Zdrowie i władza Papieża

Rzeczpospolita/a. 30.03.2005 r.

publikacja 17.11.2005 10:45

Wydarzenia niedzieli wielkanocnej - zwłaszcza owe trzynaście minut, kiedy Jan Paweł II bezskutecznie próbował powiedzieć kilka słów - rodzą pytania o najbliższą przyszłość Kościoła - uważa Rzeczpospolita.

Zdarzały się już długotrwałe choroby papieży. Inny był jednak wówczas sposób funkcjonowania Stolicy Apostolskiej, inne jej kontakty ze światem.

Fakty i mity

Ostatni komunikat watykański o zdrowiu Ojca Świętego został wydany ponad dwa tygodnie temu. Potem informacje dla środków przekazu ustały. Zawiodła jednak także metoda mówienia poprzez fakty. Nie ulega wątpliwości, że niedzielne błogosławieństwo Urbi et Orbi było starannie przygotowywane. Papież ćwiczył głos, wiadomo, że prywatnie rozmawiał z różnymi osobami. W odpowiednim momencie podsunięto mu mikrofon. Co się więc stało w niedzielne południe? Czy powodem trudności wymowy było wzruszenie, czy postępy choroby Parkinsona? Zastrzegając, że opinie na temat zdrowia pacjenta, którego nie można zbadać, mogą być mylne, włoscy lekarze stawiają hipotezę, że mogło dojść do osłabienie strun głosowych, mogły również wystąpić trudności z oddychaniem. W tym stanie Jan Paweł II może mówić niskim głosem, ale nie przemawiać do mikrofonu.

To jednak tylko spekulacje, bo tak naprawdę z apartamentu papieskiego nie przenikają żadne wiadomości. Nie docierają one nawet do Radia Watykańskiego.

W poniedziałek wielkanocny pierwszy raz w czasie swego pontyfikatu Jan Paweł II nie pojawił się na południowej modlitwie Regina Coeli. Wyciągnięto z tego wniosek, że Jan Paweł II może w najbliższym czasie wrócić do szpitala. Ważniejsze niż to, czy rzeczywiście tam trafi, jest jednak to, co będzie się działo po jego powrocie.

W niedzielę wielkanocną zobaczyliśmy nie tylko papieża pozbawionego możliwości przemawiania. Trzynaście minut pod okiem kamer telewizyjnych potwierdziło w istocie wiedzę, która płynie z innych źródeł: stan ogólny Jana Pawła II nie jest najgorszy, prawdopodobnie ulega nawet poprawie. Ma on nie tylko wielkie, ale bardzo mocne serce. Wolno mieć nadzieję, że obecny pontyfikat nie zakończy się rychło. Z rozważań o dymisji papieża zrezygnowali więc już nawet najgorętsi jej zwolennicy.

Czy charyzma wystarczy

Prawdziwą karierę zrobiło ostatnio stwierdzenie, że milczenie papieża i jego cierpienie na oczach świata są bardziej wymowne, niż przemówienia i encykliki. Opinie takie można było znaleźć w gazetach dalekich od religijnych uniesień, jak londyński "The Times", praskie "Pravo" czy rzymska "La Repubblica". To w dużej mierze prawda. Papież cierpiący i słaby może lepiej - bo własnym przykładem - prowadzić wiernych do zbawienia.

Kościół nie jest też - co chętnie podkreślają jego hierarchowie - wielką międzynarodową korporacją, która wymaga bieżących decyzji szefa. To prawda, ale nie do końca. Kościół katolicki pozostaje bowiem jedyną na świecie tak wielką wspólnotą religijną, w której nauczanie i najważniejsze decyzje personalne kształtują się w sposób skrajnie centralistyczny. Charyzmatyczna osobowość Jana Pawła II i jego autorytet, rosnący z upływem lat, sprawiły, że taki sposób rządzenia się utrwalił.

Tryby kościelnej machiny się obracają. W czasie świąt wielkanocnych ogłoszono kilka papieskich posłań, trzeba podejmować decyzje o nominacjach biskupów, na czerwiec zapowiedziano konsystorz i powołanie nowych kardynałów. Stawiane będzie pytanie, jaki jest udział papieża w tych decyzjach.

