał samochód, z którego wyszedł papież. Poszedł do jadalni, przywitał się serdecznie z całym personelem. Wiele tych osób zna po imieniu. Zupa była chyba przesolona wczoraj, bo panie w kuchni tak się wzruszyły, że cały dzień miały oczy czerwone (śmiech). Potem ojciec święty poszedł uregulować rachunek za pobyt w domu i pobłogosławił nas wszystkich. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem.

Przed wyborem mogłem zaobserwować to, co się nazywa vox populi. Głos Boga wyraża się przez głos ludu. Przypomniały mi się napisy „Subito Santo” po śmierci Jana Pawła II. Otóż jeszcze przed konklawe, kiedy odbywały się kongregacje kardynałów można było spotkać na Placu św. Piotra napisy „Aspettiamo Papa Francesco” (Czekamy na Papieża Franciszka). Patrzyłem z lekkim uśmieszkiem na te transparenty, ponieważ nigdy nie było papieża o tym imieniu. Wydawało się niemożliwe, by nowy papież wybrał sobie takie imię. Ale widać, ze było takie oczekiwanie, by św. Franciszek był patronem nowego papieża. I to oczekiwanie się spełniło. Widać raz jeszcze, jak nietrafione były wszelkie przypuszczenia medialne. Wczoraj słyszałem, jak we włoskim radiu, jeden ze słuchaczy zadzwonił  i pytał  „czy ci eksperci od Watykanu coś w końcu wiedzą czy nie? Bo ani jednemu nie udało się trafić. Karmili nas przez tygodnie analizami i i wszystko okazało się chybione”.

Znamy już wiele zaskakujących szczegółów z pierwszych dni pontyfikatu, dodam, że zaraz wieczorem po wyborze papieża dzwonił jeszcze prywatnie do swoich znajomych z Rzymu, by z nimi porozmawiać. Takich niespodzianek pewnie będzie więcej. Imię Franciszek będzie wyznaczać drogę jego pontyfikatu. Skoro takie imię wybrał, to będzie zobowiązanie dla jego posługi.