Papież prowokacją dla stylu życia Niemców

KAI |

publikacja 17.09.2011 10:22

Od papieża możemy oczekiwać bardzo ważnego przesłania. Może nawet czegoś w rodzaju „testamentu Benedykta”, który pozostawi swoim rodakom – powiedział niemiecki dziennikarz, Peter Seewald. Papież odwiedzi swoją ojczyznę w dniach 22-25 września.

Papież prowokacją dla stylu życia Niemców Roman Koszowski Benedykt XVI

Czego oczekuje Pan od wizyty Benedykta XVI w Niemczech?

Peter Seewald: Nasze społeczeństwo stanęło przed olbrzymimi problemami. Cała nasza planeta popadła w dramatyczne zamieszanie i jest w stanie wzburzenia. Powstaje pytanie: Co właściwie się dzieje? Co się stało, że znaleźliśmy się na równi pochyłej? Kto wpędził nas w to szaleństwo? Teraz potrzebujmy odpowiedzi, która nie będzie się opierać na trendach i modach, lecz dotknie istoty rzeczy. Musi ją dać ktoś, kto ma odwagę powiedzieć nam prawdę, nawet, gdy ona jest niewygodna. „Budujcie nie na piasku, lecz na skale” – powiedział Jezus. Wizyta wikariusza Chrystusa jest szansą, aby wyrwać ludzi z letargu. Benedykt XVI jest nie tylko świetnym myślicielem, lecz również pasterzem, który kocha ludzi. Jest tym, który z miłości i troski o przyszłość stara się nam pomóc. Idzie za Chrystusem, który nie był władcą, lecz sługą sług i jest nauczycielem narodów do końca czasów. Każdy następca Jezusa jest obdarzony szczególnym charyzmatem. Jest stróżem Tajemnicy, krzewicielem prawdy, budowniczym mostów. Buduje mosty nie tylko między narodami, lecz także między człowiekiem a Bogiem, między niebem a ziemią. Benedykt XVI nie jest żadną szarą eminencją, lecz tym, który niesie światło w ciemności. W takim kontekście powinna być postrzegana jego wizyta w Niemczech.

Co da Niemcom ta wizyta?

– Niemcy są ciężkim terenem. Z powodu naszej szczególniej historii brakuje nam obecnie tożsamości. Nie wiemy skąd przybyliśmy, kim jesteśmy. Zacytuję pytanie Małgorzaty z „Fausta” Goethego: „Co sądzisz o religii?” Odpowiedź na to pytanie stanowiła istotę i los tego narodu. Odpowiedzią było prawie tysiącletnie Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, które kształtowało Europę. To był rozkwit niemieckich miast, które powstawały wokół katedr, pierwsze uniwersytety, które przygotowywały epokę nauki, żydowsko-chrześcijańskie mieszczaństwo, które dawało europejskiej kulturze główne impulsy. Był to też podział Kościoła. To na niemieckiej ziemi świat łaciński rozpadł się na dwie części. W znacznym stopniu z odpowiedzi lub jej braku na pytanie o religię zrodził się tutaj diaboliczny reżim, który spowodował największy pożar wszystkich czasów i doprowadził do Holokaustu. Obecnie we wszystkich dziedzinach życia dominuje u nas pogańska kultura. Dla chrześcijaństwa jest to czas egzaminu. Dlatego pierwsza oficjalna wizyta w ojczyźnie jest dla następcy św. Piotra szczególnie ważna. Nie jesteśmy już w początkowej fazie jego pontyfikatu. Od papieża możemy oczekiwać bardzo ważnego przesłania. Może nawet czegoś w rodzaju „testamentu Benedykta”, który pozostawi swoim rodakom.

Nie denerwują Pana zapowiadane antypapieskie protesty?

