Wizje na wizji

Adam Skalski

publikacja 10.07.2012 11:01

Telewizyjne wróżki przeżywają prawdziwy renesans popularności. Wygląda na to, że usługi przewidywania przyszłości poprzez ekran telewizora zadomowiły się nawet w największych stacjach.

Wizje na wizji Jakub Szymczuk/GN Magia i zabobon mają wzięcie w mediach, bo to się finasowo opłaca

Godzina 3.00 w nocy, telewizja TVN. Rozpoczyna się program „Arkana Magii”, gdzie niczym w telezakupach każdy może porozmawiać z panią trzymającą w dłoniach talię kart i szklaną kulę dzwoniąc pod numer widoczny na ekranie. Koszt: prawie 5 zł za jedną minutę połączenia.  W pewnym momencie nieco przestraszona pani dzwoni do wróżki Agnieszki, którą widzi na ekranie telewizora, by dowiedzieć się, jaki będzie finał ciągnącej się latami sprawy sądowej. Wróżka ze skupieniem na twarzy tasuje karty rozkłada je na stole. – Nie do końca widzę, kiedy ta sprawa się zakończy. Nie do końca widzę czy pani będzie zadowolona z werdyktu. – tak w skrócie brzmiała odpowiedź rzekomo wypatrzona w kartach. Śmieszne? Raczej nie, gdyż starsza pani wysłuchała odpowiedzi wróżki z taką samą powagą, z jaką słucha się werdyktu sądu. Kolejne osoby dzwonią przez cały czas trwania programu – przez parę godzin, kilka razy w tygodniu.

Ale nie tylko TVN raczy widzów takimi programami. W Polsce działa kilka telewizyjnych kanałów ezoterycznych nadających swój program 24 godziny na dobę. Ich oglądalność ostatnio gwałtownie wzrosła. Ostatni taki boom miał miejsce w latach 90. Dlaczego tylu Polaków szuka pocieszenia i rady u wróżek?

– Jeżeli jesteś na rozdrożu życiowym, jeżeli stoisz teraz przed podjęciem bardzo ważnej decyzji życiowej to dzwoń! – tak do połączenia w trakcie swojego programu zachęca popularny telewizyjny wróżbita Maciej. W ten bardzo sprytny sposób gra na emocjach widzów. Bo kto nie chciałby wiedzieć co go czeka w przyszłości? Kto nie chciałby wiedzieć czy będzie zdrowy i bogaty? Sęk w tym, że na pewno nie dowiedzą się tego ze szklanej kuli.

W Internecie można znaleźć przeróżne informacje dotyczące wróżek. Możemy nawet samemu rozwiązać test, który odpowie na pytanie czy sami potrafimy przewidywać przyszłość tasując talię kart. Odpowiadamy na kilka pytań typu: Czy wyczuwasz obecność swojego Anioła Stróża?, Czy masz wrażenie, że potrafisz czytać w myślach innych osób? – trudno w pierwszym pytaniu nie zauważyć nawiązania do Boga i aniołów. W ten sposób wróżki podnoszą swoją wiarygodność.

– Babcia urodziła się w dniu Matki Boskiej Bolesnej, ja dzień wcześniej w święto Podwyższenia Krzyża – takimi katolickimi odniesieniami posługuje się jasnowidzka Amala w „Newsweeku”. To manipulacja, bo żaden katolik nie powinien korzystać z usług wróżek. Kościół nie akceptuje tego typu „magii”.

 Wróćmy jednak jeszcze na moment do internetowego „egzaminu”. Po udzieleniu odpowiedzi na wszystkie  pytania , trzeba wysłać specjalny SMS, który umożliwi nam odczytanie wyniku. Koszt to jedynie 30,75 zł (!). Świetna okazja, prawda?

W tym momencie obnaża się brutalna prawda. Dlaczego w ogóle podobne programy i „ankiety” pojawiają się w telewizji i Internecie? Bo mediami rządzą prawa ekonomii, a wróżbiarstwo przynosi po prostu znakomity zysk. Jak czytamy w „Newsweeku”, Wróżbita Maciej za 15 minut swoich „magicznych” usług dostaje nawet 100 zł – wszystko to bez najmniejszego wysiłku. Warto więc zastanowić się, by bezmyślnie nie odlecieć w absurdy tarota, fusów i szklanej kuli.