Katolika zmysł społeczny

Marcin Przeciszewski

KAI |

publikacja 20.12.2011 09:36

Przewodniczący Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski zapowiada rychłą publikację listu społecznego biskupów. „Wiele miejsca zajmie tam analiza obecnej sytuacji gospodarczej, będziemy wskazywać na potrzebę wielu zmian” – mówi bp Józef Kupny. Dodaje, że biskupi zaapelują także o większe zaangażowanie polityczne ze strony chrześcijan, a zarazem apelować będą o etyczny wymiar polityki.

Katolika zmysł społeczny Mirosław Rzepka/GN Bp Józef Kupny

A oto pełen tekst wywiadu KAI z przewodniczącym Rady ds. Społecznych Episkopatu:

KAI: Czy słabością polskiego katolicyzmu nie jest zbyt mały „zmysł społeczny”, za małe zaangażowanie w przemianę otaczającej nas rzeczywistości?

Bp Józef Kupny: Faktycznie, wydaje się, że świadomość przeciętnego polskiego katolika w tej sferze nie jest zbyt wysoka. Jednakże badania socjologiczne mówią co innego - o silnej obecności wierzących w życiu społecznym. Ukazują, że inicjatywy przez nich tworzone a wypływające z inspiracji chrześcijańskiej, stanowią wręcz trzon społeczeństwa obywatelskiego. Nie istnieje żadna inna społeczność, która na tym polu byłaby bardziej dynamiczna od członków Kościoła katolickiego.

Przygotowała nas do tego historia. Kościół zawsze w Polsce był i nadal jest „szkołą uspołecznienia”. Przed laty, w końcowym okresie PRL doskonałą szkołą liderów społecznych był ruch oazowy. Olbrzymi był udział chrześcijan w polskiej transformacji. Możemy bez trudu udowodnić, że społeczeństwo obywatelskie w Polsce zostało zbudowane w dużej mierze przez chrześcijan i środowiska kościelne. Udało się też zbudować interesujący model harmonijnego współistnienia państwa i Kościoła.

A co – jako katolicy - winniśmy poprawić, jeśli chodzi o nasz sposób pełnienia swej misji w społeczeństwie?

- Często – jako katolicy - mamy pewien kompleks: boimy się odważniej publicznie przyznawać do wiary i wartości chrześcijańskich. Wszechobecny jest pewien rodzaj poprawności politycznej, skłaniający do milczenia wówczas, kiedy należałoby mówić o sprawach zasadniczych. Odwoływanie się do tolerancji wobec osób niewierzących, przy równoczesnym przemilczaniu, że wierzący też mają swoje prawa, sprawia, że coraz większa ilość wierzących ma wątpliwości, czy np. symbol religijny może być umieszczany w przestrzeni publicznej. Jeśli więc ktoś zaprotestuje przeciwko obecności krzyża, wówczas spora grupa katolików automatycznie robi krok do tyłu, nie domaga się poszanowania swoich przekonań, lecz zaczyna myśleć: a może Kościół niepotrzebnie się upiera, może faktycznie komuś to szkodzi? Sami wobec siebie zaczynamy stosować autocenzurę. Tymczasem w USA normalne jest, że gdy np. piosenkarka dostaje nagrodę, to najpierw dziękuje Bogu. U nas takie publiczne świadectwo wiary jest czymś bardzo rzadkim, wręcz nie do pomyślenia.

A może dlatego tak się dzieje, że za słabo znamy podstawy nauczania społecznego Kościoła, mówiące, że jednym z fundamentów demokracji jest wolność religijna?

- Zgoda, na tym polu mamy bardzo wiele do zrobienia.

Na czym winno polegać większe uspołecznienie naszej wiary? Co w tym zakresie jest misją każdego chrześcijanina? Jak wierni do tego winni się przygotowywać?

