Bóg już zna imię

Beata Zajączkowska

publikacja 28.02.2013 18:50

Z kard. Georgesem Cottierem, byłym teologiem domu papieskiego, który był wśród kardynałów, którzy od papieża dowiedzieli się o jego decyzji, rozmawia Beata Zajączkowska.

Kardynał Georges Cottier VINCENZO PINTO/PAP/EPA Kardynał Georges Cottier
Były teolog domu papieskiego

Beata Zajączkowska: Czy Benedykt XVI ukazał podczas ostatniego w czasie tego pontyfikatu spotkania na Anioł Pański nowy wymiar swojej decyzji? Mówił: „Pan wzywa mnie, bym «wstąpił na górę», aby bardziej poświęcić się modlitwie i medytacji”.

Kard. Georges Cottier: – Pełniej wyjaśnił swoją motywację. Kiedy ogłosił decyzję o rezygnacji powiedział, że modlił się przed Bogiem i podjął decyzję. Każda decyzja zawsze jest czymś umotywowana. Mówił o zmęczeniu, o problemach zdrowotnych, o tym, że nie jest w stanie sprostać obowiązkom. Ta motywacja jest jednak o wiele głębsza, jest nią wezwanie do życia kontemplacyjnego, do życia modlitwy. Możemy powiedzieć, że odkrył powołanie w powołaniu. Zawsze wiele się modlił, teraz ten wymiar jego posługi dla Kościoła będzie jeszcze głębszy. Nie zapominajmy, że sercem Kościoła jest życie modlitewne, a nie jakakolwiek działalność zewnętrzna. Poświęcenie się modlitwie nie oznacza porzucenia Kościoła.

Oswoił się Ksiądz Kardynał z tą decyzją?

– Wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego nie poczekał z odejściem zanim nie napisze tak bardzo oczekiwanej encykliki o wierze i zanim nie zakończy się Rok Wiary. Myślę, że to świadczy o jego naprawdę ogromnym braku sił. W naszym społeczeństwie, które coraz mniej szanuje ludzi starych, bo nastawione jest tylko na zysk i wydajność decyzja ta pokazuje, że jest coś więcej niż użyteczność. W planach Boga starość nie jest czasem straconym. To czas któremu można nadać inny sens, tak jak teraz Papież przez modlitwę.

Ale czy kolejni papieże nie będą się mogli czuć zobligowani do rezygnacji, gdy zabraknie im sił lub pojawią się jakieś trudności?

– Trudno mi myśleć o Benedykcie XVI jako o biskupie emerycie. Tak się mówi, ale dla mnie pozostanie on biskupem Rzymu, który wprawdzie już nie pełni swej funkcji w sposób czynny, ale kontynuuje ją na kolanach. Papież kocha liturgię, kocha modlitwę Kościoła. W jego decyzji dostrzegam ogromną logikę. Pamiętam, że gdy pracowałem jako teolog domu papieskiego, wiele osób widząc stan Jana Pawła II pytało: dlaczego nie poda się do dymisji. Uderzyło mnie to, że nikt z młodych ludzi nie wysuwał tej propozycji. Młodzi zrozumieli od razu przesłanie cierpienia jakie dawał ten papież. Ludzie żyją dziś coraz dłużej i Kościół nie raz będzie stawał wobec takiego problemu. Nawet jeśli wybrany zostanie młodszy papież, to on też się zestarzeje. Będzie sobie musiał zadać to pytanie: co dalej? Benedykt XVI tylko pokazuje, że można ustąpić, nikogo do tego nie obliguje.

Jak możemy odczytać dwa tak różne końce pontyfikatu: Jana Pawła II i Benedykta XVI?

– Porównywanie Benedykta XVI z Janem Pawłem II jest nie do uniknięcia. Benedykt XVI rezygnuje z posługi dla życia modlitwy, a Jan Paweł II do końca świadczył swym cierpieniem, zrozumiał, że może kierować Kościołem także przez swoje cierpienie. W tych dwóch różnych wyborach jest wołanie o poszanowanie sumienia każdego człowieka, o poszanowanie sumienia chrześcijanina. Duch Święty nie musi tak samo inspirować różnych ludzi. Spójrzmy też na to z tej perspektywy, że choroba Jana Pawła II stopniowo się pogłębiała, były kolejne operacje, powikłania, a obecny Papież bardziej niż chory jest po prostu „zużyty” wysiłkiem, odpowiedzialnością. Porównywać mamy prawo, nie możemy mówić, że ktoś zrobił źle, bo nie poszedł w ślady Jana Pawła II.

