Pierwszą rzeczą, jaką zrobi nowy papież, będzie...

KAI |

publikacja 11.03.2013 19:30

„Jestem o tym przekonany, że pierwszą rzeczą, jaką zrobi nowy papież, będzie wizyta złożona Benedyktowi XVI w Castel Gandolfo” – powiedział Andrea Tornielli.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobi nowy papież, będzie... Jakub Szymczuk / GN Andrea Tornielli

W rozmowie z KAI watykanista włoskiego dziennika „La Stampa” mówi m.in. o najważniejszych kwestiach poruszanych przez kardynałów podczas kongregacji generalnych, specyfice obecnego konklawe oraz rysującym się programie nowego pontyfikatu.

KAI: Jakie zdaniem Pana były najważniejsze tematy, o których kardynałowie rozmawiali podczas kongregacji generalnych?

- Wśród najważniejszych zagadnień była przede wszystkim kwestia nowej ewangelizacji, ponadto temat reformy Kurii Rzymskiej, to znaczy lepszej organizacji pracy wewnątrz jej struktury, a potem także wielkie wyzwania, które czekają Kościół na kontynencie azjatyckim, dalej sekty ewangelikalne w Ameryce Łacińskiej, rola kobiety, a także kwestia osób rozwiedzionych zawierających ponowne małżeństwa.

To naprawdę ważny temat?

- Może to nie jest temat „top”, ale dotyczy bardzo wielu osób. Problemem nie jest, czy Kościół zmieni swoje nauczanie, co pokazała większość uwag kardynałów, ale jak Kościół może pokazać, że Bóg kocha wszystkich, jest blisko osób rozwiedzionych, że Kościół nie odrzuca nikogo. Kardynałowie zastanawiali się jak prezentować tego typu postawę.

Czy na podstawie wystąpień kardynałów zarysował się już może program nowego pontyfikatu?

- Przede wszystkim przed Kościołem stoi wielkie zadanie nowej ewangelizacji. Jest to wielkie dzieło Benedykta XVI, które obecnie w pewnym sensie zostało zawieszone. Na Stolicy św. Piotra potrzebny jest więc człowiek zdolny pokazać pozytywne oblicze Kościoła, pozytywny przekaz Ewangelii, radość bycia chrześcijaninem i miłosierdzie. Po drugie powinien to być człowiek, który byłby w stanie dokonać reformy Kurii Rzymskiej, czego zresztą oczekuje wielu kardynałów. Kuria bezwzględnie musi pozostawać w służbie papieżowi. Wypadałoby też poprawić relacje między centrum jakim jest Watykan i „peryferiami” Kościoła.

Czym to konklawe wyróżnia się w porównaniu z poprzednimi?

- Przede wszystkim nie ma mocnego kandydata, jakim był kard. Joseph Ratzinger w 2005 r., który był w stanie już na początku zdobyć wiele głosów i potem przyciągać głosy poparcia w kolejnych głosowaniach. Drugi ważny czynnik to to, że tym razem są wśród kardynałów osoby, które wnoszą swe doświadczenie z konklawe z 2005 r. Wówczas wśród niemal 120 purpuratów było tylko dwóch kardynałów, w tym kard. Ratzinger. Teraz 46 kardynałów ma doświadczenie konklawe z 2005 r. Nie tylko znają się lepiej, ale wiedzą, na czym polega dynamika konklawe. Jednak na tej podstawie nie można przewidywać wyniku wyborów. Pamiętamy różne konklawe, krótkie, jak w 1978 r., czy w 2005 r. oraz w sierpniu 1978 r., które stawiały na faworytów, jak i długie w 1963 r., gdzie faworyt, kard. Giovanni Battisa Montini, został wybrany po wielu głosowaniach. Są też konklawe, gdzie wybór jest niespodzianką, jak w październiku 1978 r., gdy wybrano kard. Karola Wojtyłę.

Czy na obecne konklawe nie pada czasami „cień” Benedykta XVI? Czy osoba papieża seniora nie będzie wywierała jakiegoś „podświadomego” wpływu na przebieg konklawe?

- Papież senior już wpłynął na konklawe rezygnując z urzędu. Nie myślę, aby miał jakikolwiek inny wpływ na elektorów, choć nominował kardynałów, mianował ich na stanowiska i urzędy, wywarł znaczący wpływ na Kościół. Papież senior to nowy problem w Kościele, którego wcześniej nie było. Powinno to być jeszcze przedyskutowane. Nie jest jeszcze jasne, jakie mają być relacje między urzędującym papieżem a papieżem seniorem, czy i jak mają się kontaktować oddzieleni od siebie dystansem 150 metrów. Ciekawa sytuacja: papież senior, ubrany na biało, który się nazywa Benedykt XVI, oraz papież urzędujący, ubrany na biało, Jego Świątobliwość Paweł VII, Jan XXIV czy Jan Paweł III. Jestem pewien, znając pokorę Benedykta XVI i jego wielkość, głębię intelektualną, że zrobi wszystko, aby nie wpływać na pontyfikat następcy. Jestem o tym przekonany, że pierwszą rzeczą jaką zrobi nowy papież będzie wizyta złożona Benedyktowi XVI w Castel Gandolfo.

Ma Pana swojego faworyta?

- Chcę oddzielić moje życzenia od analiz. Życzenia zostawiam sobie, analiza jednak pokazuje, że kardynałowie Angelo Scola i Odilo Pedro Scherer są najpoważniejszymi kandydatami. Kard. Marc Ouellet to również mocny kandydat, ale - uwaga na outsiderów, takich jak kard. Jorge Mario Bergoglio czy Luis Antoni Tagle! Obaj mieli dobre wystąpienia podczas ubiegłorocznego zgromadzenia Synodu Biskupów. Podobały się najbardziej, gdyż mówili od serca. A więc wszystko jest możliwe. Niestety nie dowiemy się, jak przebiegały głosowania.

A co Pan myśli o kard. Peterze Erdő?

- Jego kandydatura wygląda trochę inaczej. Przy braku rozstrzygnięcia mógłby być kandydatem trzeciego, czwartego dnia, tzw. kandydatem wziętym z rezerw. Przypomniałem już w moim artykule, że on, razem z kard. Ouelletem i kard. Scolą, należą do kręgu osób skupionych wokół czasopisma „Communio”, z którym od początku jego istnienia związany był Joseph Ratzinger. Dlatego trudno mówić o polaryzacji wewnątrz tej grupy.

A może papieżem ma szansę zostać któryś z kardynałów z Europy Wschodniej?

- Prawdę mówiąc, nie widzę wśród papabili nikogo poza kard. Erdő. Ale muszę przyznać, że w 1978 r. nie znałem kard. Wojtyły i kiedy ogłaszano jego imię, myślałem, że to ktoś z Afryki.

Rozmawiali: ks. Przemysław Śliwiński i Krzysztof Tomasik