- Jako chrześcijanie jesteśmy co prawda zapatrzeni w niebo, ale musimy chodzić po ziemi. Jesteśmy powołani, aby tę ziemię, otaczający nas świat przemieniać. Szczególnym terenem tej misji jest życie zawodowe oraz szerzej rozumiane życie publiczne. Tam świeccy są niezbędni i na tym właśnie polu winna realizować się ich misja apostolska.

Specyficzna misja świeckiego polega na tym, że winien on być obecny w tych wszystkich obszarach życia, zawodowych, gospodarczych, politycznych - wszędzie tam gdzie duchowni nie mają dostępu. To od świeckich, a nie od duchownych, zależy jaki będzie ten świat w przyszłości. Kościół nauczający apeluje o wiele spraw: o ducha braterstwa, sprawiedliwość, pokój i prawa człowieka - ale wcielić to w życie mogą tylko świeccy.

Elementem społecznego zaangażowania katolika jest działalność polityczna? Co to znaczy być katolickim politykiem?

- Mam wrażenie, że wielu, nawet porządnych katolików nie rozumie, że właśnie tam są powołani. Mamy tylu wspaniałych ludzi i doskonałych profesjonalistów, z których mało kto chce się zaangażować w polityce. Polityka wciąż nam kojarzy się jak najgorzej. Tymczasem Sobór Watykański II przypominał o potrzebie zaangażowania świeckich w polityce. Jan Paweł II w adhortacji posynodalnej „Christifideles laici” mówił, że działalność polityczna jest nie tylko prawem ale i obowiązkiem ludzi świeckich.

Drugi problem: jak być katolikiem w polityce? Być chrześcijańskim politykiem, tzn. kimś, kto w swej działalności na tym polu kieruje się wartościami Ewangelii oraz wskazaniami społecznego nauczania Kościoła. Mówimy, że polityka jest roztropną troską o dobro wspólne. Dobrem wspólnym będzie zawsze pokój, sprawiedliwość, poszanowanie praw człowieka, ale środki osiągania tych celów mogą być różne. Mogą być też niemoralne. Polityk chrześcijański wybiera wyłącznie środki moralne, wyrzeka się korupcji, respektuje godność człowieka, nie posuwa się do takich czy innych manipulacji, itd. Ostatecznym kryterium i podstawą pracy polityka nie powinien być sukces, ani tym bardziej korzyść materialna.

A jakie są dziś najważniejsze zadania katolików-polityków?

- Zadaniem katolickich polityków jest przepajanie porządku doczesnego duchem chrześcijańskim i czynienie świata bardziej ludzkim. Przecież to człowiek jest „drogą Kościoła”. Cały wysiłek chrześcijan zaangażowanych w polityce winien więc zmierzać, aby prawo stanowione było zgodne z prawem naturalnym. Prawo naturalne można zdefiniować jako prawo, które jest zapisane w sumieniu każdego człowieka. Jest ono do przyjęcia także dla ludzi niewierzących. Może stanowić płaszczyznę spotkania wierzących i niewierzących.

Politycy katoliccy koniecznie winni troszczyć się o zgodność prawa stanowionego z prawem naturalnym. Znaczenie prawa naturalnego bardzo silnie podkreśla Benedykt XVI. Znakomite było jego przemówienie na ten temat w Bundestagu.

 

Polityka jest definiowana jako trudna sztuka budowania kompromisu. Jakie są granice kompromisu na tym polu dla chrześcijan?

- Katolik nie może szukać kompromisu za wszelką cenę. Bywają złe kompromisy. Kompromis może powodować także degradację społeczeństwa. Chrześcijański polityk nigdy nie może zawierać kompromisu w kwestiach wiary i prawdy. Także kryteriów moralnych nie można dowolnie ustalać w ramach takiego czy innego kompromisu. Jeśli uważam, że życie jest największą wartością, to nie mogę na tym polu zawrzeć kompromisu. Są pewne, najważniejsze wartości, które dla chrześcijanina nie podlegają negocjacjom. Papież Benedykt XVI mówi o „katalogu wartości nienegocjowalnych”.

