Schizofrenia?

Andrzej Macura

Nowy papież Franciszek robi bardzo dobre wrażenie. Fatalne za to całkiem spora część komentarzy na jego temat.

Schizofrenia?

Kiedy nowy Papież pojawił się na balkonie i przywitał się ze zgromadzonym na Placu św. Piotra tłumem wzbudził entuzjazm. Pierwsze wrażenie? Prosty, pokorny, przykładający wielką wagę do modlitwy. Podobnie było następnego dnia, gdy jak najmniej rzucając się w oczy chciał się dostać do Matki Bożej Większej. To mogło się podobać. Część komentatorów zaczęła jednak wysnuwać z tego bardzo daleko idące wnioski na temat tego, jak będzie wyglądał pontyfikat papieża Franciszka (inna część zaczęła badać jego przeszłość, co zważywszy geograficzną odległość znaczy zbieranie plotek na jego temat). OK., każdy może pobawić się w wieszcza. Niepokojące jednak jest przeciwstawienie nowego papieża wszystkiemu, co działo się w Watykanie dotychczas. Jakby było to siedlisko nie wiadomo jakiego zła. A to gruba przesada.

Problemem Kościoła nie są dziś papieże czy funkcjonowanie kurii rzymskiej. Problemem jest – jak od wieków i w różnym stopniu u różnych ludzi – grzech, małość, oziębłość  członków Kościoła od szarych wiernych poczynając, a  na biskupach i rzymskiej kurii skończywszy. Zwyczajnej pracy nad sobą nas wszystkich nie zastąpi wybór najlepszego nawet papieża.

Warto jednak zauważyć, że od ponad wieku papieży mamy wielkich i świętych. A już na pewno od czasów Jana XXIII można się zachwycać każdym kolejnym. Ten miał wielkie poczucie humoru, tamten zrezygnował z tiary, inny zrezygnował z lektyki i uciekał z Watykanu na górskie wycieczki, a przy tym miał wspaniały kontakt z ludźmi; do dziś wielu może się pochwalić, ze jedli z papieżem śniadanie. Że kolejny był trochę odludkiem i powrócił częściowo do tradycyjnych papieskich strojów? W czym problem? Wobec tłumów był ujmujący. Zwłaszcza gdy na jego twarzy malowało się zakłopotanie entuzjazmem zgromadzonych. Jego katechezy i homilie można stawiać za wzór mądrej i trafiającej w sedno teologii. A jego książki stały się światowymi bestsellerami. Mówienie o nadziejach związanych z nowym papieżem w przeciwwadze dla dotychczasowego obrazu papiestwa to chyba wyraz jakiejś schizofrenii. Jeszcze parę dni temu twierdziliśmy, że papieża Benedykta będzie nam bardzo brakować, a jego decyzja o rezygnacji była czymś wielkim i przełomowym. Nie tak?

Inna rzecz, że nie spodziewam się, by papież Franciszek był w stanie zreformować sam Watykan i wszystko co z tym związane. Usunie gwardzistów sprzed bram? Zrezygnuje z ochrony?  Tego drugiego próbował już Jan Paweł Wielki. Papież może jeździć odkrytym samochodem bez pancernych szyb, może podchodzić do ludzi, ale nie pójdzie do rzymskiej knajpki bez wzbudzenia sensacji i tłumu fotoreporterów.  Szybko zostałby stratowany. Z wielkiej miłości oczywiście. Pewnych rzeczy nie zmienią żadne rozporządzenia. I tylko można się cieszyć, że kardynałowie wybrali spośród siebie człowieka tak dobrze rozumiejącego, że jego rolą jest służyć.