Rośnie świadomość powszechności Kościoła

KAI |

publikacja 25.11.2011 20:40

Przekonuje o tym ks. Leszek Krzyża, dyrektor Biura Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie

I w Polsce, i na Wschodzie rośnie świadomość powszechności Kościoła katolickiego. Tam katolicyzm przestaje być utożsamiany z Polską, tu coraz częściej świadomie wspieramy Kościół powszechny a nie tylko naszych rodaków na Wschodzie – uważa ks. Leszek Kryża, dyrektor Biura Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie. 4 grudnia, w druga niedzielę Adwentu planowana jest kolejna zbiórka na rzecz katolików zza wschodniej granicy.

KAI: Kierowanie Biurem Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski objął Ksiądz po tragicznej śmierci ks. Józefa Kubickiego...

Ks Leszek Krzyża: Ks. Kubicki był moim współbratem ze zgromadzenia chrystusowców. Przez ostatnie 9 lat byłem proboszczem polskiej parafii w Budapeszcie. A wcześniej przez 6 lat zajmowałem się chrystusowcami pracującymi na Wschodzie - Białorusi, Ukrainie i Kazachstanie. Polegało to głównie na tym, że stale podróżowałem i teraz to doświadczenie bardzo mi się przydaje.

Biuro prowadzi doroczną zbiórkę ogólnopolską, która jest nagłaśniana w mediach, ale prowadzi również mniej widoczną pracę na co dzień.

- Pracujemy intensywnie, a nawet bardzo intensywnie przez cały rok. Jestem tu dopiero od kilku miesięcy, ale nie ma dnia, żebym nie przyjmował gości ze Wschodu. Trzeba bowiem umiejętnie rozdawać zebrane pieniądze, spotykać się z ludźmi, słuchać ich potrzeb. Przyjeżdżają tu ludzie z Litwy, Łotwy, Estonii, Kirgistanu i ja jestem pod ogromnym wrażeniem ich zaangażowania, entuzjazmu, tym bardziej, że wiem w jak trudnych warunkach mieszkają.

W ubiegłym roku Polacy przekazali na rzecz pomocy Kościołowi na Wschodzie ponad 2 mln zł.

- To bardzo duża kwota, zważywszy, że zbiórek na różne cele jest w ciągu roku sporo. Polacy potrafią się dzielić z innymi, choć sami nie mają wiele. Ich ofiarność spotyka się z ogromną wdzięcznością, żaden grosz się nie marnuje.

Jakie są najpilniejsze potrzeby Kościoła katolickiego na Wschodzie?

- Ciągle jeszcze trzeba tam dużo remontować, niekiedy budować od zera. Nie tylko kościoły. Duszpasterze nie mają gdzie mieszkać lub żyją w bardzo mizernych warunkach bytowych. Ale widać też, że z inwestycji budowlanych przechodzimy na inwestycje personalne. Coraz więcej środków przeznacza się na „strawę duchową” – pomoce duszpasterskie, katechetyczne.

Potrzeba księży, zakonnic?

- To również jest nieustająca potrzeba. Pierwsi księża i zakonnice pojechali na Wschód 20 lat temu. W naturalny sposób następuje teraz wymiana pokoleniowa – po dwóch dekadach pracy część kapłanów wraca, jadą tam inni.
W czasie wakacji mój poprzednik, ks. Kubicki, prowadził w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie spotkania formacyjne dla osób wybierających się do pracy w Kościele na Wschodzie. W tym roku ja je poprowadziłem. Osoby mające wyjechać na Wschód dowiadują się na tych spotkaniach o specyfice geograficznej, politycznej i duchowej. Spotykają się z księżmi i zakonnicami, którzy przyjeżdżają do Polski na urlop. W Centrum Formacji zawiązują się pierwsze przyjaźnie między osobami, które potem będą pracować obok siebie. Choć „obok” to symboliczne określenie, bo istnieją rejony, gdzie parafie dzieli tysiąc kilometrów.

 

Czy osoby świeckie są potrzebne?

- W tym roku przygotowuje się do wyjazdu na Wschód 12 osób – księża, zakonnice, bracia zakonni oraz dwie osoby świeckie. Świeccy także są bardzo potrzebni – szczególnie ich świadectwo życia, którym ewangelizują. Poznałem rodzinę z czwórką dzieci, która wyjechała do Kazachstanu, na tereny pustynne, na duchową pustynię. I tam ich świadectwo zwyczajnego życia, pełnego modlitwy i wiary w Boga jest znakiem zapytania dla miejscowych. Wokół tej rodziny tworzy się grupa ludzi zainteresowana Panem Bogiem. To jest praca ewangelizacyjna.

Trzeba pamiętać, że kraje postsowieckie nie są rejonami misyjnymi. Tam mówiono o Bogu od tysiąca lat, ale wykreślono Go z życia ludzi na kilka dekad. Od dwudziestu lat można znowu głosić tam Dobrą Nowinę, ale trzeba się liczyć z wielością wyznań. Nie chodzi tylko o dialog z Kościołem prawosławnym. Bo gdy tylko pojawiła się możliwość zagospodarowania dusz ludzkich spragnionych Boga, na Wschód pojechały też sekty. Jest ich naprawdę dużo.

Jak Ksiądz ocenia - czy Polacy pomagają Kościołowi na Wschodzie mając na myśli swoich rodaków czy też jednak mają świadomość, że wspierają Kościół powszechny?

- Sądzę, że ta świadomość odpowiedzialności za Kościół powszechny jest coraz większa, że już nie tylko wspieramy z myślą o rodakach. Zmiany postrzegania Kościoła katolickiego następują też po tamtej stronie. Rzeczywiście był czas, kiedy Kościół katolicki utożsamiano z Polską, a katolików z Polakami. Dziś się to zmienia. Cała mądrość duszpasterstwa na Wschodzie polega właśnie na tym, by zachować polskość mieszkających tam naszych rodaków i jednocześnie powszechność Kościoła katolickiego. Nasi rodacy mają piękne dziedzictwo polskie, wiele za Polskę i wiarę wycierpieli, trzeba to doceniać i szanować. Z drugiej strony trzeba pokazać, że katolikiem może być i Ukrainiec, i Litwin.

Zbiórka na rzecz Kościoła na Wschodzie odbywa się co roku w drugą niedzielę Adwentu. Czy zmieni się jej formuła, będą nowe inicjatywy?

- Zbiórka jak co roku będzie do puszek po każdej mszy św. Do tego są przyzwyczajeni ofiarodawcy. Jest też grupa osób, które wspierają Biuro przez cały rok. Trzeba też wspomnieć o wymianie modlitewnej. W czasie gdy my w Polsce zbieramy datki i modlimy się za katolików na Wschodzie, tam katolicy modlą się za ofiarodawców.