W Sejmie polityk staje często przed dylematem: albo nie będzie danej ustawy, albo będzie ona obciążona kompromisem. Jak ma z tego wybrnąć?

- Łatwiej byłoby posłom, gdyby nie mieli kompleksu by mówić wprost, że są osobami wierzącymi i w tych sprawach kierują się wskazaniami nauki Kościoła. Problem w tym, że nasza tożsamość musi być jasno określona. W takiej sytuacji o wiele łatwiej jest bronić prawdy, której większość nie akceptuje.

Zgoda, ale weźmy przykład dyskusji bioetycznej. Jak ma głosować poseł katolik, kiedy ustawa całkowicie zabraniająca nie ma żadnych szans przejścia, a obecne bezprawie trzeba ograniczyć, bo giną setki i tysiące ludzi na etapie ich życia embrionalnego? Czy nie należy zagłosować za ustawą, która zawiera pewien kompromis, ale ograniczy ten zbrodniczy proceder?

- Politycy mają działać zgodnie z sumieniem. Powiem tylko tyle i aż tyle. Trudno, aby Kościół w tej sprawie dał im inną radę. Na dodatek - w zgodzie z dobrze ukształtowanym sumieniem, które każdy chrześcijanin ma obowiązek formować. Właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu przyczynić się przez oddanie głosu do uchwalenia ustawy, która podważa zasady wiary i moralności. Nie jest to sprzeczne z zasadą, którą sformułował Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae”, a co później zostało powtórzone w „Nocie doktrynalnej o niektórych aspektach działalności i postępowaniu katolików w życiu politycznym”. Otóż zasada ta sformułowana w odniesieniu do problemu aborcji mówi, że parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy.

Sądzę, że tą zasadą można się kierować także w tej trudnej kwestii. Równocześnie należy skupić się na kształtowaniu świadomości ludzi – także parlamentarzystów - w tej dziedzinie. Popatrzmy jak wielkie zmiany w tej sferze nastąpiły jeśli chodzi o aborcję. W ciągu kilkunastu lat większość Polaków zrozumiała, że jest to niedopuszczalne zabójstwo człowieka. Dziś bardzo wiele czasu należy poświecić na kształtowanie świadomości w sferze bioetycznej. Nic dziwnego, że większość jest za in vitro, gdyż ludzie na ogół nie zdają sobie sprawy z czym się to wiąże.

Podkreślę jeszcze raz: polityk winien mieć prawidłowo ukształtowane sumienie. Wielu polityków działając zupełnie dowolnie twierdzi, że działa zgodnie z sumieniem. I tu jest poważny problem. Jest to istotne pole pracy dla Kościoła.

Czy i jakich sojuszników na scenie politycznej ma Kościół?

- Nie ukrywałbym, że ugrupowania prawicowe są naszymi naturalnymi sprzymierzeńcami. Świat wartości konserwatywnych jest znacznie bliższy chrześcijaństwu niż lewicowy sposób myślenia. Ale to nie znaczy, że z partiami tymi Kościół winien zawiązywać jakieś koalicje. Inne cele stoją przed Kościołem jako wspólnotą religijną, a inne przed partiami politycznymi.

Czym innym natomiast jest współpraca z określonymi politykami w imię obrony wspólnych wartości. Ale mogą to być politycy z różnych partii. Z tymi wszystkimi, z którymi łączą nas wartości, możemy współpracować.

W imię chrześcijańskiego uniwersalizmu Kościół nie powinien wiązać się z żadną partią. W tę pułapkę wpadł Kościół we Włoszech bezpośrednio po wojnie, nawiązując sojusz z chadecją w obawie przed zwycięstwem komunistów. Ceną jaką zapłacił, było odpadnięcie części warstw ludowych. Tymczasem każdy człowiek jest dla nas wartością, każdy winien być „drogą Kościoła”.

