"Kościół kocha też niesakramentalnych"

Joanna Bątkiewicz-Brożek

publikacja 03.06.2012 08:10

- Kościół kocha także małżonków niesakramentalnych. Musi zrobić wszystko, by poczuli tą miłość. Ich cierpienie jest darem dla Kościoła, bo podkreśla jak ważna jest nierozerwalność związku – mówił Benedykt XVI w Bresso.

"Kościół kocha też niesakramentalnych" HENRYK PRZONDZIONO/GN

To były jedne z najbardziej oklaskiwanych słów papieża w sobotni wieczór w pod mediolańskim Bresso.

– Wiem, że małżonkowie zranieni rozwodem, z różnych często dramatycznych przyczyn, którzy wchodzą w nowe związki, cierpią z powodu odsunięcia od sakramentów spowiedzi i komunii. Ale Kościół nadal kocha niesakramentalnych. Musi zrobić wszystko, bu czuli tą miłość. By mieli świadomość, że nadal są w komunii z Kościołem i Chrystusem. Także we mszy św., choć to komunia duchowa.

Benedykt XVI odpowiedział w ten sposób na pytanie małżonków z Brazylii, którzy jako psychoterapeuci pracują z małżeństwami w kryzysie. Maria Marta i Manoel Angelo mówili: „Największe trudności małżonkowie przeżywają z wybaczeniem sobie, z przyjęciem wybaczenia od drugiego. Wielu jednak chce budować mimo załamań”.

Mój dom był jak raj

Na płycie lotniska w Bresso padło wiele ważnych i konkretnych słów. W zasadzie skumulowały się tu wszystkie troski, problemy i radości rodzin z całego świata. Papież słuchał o nich z wielkim przejęciem.

Benedykt XVI pojawiła się na lotnisku w Bresso niepostrzeżenie. Wszedł na scenę po cichutku. Nagle ktoś krzyknął : Papa! I podniosła się wrzawa, fala owacji, wybuch radości. Szybko do papieża podbiegła dziewczynka. Najpierw złożyła kwiaty pod ikoną Św. Rodziny. Uśmiechnięta, ubrana w czerwony regionalny strój z Wietnamu, podała rękę papieżowi: „Ciao Papa!” – rozległy się brawa, a na twarzy Ojca Św. pojawił się promienny uśmiech taty i dziadka.

- Mam na imię Cat Tien i pochodzę z Wietnamu. – kontynuowała odważnie dziewczynka - Mam 7 lat i chciałabym przedstawić Ci moją rodzinę: to mój tata Dang, i mama, ma na imię Thao i mój braciszek Bin. Bardzo chciałabym wiedzieć coś o twojej rodzinie, kiedy byłeś mały….

Papież najpierw przytulił dziewczynkę. Potem trzymając ją za rękę mówił:

„W mojej rodzinie najważniejsza była zawsze niedziela. Wstawaliśmy wcześnie. Tata czytał nam Pismo św. Potem szliśmy razem do kościoła. Tam zawsze pięknie grano, zachwycała mnie liturgia. Jak zaczynało się „Kyrie Eleison”, to tak jakby otwierało się niebo. W domu, po obiedzie cała rodzina śpiewała, tata śpiewał i grał. To niezapomniane momenty. Dużo chodziliśmy na wycieczki, do lasu, w góry. Ale żyliśmy w trudnym czasie dyktatury, międzywojennym. Ale miłość między nami, prostota, pozwoliła nam przezwyciężyć trudy. Małe rzeczy sprawiały nam radość. Rośliśmy w pewności, że dobroć Boga dotyka nas przez rodziców. Byliśmy szczęśliwi i jeśli miałbym wyobrazić sobie raj, to byłby on taki jak mój dom: pełen dobra, radości, nadziei, zaufania.

Po tym swoistym dialogu sędziwego Papieża z siedmioletnią dziewczynką, kard. Ennio Antonelli oficjalnie przywitał Benedykta XVI w Bresse: „To wielkie spotkanie uświadamia nam jak bardzo rodzina jest w sercu Kościoła, w sercu Boga, jak jest mu droga i ukochana. (…) Milion rodzin czeka na Twoje słowa, opowiedzą ci dziś o swoich troskach i radościach”.

Miłość jak dojrzałe wino

Na scenę zbudowaną w kształcie aluminiowego amfiteatru wkroczyła rodzina włoska z Salerno. Nie przedstawiono ich nazwisk, bo mieli posłużyć jako symbol zwykłej, przeciętnej rodziny.