– Papież jest prowokacją dla stylu życia wielu ludzi. To tak, jakby postawić przed nimi lustro, a to nie zawsze jest przyjemne. Dla innych, papież jest największym wrogiem, który im pozostał. Sądzą oni, że jest to rzeczywiście wróg postępu. To, że przeciwnik nie daje im wystarczających argumentów do ataku, czyni ich jeszcze bardziej agresywnymi. Budują kukłę, fałszywy i wyimaginowany obraz, aby wróg był bardziej niebezpieczny, aby tym samym usprawiedliwić swoją wojenną retorykę i demagogię. Pokazują tolerancję „tolerancyjnych”, którzy chcą nieograniczonej wolności, lecz nie chcą być tolerancyjni, jeśli chodzi o rzeczy, które im nie pasują. „Kolorowa republika” brzydko wygląda na tle przedstawiciela katolickiej wspólnoty wiary. Ostatecznie taki szał i ogłupiane społeczeństwa wychodzi papieżowi na dobre. Ludzie widzą, że jest zupełnie inaczej, że jest to karykatura papieża. Tak było w czasie wizyty w Anglii i nie inaczej będzie w Niemczech. Rozczarowują mnie także protestanckie media, które nieprzerwanie mówią o braterstwie, a w słowach powitania chcą wylać swoją żółć na papieża.

Dlaczego papież jest tak kontestowany? Pomijając, że Benedykt XVI jest głową Kościoła katolickiego, ale jest pierwszym od 500 lat papieżem Niemcem, wielkim autorytetem światowej rangi, wielkim powodem do dumy....

– To jest również wynik dramatycznego rozwoju naszego społeczeństwa, który człowieka uczynił miarą wszystkich rzeczy i pielęgnuje do granic możliwości własne ego. Paradoks polega na tym, że większość protestujących nie wie nic o wierze, nic o Kościele, ale w każdym przypadku wie, że wszystko, co z nim związane, jest złe. Nie stawiają żadnych pytań o historię Kościoła, jego błędy i ograniczenia. Nie widzą, że Kościół w istocie rzeczy reprezentuje kulturę umiarkowania, cywilizację pokoju i solidarności, połączoną w wielkim związku z Bogiem w dziejach, które dążą do ostatecznego kresu, a ten jest oczywiście początkiem nowego. Bardzo trafnie wybrano hasło papieskiej wizyty: „Gdzie Bóg – tam przyszłość”. Tam gdzie nie ma Boga, tam nie ma żadnej przyszłości.

Gdzie tkwią korzenie tej krytyki?

– Problem ten ma w Niemczech wiele warstw. Ma na pewno związek z podziałem Kościoła, naszymi winami jako narodu, brakiem tożsamości, a także zgranym już antyrzymskim i antykatolickim kompleksem. Katolicy byli w tym kraju często prześladowani. W czasach bismarkowskiego „kulturkampfu” tracili obywatelskie prawa, a w czasach nazistowskich traktowani byli jako „wrogi element”. Naziści powtarzali: najpierw zlikwidujemy Żydów, a później ich przyjaciół.
Krytyka papieża i Kościoła rzymskokatolickiego nie jest zabroniona, ale musi być rzetelna. Jeśli politycy i spece od mediów uprawiają ją w stylu jakobińskim używając gilotyny, to to już nie są żarty. Tak się stało przy skandalach nadużyć seksualnych dokonywanych przez ludzi Kościoła. Większość mediów przekroczyła wszelkie standardy przyzwoitego dziennikarstwa. Albo weźmy antypapieską i krytyczną wobec Kościoła organizację „Wir sind Kirche” (My jesteśmy Kościołem), która skupia niewielką liczbę zwolenników i od 15 lat niczego istotnego nie dokonała, ale w niemieckich mediach poświęca się czasami o wiele więcej uwagi niż wszystkim biskupom razem wziętym. Dlatego też trudno teraz powiedzieć, jakie są rzeczywiste nastroje w kraju przed wizytą papieża. Patrząc na media publiczne wydaje się, że nikt w Niemczech nie interesuje się Benedyktem XVI. Z drugiej strony rzeczywistość jest inna. Jego książki cały czas zajmują czołowe pozycje na listach bestsellerów.