Kościół – jeśli chce być wierny swej powszechnej misji - musi zachować ponadpartyjność. W stosunku do polityki jego rola jest inna. Sprowadza się ona do funkcji krytycznej. Kiedy np. ktoś postuluje karę śmierci, mówimy: Nie tędy droga, to jest złe! Do Kościoła należy ocena moralna, a nie taki czy inny rodzaj politycznego zaangażowania.

Kościół docenia demokrację, ale przypomina, że musi się ona liczyć z prawami człowieka i wartościami. Jeśli demokracja nie oprze się na żadnych wartościach, to cokolwiek uczyni, będzie uchodzić za demokratyczne, a od jej decyzji nie będzie odwołania. Tak jak przypominał Jan Paweł II: demokracja bez wartości, bez poszanowania wszystkich bez wyjątku praw człowieka, łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. A niczym nie ograniczone rządy większości prowadzić mogą wręcz do tyranii.

Czy zatem radio bądź gazeta katolicka może być zarazem tubą jednego obozu politycznego?

- Jeśli dane radio nie jest organem urzędowym Kościoła i działa na swój rachunek, to taka możliwość istnieje. Musimy przyjąć, że ramach szerokiej wspólnoty Kościoła istnieje pluralizm w tych kwestiach, których nie reguluje doktryna Kościoła. A skoro ten pluralizm tak bardzo widoczny jest w mediach świeckich, to dopuszczalny musi być i w mediach katolickich. Trudno abyśmy mediom katolickim nakazywali jednomyślność w ich wyborach społeczno-politycznych. Natomiast żadne medium katolickie nie może operować językiem nienawiści, jaki pojawia się na scenie politycznej, czy w niektórych mediach świeckich.

 

Opracowywany jest list społeczny Konferencji Episkopatu, za którego przygotowanie odpowiada Ksiądz Biskup. Czego konkretnie dokument ten będzie dotyczyć i jakie problemy zostaną poddane analizie?

- Głos Episkopatu w sprawach społecznych jest niezbędny. Tym bardziej w sytuacji gwałtownych zmian jakie zachodzą w Polsce. Przyjęcia listu możemy spodziewać się na najbliższym zebraniu plenarnym Episkopatu, które odbędzie się w marcu.

Dokument stara się ogarnąć całą tę dynamiczną i złożoną rzeczywistość. Będzie przypominać podstawowe prawdy nauczania społecznego Kościoła, które winny być punktami odniesienia w otaczającej nas rzeczywistości.

List społeczny nosić będzie tytuł: „W trosce o człowieka i dobro wspólne”. Złoży się nań kilka zasadniczych rozdziałów. Pierwszy poświęcony jest promocji integralnego obrazu człowieka, stworzonego na obraz Boży i obdarzonego nadprzyrodzoną godnością. Jan Paweł II mówił wyraźnie o błędzie antropologicznym, cechującym wiele nurtów dzisiejszej cywilizacji. Wykazywał, że fałszywa koncepcja człowieka rzutuje na całość życia społecznego, gospodarczego czy politycznego. Najbardziej przerażającymi tego przykładami były całkiem niedawne, dwudziestowieczne ideologie.

Wiele miejsca poświęcimy rodzinie - jako podstawowej komórce społecznej - która winna być otaczana szczególna troską, a jej prawa nie mogą być ograniczane. Przypomnimy najbardziej podstawowe prawa rodziców, takie jak prawo do wychowania i decydowania o kształcie edukacji ich dzieci.

A czy znajdą się tam jakieś odniesienia do obecnego kryzysu gospodarczego? Jak ukazane zostanie stanowisko Kościoła w tej sprawie?

- Tak. Wiele miejsca w liście Episkopatu zajmie analiza obecnej sytuacji gospodarczej. Będziemy wskazywać na potrzebę wielu zmian. Towarzyszyć temu będzie apel o respekt dla wartości etycznych w dziedzinie ekonomii czy finansów. Luka w tym zakresie prowadzi do nieuchronnego kryzysu.

