Życiorys papieża Benedykta XVI

ter/www.b16.pl

publikacja 03.04.2007 14:03

Kard. Ratzinger należał do grona najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Mówi się nieraz, że bez niego pontyfikat Jana Pawła II i "polityka" Watykanu miałyby zupełnie inny kształt. Był jednym z pracujących w tle "inżynierów" Soboru Watykańskiego II.

Życiorys papieża Benedykta XVI Henryk Przondziono/Agencja GN Benedykt XVI

Odpowiedzialny za czystość wiary katolickiej niemiecki hierarcha bywał nazywany "pancernym kardynałem", choć jest człowiekiem dialogu, wielkiej otwartości, prostoty i pokory. Mówiąc o działalności Kongregacji, zawsze podkreślał kolegialny tryb jej pracy. Zaliczając się do ścisłego grona najwybitniejszych współczesnych teologów, kardynał często mówił, że jest najzwyklejszym chrześcijaninem i chce bronić pokornej wiary zwykłych ludzi przed wyniosłością teologów. Raziła go wiara "przecedzona", jaką często spotyka się w środowiskach intelektualnych. O wierze pisał i mówił językiem prostym i klarownym, ujawniając zawsze fascynację Kościołem i tradycją.

Słynne jest powiedzenia Ratzingera, że "to jest Jego – czyli Chrystusa – Kościół, a nie poletko doświadczalne teologów". Teologowie mają być "współpracownikami prawdy". Teologia niemieckiego kardynała jest bliska życiu, mocno osadzona w kontekście rzeczywistych pytań i problemów egzystencjalnych.

Urodził się 16 kwietnia 1927 r. w Marktl, w diecezji pasawskiej, w głęboko katolickiej rodzinie bawarskiej. Ojciec był bardzo pobożny, wymagający i sprawiedliwy; religijność matki była ciepła, serdeczna i jasna – wspomina kardynał. Wcześnie odkrył w sobie powołanie pedagogiczne, chciał przekazywać wiedzę, uczyć, pisać. Jako student seminarium niemal automatycznie został wcielony do Hitlerjugend, choć absolutnie się z tą organizacją nie utożsamiał. W 1943 r. skierowano go do służby w obronie przeciwlotniczej. Pod koniec wojny dostał się do niewoli i z amerykańskiego obozu jenieckiego został zwolniony w lipcu 1945 r. Po święceniach 29 czerwca 1951 r. pracował jako wikary i katecheta w Monachium. Co niedzielę mówił kazania dla dzieci (być może tu zrodziła się prostota i jasność jego teologicznego języka), które cieszyły się wielką popularnością i gromadziły coraz więcej dzieci i dorosłych. Prowadził też duszpasterstwo młodzieży. Na pogrzeby jeździł przez miasto na rowerze.

Rok później podjął pracę w seminarium duchownym, rozpoczynając tym samym swoją drogę naukową. Ze względu na odwagę w badaniach, krytyczne opinie i nowoczesne podejście do teologii miał poważne problemy z habilitacją, którą jednak w końcu obronił. Był profesorem teologii na uniwersytetach w Monachium, Bonn, Münster, Tybindze i Ratyzbonie. Studentów fascynował dynamiką wykładu, świeżością języka i egzystencjalnym podejściem do wiary. Jako teologiczny doradca kardynała Josepha Fringsa z Kolonii uczestniczył w Soborze Watykańskim II. To między innymi dzięki jego radom i interwencjom – zgłaszanym ustami kard. Fringsa – Vaticanum II nie było tylko zatwierdzaniem gotowych schematów, ale żywą dyskusją i wspólną drogą do odnowy Kościoła. Później kard. Ratzinger wielokrotnie zwracał uwagę, że w wielu wypadkach Sobór został zideologizowany, a cała posoborowa "rewolucja" wymaga oczyszczenia i ciągłego wprowadzania w życie, by odnowa nie dokonała się tylko na szczycie.

24 marca 1977 r. otrzymał nominację na arcybiskupa Monachium i Fryzyngi. "Miałem wówczas 50 lat, znalazłem swoją wizję teologiczną i mógłbym stworzyć dzieło, którym wniósłbym swój wkład do teologii" – wspominał związane z nominacją rozterki. Był bardzo przywiązany do pracy pedagogicznej i miał poważne kłopoty ze zdrowiem. Nominację jednak przyjął i 28 maja tegoż roku przyjął sakrę w katedrze monachijskiej. "W Monachium nie chowałem się przed konfliktami – mówił kard. Ratzinger – bierność bowiem jest najgorszą formą sprawowania urzędu".