Benedykt XVI jest świadomy krytyki swojej osoby i Kościoła?

– Papież jest tego świadom i wie też, że Kościół nigdy nie upadnie. Kryzys jest także formą stale zdawanego egzaminu z tego w jakiej znajduje się kondycji. Podobnie było w czasach Jezusa, gdy wielu jego zwolenników odłączyło się od niego poszukując innego mesjasza a nawet kreowało pseudomesjaszy. Nie jest też prawdą, że niemiecki Kościół jest krytyczny czy wrogi papieżowi. W pierwszych czterech latach jego pontyfikatu mówiło się nawet o „gorączce z powodu Benedykta”. Papież na rankingowej liście najważniejszych współczesnych myślicieli niemieckich wyprzedził nawet Güntera Grassa. Dzisiaj wielkie katolickie wydarzenia w Niemczech są organizowane przede wszystkim nie przez osoby krytycznych wobec Rzymu, lecz ludzi oddanych papieżowi. Niezwykłe jest również to, że wiele ruchów kościelnych rzeczywiście emanuje świeżością i żywotnością, rozpala w ludziach wiarę, idzie za następcą św. Piotra podczas, gdy stare stowarzyszenia kościelnych funkcjonariuszy powoli wysychają. Do tego dochodzi nowa generacja księży, która pragnie prawdziwie świętego życia bez fidrygałków zgodnych z tzw. duchem czasu.

Kościół w Azji i Afryce kwitnie, a w Niemczech i Europie liczba wiernych dramatycznie spada. Na pewno jest to jedna z większych trosk papieża z Niemiec....

– Jasne. Na pewno martwi go spadająca liczba wiernych. Choć podobne zjawisko widzimy w spadku członków związków zawodowych czy partii politycznych. Na przykład liczba członków SPD spadała z 1 mln do 500 tys. Z drugiej strony nie można zapominać, że nadal 50 mln mieszkańców Niemiec należy do dwóch Kościołów chrześcijańskich: katolickiego i ewangelickiego. Nie jest to mała trzódka. Co niedziela do Kościoła przychodzi ponad 3 mln katolików. Nie można rozpaczać, gdyż stanowimy bardzo ważną społecznie grupę. Natomiast Europa ma i będzie miała dla Kościoła powszechnego zasadnicze znaczenie. Europa nie utonie jeśli upadnie euro, jak głosi pani Merkel. Europa upadnie jeśli upadnie chrześcijaństwo. Dlatego papież Ratzinger za najważniejsze zadanie uznał nową ewangelizację i dając dla niej organizacyjne podstawy utworzył specjalne „ministerstwo” w Watykanie.

Czy Bóg i chrześcijaństwo ma jeszcze przyszłość w Niemczech?

– Zobaczymy. Na razie widzimy, że wraz z zanikaniem wiary i Kościoła w życiu społecznym nasza edukacja i więzi społeczne oraz podstawy naszej kultury ulegają coraz większej erozji. W pewnym sensie umieramy duchowo z pragnienia. W preambule ustawy zasadniczej Republiki Federalnej Niemiec są słowa: „w odpowiedzialności przed Bogiem”. Nie możemy o tym zapomnieć. Mamy jeszcze przed oczyma, do jakiej katastrofy mogą doprowadzić bezbożne reżimy. Nie możemy dalej prowadzić błazeńskiej gry, kierować się niepohamowaną żądzą, tańczyć na wulkanie wraz z lansowaną przez wysokich kapłanów mediów „religią społeczeństwa obywatelskiego” będącą dziką mieszaniną konsumizmu, ubóstwienia kapitału i własnego ego. Chrześcijaństwo jest niebezpieczne – szepczą nam do ucha. Dlaczego nikt nie wskazuje, jak niebezpieczny jest ateizm. Czyż nie przeżyliśmy tak niedawno stulecia dalekiego od Boga? Stulecia, które amerykański pisarz Louis Begley nazwał „szatańskim requiem”. Musimy cały czas pamiętać, że chrześcijańska wiara wiąże się z kulturą, prawem, społecznymi strukturami, właściwym obchodzeniem się z naturą i jest podstawą całości ludzkiego życia. Widzimy jak całe społeczeństwa zapominając o tym, po prostu głupieją. Kiedyś było tak, że „wolność przed Bogiem” gwarantowała autonomię i godność jednostki. Dzisiaj widzimy jak jednostka jest zniewalana i wyobcowana, jak jest wykorzystywana jako nośnik danych i kierowana pod dyktando mód.