Jednak sytuacja jest niespotykana. W Watykanie zamieszka dwóch papieży?

– Nie będzie dwóch papieży. Kościołem będzie kierował nowy papież wybrany teraz na konklawe. Benedykt XVI nie będzie próbował nim sterować w żadnen sposób. Tego jestem pewien. Przyznam jednak, że myślałem, iż wyjedzie poza Rzym, do jakiegoś benedyktyńskiego klasztoru, bo ta duchowość jest mu szczególnie bliska.

Dlaczego wybrał klasztor w Watykanie?

– Ponieważ poza Watykanem nie miałby spokoju ani on, ani wspólnota, do której by dołączył. Dziennikarze dotrą wszędzie! W Watykanie będzie miał zapewniony spokój. Już Paweł VI chciał abdykować ze względu na ciężką chorobę reumatyczną. Bardzo cierpiał. Kazał przygotować sobie celę w jednym z klasztorów benedyktyńskich w Szwajcarii. Teraz w Watykanie nastąpi zmiana warty. Benedykt XVI zastąpi siostry trwające na modlitwie w intencjach papieża i Kościoła. Mam nadzieję, że kiedy odejdzie do Domu Ojca, do klasztoru na modlitwę znów wrócą siostry klauzurowe. To źródło modlitwy jest w Watykanie bardzo potrzebne.

Jaki powinien być nowy papież?

– Jak myślę jaki powinien być, to wychodzi taki rysopis, któremu żaden człowiek nie jest w stanie sprostać (śmiech). Powinien być silny, zdrowy, ponieważ stoi przed nim wiele wyzwań. Nie zapominajmy, że wielka część naszego Kościoła jest wciąż prześladowana. To także Kościół bardzo ubogi. Pomyślmy o Afryce, żywotność tamtejszego Kościoła przynosi radość, ale nie możemy też zapominać o problemach, z którymi borykajś się tamtejsi chrześcijanie Energia, siła są więc wręcz konieczne do pełnienia posługi Piotrowej, bo to jest też posługa obecności.  Myślę, że to, iż najbliższym wyzwaniem stojącym przed Benedyktem XVI było spotkanie z młodzieżą w Rio De Janeiro, wpłynęło na jego decyzję. Wiedział, że lekarze nie pozwolą mu polecieć, wiedział też, że list czy nawet wideo przesłanie młodym nie wystarczą. Oni chcą się spotkać osobiście z Ojcem Świętym.

Papież spoza Europy, jesteśmy gotowi na taki scenariusz?

– Myślę, że tak, nie widzę tu najmniejszych przeszkód. To byłoby też wcielenie w życie nauki soborowej. Kościół był zawsze uniwersalny, jednak przez wieki centrum chrześcijaństwa była Europa, teraz ta geografia wiary się zmienia. Pius XI zaczął mianować biskupów lokalnych w Afryce i Azji. Teraz kolegium kardynalskie jest naprawdę międzynarodowe, powszechne. Jednak przy wyborze kryterium kto skąd pochodzi powinno być drugorzędne, najpierw musimy zobaczyć, jakim jest człowiekiem. Potrzebujemy ludzi wiary, świadków.

Rozpoczynają się poprzedzające konklawe spotkania kardynałów tzw. kongregacje. O czym się wtedy mówi?

– Pamiętam ostatni okres sede vacante, po śmierci Jana Pawła II. Spotykaliśmy się codziennie, by omówić największe wyzwania stojące przed Kociołem. Mieliśmy wrażenie, wszyscy, nie tylko ja, że pracujemy pod okiem Jana Pawła II. Jego obecność wśród nas była wyczuwalna. Spotkaniom przewodniczył ówczesny dziekan kolegium kardynalskiego, którym był kard. Ratzinger. Wszystko szło bardzo sprawnie. Nie było napięć. Teraz znów spotkamy się na kongregacjach, by zastanowić się nad przyszłością, nad wyzwaniami, jakie czekają Kościół.

Jaka atmosfera panuje teraz w Watykanie?

– To czas modlitwy i refleksji, a nie kłótni, jak próbują pokazać media. Toczą się rozmowy, kardynałowie, którzy są już w Rzymie, spotykają się, rozmawiają, a także poznają, bo przecież wielu nigdy się nie spotkało. Muszą się nawzajem poinformować o sytuacji Kościoła w danych krajach, o tym co się u nich dzieje. Poznanie realiów jest konieczne. Nie ma pośpiechu. To czy papież zostanie wybrany tydzień wcześniej, czy tydzień później, nie ma najmniejszego znaczenia. Bóg już zna jego imię.