Mama: - Jesteśmy zwykłą rodziną, nasz dzień to szkoła, praca, zakupy. Dla mnie codzienność to też pralka, gotowanie. Wieczorem, jak wszystkie matki i żony, umieram ze zmęczenia. Ale wiara w Boga, który jest miłością daje mi siłę i nadaje sens mojemu życiu.

Tata: - Mnie też nie brakuje trosk: jak utrzymać rodzinę, zapłacić rachunki. Martwię się czy znajdę czas na zabawę i bycie z dziećmi.

Dzieci: - Jak wszędzie czasem się kłócimy, wiesz, Ojcze Św. jest nas czworo rodzeństwa. Sprzeczamy się, czasem dokuczamy i to mocno. Ale potem tulimy się i przepraszamy.

- Każda rodzina ma swoją kalwarię – kontynuował prowadzący spotkanie dziennikarz, myślimy dziś szczególnie o tych, które dotknął dramat trzęsienia ziemi w oddalonej o zaledwie 100 km stąd Emiglii Romagnii. Jesteśmy dziś z nimi, modlitwą i myślą. Ale są też miejsca i rodziny, których życie zamienia się w piekło, tak że chce się uciekać z domu. Tu w Mediolanie kumulują się wszystkie twarze rodziny. Tu oddajemy je Bogu. Tu chcemy usłyszeć co robić i jak żyć.

Po tym wstępie, rodzaj świadectw złożyły rodziny lub pary narzeczonych z różnych zakątków świata.

Jako pierwsi Serge Razafimbony i Fara Andrianombonana, narzeczeni z Madagaskaru.

Serge ubrany w regionalny, żółty strój mówił: „Poznaliśmy się Ojcze św. we Florencji, gdzie studiujemy, ja inżynierię, a moja narzeczona ekonomię. Od czterech lat chodzimy ze sobą. Niedługo, kiedy obronimy prace, chcielibyśmy wrócić do naszego kraju, by pomóc ludziom, także naszym fachem”.

Fara, w zarzuconym na ramionach różowym szalu dodała: „Nie przekonuje nas model rodziny powszechny na zachodzie Europy. Czujemy, że jesteśmy dla siebie stworzeni, chcemy pobrać się i stworzyć rodzinę. Chcemy też by każdy aspekt naszego życia prześwietlała Ewangelia. Ojcze Św. jest jednak coś co nas zarazem pociąga i budzi lęk, to słowa przysięgi małżeńskiej i określenie „na zawsze”…

Papież odpowiedział: „Dziękuję za wasze świadectwo. Przypominam sobie moje dzieciństwo, w moim kraju. Kiedyś ludzie zawierali małżeństwo obyczajowe, bo tak nakazywała tradycja.

Małżeństwo zmieniło się, teraz narzeczeństwo jest z woli, wyboru młodych. Bo miłość jest gwarantem i to ona gwarantuje to „na zawsze”. Ale rzeczywistość jest czasem inna. Przejście z zauroczenia, miłości pierwszej, to miłości małżeńskiej jest trudne. Trzeba podejmować trudne decyzje. Kościół dlatego nie pyta czy jesteś zakochany, ale czy chcesz kochać nadal drugiego człowieka z wszystkimi jego wadami i zaletami. Czy chcesz? Miłość musi rosnąć, dojrzewać jak wino. Młodym winem się odurza, a dojrzałe smakuje. Miłość małżeńska dojrzewa jak dobre wino.

Praca i czas

Wzruszające było wystąpienie rodziny Paleologos z Grecji. „Pochodzimy z Aten. Mam na imię Nikos, a to moja żona Pania, a to nasze dzieci Pavlos i Lydia. Przed laty, z dwoma wspólnikami zainwestowaliśmy nasze oszczędności w otwarcie małej firmy informatycznej. Niestety kryzys ekonomiczny dał nam się bardzo we znaki. Zmniejszyła się drastycznie liczba klientów, urosły długi. Z trudem udaje się zapłacić wszystkie rachunki, zostaje nam niewiele w budżecie, ciągle jest za mało. Wiele rodzin jest w podobnej sytuacji, z trudem wiąże koniec z końcem. W naszym mieście ludzie tracą do siebie zaufanie, brak nadziei”.