Przypomnimy m. in. o „nowej ekonomii”, o której jest mowa w encyklice społecznej Benedykta XVI. Ojciec Święty jest przekonany, że dziś – w epoce globalizacji – z powodu kryzysu ekonomiczno-finasowego coraz bardziej potrzebne staje się wprowadzenie w stosunki rynkowe zasady większej bezinteresowności, co określane jest mianem „logiki daru”. Tak więc obok przedsiębiorstw nastawionych na zysk, powinny mieć możliwość rozwoju organizacje produkcyjne, które stawiają sobie cele społeczne i wzajemną pomoc. Istniejące w różnych częściach świata liczne formy ekonomii, mające początek także w inicjatywach religijnych, pokazują, że jest to możliwe.

Z uwagą przyjrzymy się także relacjom miedzy pracownikiem a pracodawcą. Jasno musimy powiedzieć, co jest nieetyczne. Za niesprawiedliwe uważamy wszelkie działania, które godzą w podstawowe prawa pracownicze. Niedopuszczalne jest zmuszanie pracownika do bezpłatnej pracy w godzinach nadliczbowych, zmuszanie do pracy w niedzielę czy dni świąteczne, bądź ograniczanie prawa do zrzeszania się z związkach zawodowych. Zaapelujemy, by wzajemne stosunki między przedsiębiorcami a pracownikami opierały się na zasadzie solidarności, wzajemnego szacunku i życzliwości.

Cały rozdział poświęcony będzie emigracji. Człowiek pracujący poza swym ojczystym krajem narażony jest w znacznie większym stopniu na szkody o znaczeniu moralnym. Z bólem patrzymy na rosnące rzesze „eurosierot”, czyli dzieci pozbawionych rodziców ze względu na ich pracę na obczyźnie. Poruszony zostanie problem emigracji młodych i dobrze wykształconych ludzi, co stanowi swego rodzaju „drenaż mózgów”.

Z niepokojem patrzymy, że Polska staje się dziś krajem tranzytowym dla handlu ludźmi. Zatrudniane na czarnym rynku kobiety najczęściej pozbawione są elementarnych ludzkich i pracowniczych praw, a nawet stają się ofiarami różnych form wykorzystywania seksualnego.

Obserwując polską scenę polityczną mamy często wrażenie, że ulega ona swego rodzaju „zdziczeniu”. Czy biskupi zajmą się tą kwestią.

- Oczywiście, będziemy apelować o etyczne standardy w życiu politycznym. Zgodnie z katolicką nauką społeczną polityk winien kierować się prawym sumieniem i cnotami: roztropności, męstwa, umiaru, sprawiedliwości i prawdy. Zdecydowanie przeciwstawimy się traktowaniu konkurentów politycznych jak wrogów, których należy zwalczać za pomocą wszystkich możliwych środków – co niestety staje się standardem. Będzie więc mowa m. in. o języku debaty politycznej.

Niepokój biskupów – co zostanie wyrażone w przygotowywanym liście - budzą również wzmagające się ataki na Kościół w celu pozyskania w ten sposób kapitału politycznego. Ośmieszanie Kościoła, jego nauki moralnej i działalności. Niesprawiedliwe oskarżanie jest nieetyczne i budzić winno zdecydowany sprzeciw.

Biskupi zaapelują o większe zaangażowanie polityczne ze strony chrześcijan. Przypomną, że prawo i obowiązek uczestniczenia w polityce dotyczy wszystkich i każdego, chociaż formy tego udziału i płaszczyzny, na jakich się to dokonuje, mogą być różne. Chrześcijańskim obowiązkiem jest przecież korzystanie z tych możliwości, jakie daje demokracja w zakresie udziału we władzy bądź jej kontroli w interesie dobra wspólnego.

Będzie też mowa o prawie Kościoła do udziału w życiu publicznym. Każdy wierzący ma prawo do wyznawania swej religii, nie tylko indywidualnie ale zbiorowo, nie tylko prywatnie ale publicznie.

