Mur cypryjski

Jacek Dziedzina

GN 48/2008 |

publikacja 01.12.2008 15:29

Po blisko 35 latach odżyła nadzieja na zjednoczenie Cypru.

Mur cypryjski fot. PAP/EPA/KATIA CHRISTODOULOU Nikozja, stolica Cypru, podzielona na część grecką i turecką. Na zdjęciu: Niedawno otwarto znowu przejście graniczne między dwiema stronami miasta

To jeden z najdziwniejszych członków Unii Europejskiej. Wewnętrzna granica, podzielona (jak niegdyś Berlin) stolica Nikozja, gęste zasieki i ciągle widoczne ślady kul na budynkach pogranicza. Formalnie cały Cypr przystąpił do Wspólnoty w 2004 r. Faktycznie – tylko południowa część grecka korzysta z praw członkowskich. Druga część to Turecka Republika Cypru Północnego – samozwańcze państewko, nieuznawane przez nikogo, poza nim samym i patronującą mu Turcją. Wydawałoby się, że sytuacja jest patowa i wyspa jest skazana na trwały podział. Jednak zamieszkujący ją po dwóch stronach Grecy i Turcy usiedli znowu do stołu rozmów. Wznowione w listopadzie rozmowy przywódców obu części Cypru są interesujące nie tylko z powodu męczącego wszystkich podziału. Ewentualne zjednoczenie wyspy będzie też oznaczało otwarcie kolejnej furtki dla członkostwa Turcji w UE.

Rany z tradycjami
– Panie drogi, co oni tam z kościołami zrobili... Sam widziałem, jak zamienili niektóre na obory i trzymają w nich zwierzęta – opowiadał mi Stavrós, mieszkaniec południowej części Cypru. W czerwcu tego roku przejechałem wyspę wzdłuż i wszerz. Część północną i południową. Przy aromacie cypryjskiej kawy i ziołowym zapachu tytoniu z fajek wysłuchałem niejednej historii wzajemnych pretensji. Według Greków, część północna od 1974 roku pozostaje po prostu pod turecką okupacją. Z kolei Turcy wierzą, że mają święte prawo do tych terenów. I pamiętają Grekom czystki etniczne. Ze wzajemnością. Grecy zamieszkiwali Cypr już kilkanaście wieków przed Chrystusem. W okresie wczesnochrześcijańskim wyspa była jedną z prowincji rzymskich. Piętno na historii wycisnęło najpierw podbicie Cypru przez krzyżowców w XII w., a następnie udana ofensywa turecka w XVI w. Grecy cypryjscy (prawosławni) początkowo witali muzułmanów jak wybawców, którzy przegonili łacińskich zarządców. Z czasem jednak okazało się, że nowi władcy swoją polityką doprowadzili do stopniowego wyludnienia wyspy. Między innymi z tego powodu zrodziła się idea „enosis”, czyli przyłączenia Cypru do Grecji. Jej gorącym zwolennikiem był już w połowie XX w. zwierzchnik Cypryjskiego Kościoła Prawosławnego Makarios III, późniejszy... prezydent wyspy.

Powstała grecka partyzantka EOKA, która miała swój sztab dowodzący w klasztorze Kykko, w górach Troodos, jednym z najsłynniejszych w świecie prawosławnym. Partyzanci dali się we znaki jednak nie tyle cypryjskim Turkom, co swoim ziomkom, którzy ich nie popierali. Sam Makarios zaczął później odchodzić od „enosis” i chciał niepodległości Cypru oraz ograniczenia praw Turków. Musiał uciekać, bo dawni sojusznicy próbowali dokonać na niego zamachu. I tę sytuację wykorzystała Turcja, która w lipcu 1974 r. rozpoczęła inwazję na Cypr. Skończyło się tym, co jest dzisiaj – podzieloną wyspą, z grecką większością na Południu i turecką na Północy. I z podzieloną stolicą Nikozją – w połowie turecką, w połowie grecką.

Skąd masz towar?
Obie części są oddzielone strefami buforowymi. Jedną kontrolują Brytyjczycy, drugą – międzynarodowe siły ONZ. Plażujący na wybrzeżu turyści nawet nie wiedzą, że kilkadziesiąt kilometrów dalej krajobraz już rajski nie jest. W tym miejscu można odnieść wrażenie, że Cypr to jedne wielkie koszary. Ogrodzone zasiekami i wieżami kontrolnymi strefy buforowe mają stanowić zaporę w sytuacji ewentualnego wznowienia konfliktu. Można wjechać do części północnej, ale najpierw trzeba minąć punkt graniczny. Przeżyłem to w czerwcu: kontrola paszportów przez cypryjskich Greków, potem Turków. Musiałem także wykupić nowe ubezpieczenie na samochód, bo to z Południa tutaj jest tylko bezużytecznym papierkiem. Trzeba zaopatrzyć się w nową mapę, bo greckie nazwy z map kupionych na Południu tutaj po prostu nie istnieją, zastąpione przez tureckie. Mimo wszystko nie czuć napięcia między pilnującymi przejścia Turkami i Grekami. Wszyscy są już chyba zmęczeni przedłużającym się podziałem. W drodze powrotnej z północy grecki celnik z wyraźną niechęcią zapytał, czy przywozimy „stamtąd” jakieś towary. Przepisy zakazują wwożenia czegokolwiek z samozwańczej republiki na południe.

Cena zgody
Przejawy ocieplenia wzajemnych relacji widziałem także w Nikozji, podzielonej stolicy Cypru. Mimo że na wzgórzu ciągle widać prowokacyjną flagę turecką i Tureckiej Republiki Cypru Północnego ułożoną z kamieni. I mimo że wejście do kościoła Świętej Trójcy ciągle jest w części greckiej, a prezbiterium... wychodzi już na część turecką. Jednak niedawno uruchomiono przejście dla pieszych między podzielonymi stronami stolicy. Wszystkim coraz bardziej zależy na w miarę rozsądnym zakończeniu konfliktu. Odważny sygnał pojednawczy dał grecki prezydent Cypru, Demetris Christofias. Zapowiedział, że Cypr jest gotów poprzeć starania Turcji o członkostwo w Unii Europejskiej. Ta radykalna zmiana tonu rzeczywiście może okazać się kamieniem milowym na drodze do pojednania. Turcja zdaje sobie sprawę, że nieuregulowanie kwestii cypryjskiej jest poważną przeszkodą w jej europejskich aspiracjach. Powstaje zatem niezręczna sytuacja. Wszyscy w Unii chcieliby zjednoczenia wyspy, która przecież stała się członkiem klubu państw, w których zniesienie granic jest jedną z części tożsamości. Jednocześnie nie wszyscy są entuzjastami przyłączenia się do tego klubu państwa muzułmańskiego. A zjednoczenie Cypru da, jeśli nie zielone, to przynajmniej słabo pomarańczowe światło dla zwolenników tego projektu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.