Pania kontynuowała łamiącym się głosem: „Trudno jest wierzyć w tej sytuacji w Opatrzność. Ciężko nam, kiedy myślimy o przyszłości naszych dzieci. Ojcze Św. uwierz nam, często budzimy się z lękiem, myślimy co robić by nie utracić nadziei. Co może powiedzieć na Kościół, nam i milionom rodzin w podobnej sytuacji?”.

Papież po chwili namysłu powiedział: „Wasze świadectwo dotyka moje serce. Słowa nie wystarczą. Musimy zrobić coś konkretnego. Ale co robić? Każdy z nas musi robić co tylko może, mając świadomość, że poświęcenia i trudy nie ominą nas. Kościół i parafie powinny zaangażować się w pomoc rodzinom. Konkretnie. Widzę to tak: np. parafie z Francji, czy Niemiec mogą opiekować się konkretnymi rodzinami w Grecji czy z innych krajów świata. Konkretne wymiany, konkretne dary, troska. Kościół może tu bardzo dużo zrobić”.

Aplauz był symbolicznym poparciem dla słów Papieża.

Kolejni mówcy to rodzina z Nowego Jorku. Jay i Anna Rerrie. „Mamy szóstkę dzieci” - zaczął pochodzący z Jamajki Jay. Przerwał mu zgromadzony na lotnisku tłum gromkimi brawami uznania i poparcia. „Jednym z wyzwań w naszym kraju jest dziś utrzymanie miejsca pracy. By się udało, trzeba na bok odłożyć wszelkie czasowe ramy pracy, dać z siebie wszystko, pracować ponad normę. (…) Wszystko to kosztem czasu dla rodziny. Jak to pogodzić?”

Papież na to: -Wielkie pytanie! I praca i rodzina są priorytetem. Jak to pogodzić? Chciałbym tu przede wszystkim zachęcić pracodawców, by myśleli o rodzinach pracowników, by tak ustawiali pracę, by ich pracownicy mieli czas na rodziny! Po drugie, by spędzić czas z rodziną, trzeba umieć rezygnować z własnych pasji, zajęć. I trzecia rada: najważniejsze to niedziela! Człowiek jest wolny dla Boga i trzeba o tym pamiętać. Nie jest zniewolony pracą. Niedziela jest dniem dla Boga i człowieka! O tym muszą pamiętać rodziny i pracodawcy.

Niesakramentalni

Rozwody, niski przyrost naturalny są faktem. Jest tysiące sposobów zostawiania siebie, ze strachu, przez egoizm, brak miłości. Najbardziej egoizm dorosłych prowadzący do rozstania dotyka dzieci. Tak powstaje morze cierpienia, dzieci poszukujących sensu życia. Podkreślali to wspomniani już Maria Marta i Manoel Angelo z Brazylii.

Maria: „Podobnie jak inne kraje świata i Brazylię dotykają problemy związane z rodzina i małżeństwem. Jako psychoterapeuci spotykamy wiele małżeństw, które przeżywają największe trudności z wybaczeniem sobie, z przyjęciem wybaczenia od drugiego. Wielu jednak chce budować mimo załamań.

Manoel: „Są małżonkowie, którzy wchodzą w drugie związki. Przychodzą do nas i pytają, czy Kościół może im pomóc. To sytuacje często skomplikowane i trudne. Bo czasem w drugim związku pojawia się dziecko. Nie ma odwrotu. Nie można wrócić do małżonka sakramentalnego.”

Papież: „ To jedno z wielkich cierpień Kościoła – rozwody. Możemy jedynie pomóc tym osobom. Ale najważniejsza jest tzw. prewencja, a więc pomoc przy przygotowaniu do małżeństwa, towarzyszenie narzeczonym. Chcę podkreślić, że Kościół nadal kocha rozwiedzionych i żyjących w niesakramentalnych związkach. Musi zrobić wszystko by oni poczuli tą miłość. Wiem, że cierpią z powodu odsunięcia od sakramentów spowiedzi i komunii. Ważne by czuły, że są w komunii z Kościołem i Chrystusem we mszy św. Ich cierpienie jest darem dla Kościoła, bo dając świadectwo o swoim cierpieniu, bronią jednocześnie jedności w małżeństwie”.

Spokojny wieczór w Bresse zakończyła modlitwa Ojcze Nasz, a potem utwór Ennio Morriconego.

Więcej o Światowym Spotkaniu Rodzin»