Czekam na biały dym

Joanna Bątkiewicz-Brożek

GN 09/2013 |

publikacja 28.02.2013 00:15

O atmosferze w Watykanie i emocjach towarzyszących wybieraniu papieża z Arturo Marim

Arturo Mari Henryk Przondziono Arturo Mari
fotograf pięciu papieży (od Jana XXIII do Benedykta XVI) przez 51 lat. Był osobistym fotografem Jana Pawła II – wykonał ok. miliona zdjęć papieża Polaka. W czerwcu 2007 r. przeszedł na emeryturę. Mieszka w Watykanie.

Konklawe to czas wyjątkowy dla Rzymu, Kościoła, ale i dla fotografa papieskiego…

– Byłem świadkiem wyboru aż pięciu papieży! Jako dziecko lubiłem konklawe. Ludzie byli i są dla siebie wtedy życzliwsi, dużo się modlą, jest jakieś wyczekiwanie i poczucie, że wydarzy się coś ważnego w życiu każdego z wierzących. Każde konklawe ma swoją historię. Tym razem będzie się toczyć w cieniu rezygnacji papieża. Choć historia zna już taki przypadek, to jednak dla nas to sytuacja nowa. Mówiąc w żartobliwym tonie: będziemy mieć dwóch papieży. Jan Paweł II wprowadził tzw. sesje przed konklawe. Zanim kardynałowie zamkną się w Kaplicy Sykstyńskiej, muszą się lepiej poznać. 118 purpuratów z całego świata nie wie o sobie wiele, nie znają się wszyscy osobiście. To jest czas na rozmowy o problemach Kościoła, o tym, czego najbardziej mu w danym momencie potrzeba.

Pierwszy raz działo się tak po śmierci Jana Pawła II.

– Wtedy kardynałowie przez 10 dni modlili się za zmarłego papieża i spotykali się w Auli Pawła VI oraz w sali synodalnej. Potem zamykali się w Kaplicy Sykstyńskiej. Te spotkania to rodzaj punktu wyjścia, taka baza dla konklawe. Właściwie to kluczowe decyzje już wtedy zapadają. Z ludzkiego punktu widzenia. Potem wystarczy słuchać głosu Ducha Świętego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.