W tym samym roku podczas Synodu Biskupów poznał kard. Karola Wojtyłę. Właściwa znajomość – mówi później kardynał – zaczęła się jednak na konklawe w 1978 r. 25 listopada 1981 r. Jan Paweł II powołał go na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Niektórzy mówią, że od tego momentu pojawił się "drugi" Ratzinger. Otwarty, postępowy, a nawet liberalny teolog zmienił się w konserwatywnego strażnika doktryny. Sam kardynał uważał jednak, że nieprzerwanie realizował swoje postanowienie wierności Chrystusowi i wierze katolickiej. Pytany, czy chciałby coś wymazać z historii swojej pracy, mówi, że nic takiego nie widzi, choć przyznaje, że czasami reagował zbyt ostro i obcesowo, i dziś wiele spraw rozwiązałby inaczej. Lękał się nowych wyzwań i problemów, które pojawiają się zwłaszcza wskutek postępu techniki np. w medycynie. Zarazem pracę Kongregacji widział nie jako osądzanie i potępianie, lecz jako wspólne szukanie odpowiedzi, pomaganie tym, którzy pytają, którzy mają wątpliwości, czy są wierni nauce chrześcijańskiej.

Oskarżany o czarnowidztwo i katastrofizm odpowiadał, że jasno widzi różne zagrożenia obecne we współczesnym świecie, ma jednak w sobie mocną chrześcijańską nadzieję, opartą na wierze w moc i Opatrzność Bożą. Nadzieję dla Kościoła widzi w nowych ruchach, w których podziwia dynamizm, żywą wiarę i misjonarski zapał. "Wyłania się z nich nowe pokolenie Kościoła, na które patrzę z wielką nadzieją. To cud, że Duch Święty okazał się jeszcze raz silniejszy od wszelkich naszych programów".

"Niczego nie żałuję – stwierdzał – i mam nadzieję, że dokonałem czegoś sensownego, choć wyobrażałem sobie moje życie inaczej. Wiem, że mogę zrobić tylko cząstkę".

Przeszkadzał mu nadmiar pracy. Udzielał się w pięciu kongregacjach, dwóch radach i jednej komisji. Równocześnie chciał pozostać zwykłym człowiekiem i nie zaniechać osobistych kontaktów ludzkich. Był wyrozumiały nawet dla ludzkich przywar, takich jak pęd do kariery, który – jak mówi – jest normalny także w Watykanie. W Stolicy Apostolskiej chciałby zredukować poziom biurokracji, choć uważa, że – biorąc pod uwagę cały Kościół powszechny – administracja watykańska jest stosunkowo niewielka.

O Janie Pawle II mawiał: "Od razu poczułem do niego sympatię. Połączyła nas przede wszystkim wolna od wszelkiego komplikowania bezpośredniość i otwartość, a także emanująca zeń serdeczność". Spotykał się z Papieżem na cotygodniowej audiencji, podczas której relacjonował prace Kongregacji. Często też brał udział we wspólnych dyskusjach. Razem opracowywali wiele dokumentów. Mówili po niemiecku.

Na bezludną wyspę zabrałby koniecznie Biblię i "Wyznania" św. Augustyna. Właśnie św. Augustyn jest dla niego wzorem, ponieważ "choć bardzo tęsknił za medytacją, za pracą duchową, to jednak cały się poświęcił codziennym drobiazgom i chciał żyć dla ludzi". Ulubionymi pisarzami Ratzingera są Dostojewski i Herman Hesse, a zwłaszcza jego powieść "Wilk stepowy". Poza tym jest miłośnikiem muzyki, kocha Mozarta. Sam grywa na fortepianie. W młodości pisywał także wiersze. Wśród tematów teologicznych stałe jego zainteresowanie budzi Kościół i liturgia. Jest autorem bardzo wielu dzieł, z których największą popularność zdobyły "Wprowadzenie w chrześcijaństwo", "Raport o stanie wiary" oraz "Sól ziemi".

Kardynał Joseph Ratzinger 19 kwietnia 2005 r. został nowym papieżem i przybrał imię Benedykt XVI. Wyniki głosowania, którego dokonało 115 kardynałów, zgromadzonych na konklawe w Kaplicy Sykstyńskiej, ogłosił światu z balkonu Bazyliki św. Piotra kardynał-protodiakon Jorge Arturo Medina Estévez. Wybór potwierdziły dzwony Bazyliki św. Piotra.

O godz. 18.50 kardynał wypowiedział łacińskie słowa: "Annuntio vobis gaudium magnum: habemus papam, Emminentissimum ac Reverendissimum Dominum Cardinalem, cardinelem Sanctae Catholicae Romanae Joseph Ratzinger quis imposuit sibi nomen Benedictus XVI" (Oznajmiam wam radość wielką: mamy papieża, Najczcigodniejszego i Najprzewielebniejszego Kardynała Josepha Ratzingera, który przybrał sobie imię Benedykt XVI).

Następnie licznie zgromadzonym na Placu św. Piotra wiernym i pielgrzymom ukazał się 264. następca św. Piotra, udzielając im pierwszego błogosławieństwa Urbi et Orbi. Powiedział też kilka słów: "Po wielkim Papieżu Janie Pawle II kardynałowie, wybrali mnie prostego skromnego pracownika Winnicy Pańskiej. Pociesza mnie, że Pan potrafi działać także poprzez narzędzia niedoskonałe, a przede wszystkim powierzam się waszym modlitwom. W radości Zmartwychwstałego Pana, ufni w Jego ustawiczną pomoc idźmy naprzód, Pan nas wspomoże a Matka Boża będzie po naszej stronie. Dziękuję".