Niegdyś jego głos rozstrzygał wątpliwości i łagodził konflikty. Zdarzało się jednak, że i on nie wystarczał. Jak będzie w sytuacji, gdy wiadomo, że za kluczowe decyzje odpowiadają najważniejsi kardynałowie kurii rzymskiej: sekretarz stanu Angelo Sodano, Joseph Ratzinger z Kongregacji Nauki Wiary, Giovanni Battista Re z Kongregacji do Spraw Biskupów i wikariusz Rzymu Camillo Ruini?

Wojna na górze

Coraz trudniejsza staje się sytuacja arcybiskupa Stanisława Dziwisza. Jest on jedynym hierarchą mającym stały dostęp do Ojca Świętego. Decyduje nie tylko o tym, kogo papież przyjmuje. Za jego pośrednictwem przekazywane są wszystkie decyzje. Musi to wywoływać napięcia w jego stosunkach z aparatem kurii rzymskiej. Na ich tle powstają publikowane w niektórych zachodnioeuropejskich gazetach artykuły o rzekomej wszechwładzy arcybiskupa Dziwisza i jego konflikcie z kardynałem Sodano. Tendencyjne opinie o "polskiej mafii" rządzącej Watykanem pojawiały się już na początku pontyfikatu. Teraz, gdy papież ma coraz mniej sił i coraz więcej trudności z komunikowaniem swych myśli, są one zapewne echem poglądów coraz głośniej wypowiadanych w watykańskich pałacach. A to oznacza kryzys na szczytach Kościoła.

Stąd tak silne podkreślanie, m.in. przez kardynała Ratzingera, że Ojciec Święty jest w stanie rozstrzygać o zasadniczych sprawach. Stąd ryzykowne dla zdrowia papieża próby publicznego zademonstrowania, że Jan Paweł II jest w stanie mówić. Tylko czy wystarczy to do utrzymania wiarygodności rządzenia Kościołem?

--------------------------------------------------------------------------------
Czy Jan Paweł II wróci do szpitala

Według włoskiego dziennika "Corriere della Sera" nie można wykluczyć, że papież będzie musiał zostać ponownie hospitalizowany, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Konieczne mogą być dodatkowe zabiegi i badania, których nie da się przeprowadzić w Watykanie.

Według dziennika, który w sprawach watykańskich uchodzi za jeden z najlepiej poinformowanych, owe zabiegi to przede wszystkim sprawdzenie i oczyszczenie rurki tracheotomijnej, której obecność ułatwia papieżowi oddychanie, oraz tomografia płuc. Lekarze chcieliby też przeanalizować papieską dietę. Jan Paweł II ma bowiem duże trudności z połykaniem, cierpi na anemię, ale nie toleruje dobrze żelaza, jakie aplikują mu lekarze. Generalnie, jak sądzi "Corriere", papież może być w gorszym stanie, niż chciałby ujawnić Watykan.

W prasie włoskiej są także inne opinie. Orazio Petrosillo, watykanista z dziennika "Il Messaggero", twierdzi na przykład, że nie ma mowy o ponownej hospitalizacji, chyba że wystąpiłyby "poważne komplikacje". W dzienniku "La Repubblica" profesor Renato Buzzonetti, osobisty lekarz papieża, powiedział, że jest spokojny o to, jak zmieniał się jego stan po operacji. Luigi Accatoli, znawca spraw watykańskich w "Corriere", sądzi, że to, co stało się w niedzielę wielkanocną, gdy Ojciec Święty nie był w stanie przemówić do wiernych, nie było efektem niemożności czysto fizycznej. Czynnikiem blokującym były, według niego, silne emocje. Dlatego papież nie mógł wydać z siebie głosu, chociaż tuż przed pojawieniem się w oknie, pisze Accatoli, "ćwiczył mowę i dobrze mu szło". Nie mniejsze emocje niż zdrowie papieża budzi strategia informacyjna Watykanu: z jednej strony milczenie rzecznika Joaquina Navarro-Vallsa, z drugiej, jak to określiła agencja DPA, "chroniczny optymizm" innych przedstawicieli Stolicy Apostolskiej. Nawet w Watykanie, pisze DPA, pojawiają się głosy, że należy unikać pokazywania szokujących obrazów cierpienia papieża.