Na zakończenie zajmiemy się kulturą i mediami. Podziękujemy tym dziennikarzom, którzy w sposób godziwy i odpowiedzialny wykonują swą pracę. Krytyce poddamy rozpowszechnione wśród ludzi mediów postawy, służące jedynie sensacji lub poklaskowi. Zastraszający jest dziś stopień komercjalizacji mediów. Naczelnym kryterium staje się łatwa sprzedawalność i osiągany w ten sposób zysk. Powiemy stanowcze „nie” takiemu warsztatowi pracy dziennikarskiej, który kreuje rzeczywistość, zamiast ją relacjonować, komentować i wyjaśniać.

 

Czego poza listem możemy się spodziewać od Rady Episkopatu ds. Społecznych?

- Mogę zapowiedzieć „nowe otwarcie” w działaniach Rady Społecznej, która odtąd będzie częściej zabierać głos. Składać się będzie z fachowców - ok. 12 osób. Będziemy tworzyć zespoły tematyczne. Sadzę, że należy wykorzystać doświadczenie rad społecznych działających w niektórych diecezjach. Planujemy serię dokumentów dotykających newralgicznych kwestii społecznych.

Żyjący przed wojną słynny dominikanin o. Jacek Woroniecki charakteryzował polski katolicyzm jako: „kapliczkowy”, fideistyczny i emocjonalny. Czy ta analiza pasuje do czasów dzisiejszych?

- Mam duży dystans do tego rodzaju typologii. Co prawda porządkują nam myślenie, ale niczego nie wyjaśniają, a często służą do zbyt jednostronnej oceny. Jestem przekonany, że – przy analizie polskiej religijności – bardziej należy skupić uwagę na jej żywotności, oraz na pytaniu czy i na ile jest ona źródłem pozytywnej, twórczej inspiracji w różnych dziedzinach życia. A jeśli chodzi ocenę „jakości” naszej religijności , to lepiej wprost postawić pytania na ile karmi się ona Bożym Słowem i czy swą siłę czerpie z sakramentów?

Oczywiście jestem świadom licznych niedociągnięć czy niebezpieczeństw jakie zagrażają naszej religijności. Nurt sekularyzacji, choć powoli ale coraz szybciej dotyka wspólnotę polskich katolików. Odpowiedzią Kościoła winno być inspirowanie nurtu zachęcającego do pójścia w głąb, czyli kształtowanie nowej jakości życia chrześcijańskiego. I tak się dzieje. Coraz wyraźniej wyodrębnia się grupa katolików w pełni świadomych i zaangażowanych. Obecnie mamy blisko 2,5 mln członków ruchów i stowarzyszeń katolickich, którzy wielką wagę przywiązują do formacji duchowej i angażują się w życie wspólnoty Kościoła.

A jaka jest specyfika katolicyzmu na Śląsku?

- Katolicyzm śląski charakteryzuje z pewnością „kościelność”, tzn. głęboki związek ludzi z Kościołem i rozwinięta działalność społeczna Kościoła. Duszpasterstwo zawsze stało tu na wysokim poziomie. Ślązacy uznają duchownych za naturalnych liderów. W okresie zaborów księża pełnili tu rolę przywódców broniących przed germanizacją. Szczególnie widoczne było to w okresie plebiscytu i powstań śląskich.

Kościół na Śląsku nigdy nie przestał być blisko ludzi. Na tym bazował m. in. program duszpasterski bp. Herberta Bednorza, nazywanego biskupem robotników. Olbrzymią rolę w kształtowaniu religijności Ślązaków odegrało sanktuarium w Piekarach i pielgrzymki mężczyzn. Było to publiczne forum, na którym wołano o wolne niedziele i poszanowanie podstawowych praw pracowniczych. Kościół przez dziesięciolecia mówił w imieniu górników i innych robotników.

Ze Śląska wywodzi się ruch oazowy. Także wiele innych duszpasterstw specjalistycznych. Przy tym śląski katolicyzm cechuje duże otwarcie na laikat i dobre relacje między kapłanami a świeckimi.