Jak Kościół w Niemczech odpowiada na te wyzwania współczesności?

– Czasy dynamicznie się zmieniają i Kościół chcąc być prawdziwie nowoczesnym musi walczyć o dobro społeczeństwa, aby rzeczywiście ono przetrwało, nie ślepo eksperymentować lecz korzystać z bogatej przeszłości, będąc uzbrojonym w duchowy pancerz i właściwe normy. Obecna dyskusja nad wewnątrzkościelnymi reformami pokazuje przede wszystkim to, jak dosłownie Kościół w Niemczech został sparaliżowany i stał się zimny w sensie letniości wiary. Jeśli dzień i noc dyskutuje się nad drugorzędnymi tematami, to na gmachu Kościoła muszą pojawić się rysy. Weźmy niekończącą się dyskusję nad celibatem i ordynacją kobiet. Nikt poważnie nie traktuje tego, że ludzie masowo będą szturmować kościoły jeśli nasi księża będą żonaci, a za ołtarzem staną kobiety. Kościół ewangelicki ma to wszystko. Do świątyń protestanckich chodzi o wiele mniej wiernych niż do katolickich. Także żadnego młodego człowieka nie zachwycają już duszpasterskie eksperymenty z lat 70. XX w. Obecnie młodzi chrześcijanie poszukują autentyczności i niezafałszowania. Są rzeczywiście niedopasowani do świata i myślą niekonwencjonalnie. Zarażają swoją wiarą.

Nazywany jest Pan „żarliwym wielbicielem papieża”. Zgadza się pan z tą opinią?

– Ci którzy mnie tak nazywają robią to trochę ze złośliwości. Taka charakterystyka pobrzmiewa trochę fanatyzmem, nadmierną gorliwością i ślepym posłuszeństwem. Jako dziennikarz zachowuję profesjonalny dystans. Jako katolik oczywiście opowiadam się za moją wiarą i moim papieżem, którego uważam za wielki dar dla tego kraju, za osobowość, przez którą prześwieca niemiecki geniusz jak przez Bacha, Mozarta i Goethego. Pytam się ciągle: dlaczego Joseph Ratzinger? Dlaczego papież Niemiec po papieżu Polaku? Dlaczego Niemiec i do tego uczony o kryształowo czystym sposobie myślenia? Dlaczego mamy go teraz na przełomie czasów i wielkiego zamętu, które tak bardzo wszyscy odczuwamy?


Rozmawiał Krzysztof Tomasik

Peter Seelwald (ur. 1954), niezależny publicysta. Był redaktorem i publicystą w niemieckich tygodnikach „Der Spiegel”, „Stern” oraz w magazynie dziennika „Süddeutsche Zeitung”. Jest autorem kilku książek o kardynale Josephie Ratzingerze m.in. wywiadu-rzeki „Sól ziemi” – na temat chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego u progu XXI wieku oraz „Bóg i świat”. W zeszłym roku ukazał się jego wywiad z Benedyktem XVI pt. „Światłość świata”, który stał się światowym bestsellerem. W Polsce książki Seewalda wydała m.in. oficyna „Znak”.