Trzydzieści razy dookoła świata

Papieska Kolekcja

publikacja 10.04.2005 16:59

Setna podróż Jana Pawła II sprawi, że nasz Papież przekroczy 1 200 000 km spędzonych w drodze, co z grubsza odpowiada blisko 30 okrążeniom ziemi lub pokonaniu trzykrotnej odległości z Ziemi na Księżyc.

 


fot. Grzegorz Gałązka

Ten gest stał się symbolem papieskich pielgrzymek zagranicznych. Podobno po raz pierwszy Karol Wojtyła ucałował ziemię, kiedy przybył jako wikary do Niegowici.


Watykańscy statystycy do 23. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża skrupulatnie wyliczali każdy dzień "poza" Watykanem. Do 16 października 2001 roku Jana Pawła II nie było w Watykanie przez 552 dni 10 godzin i 25 minut. A chodzi tylko o pielgrzymki poza Włochy.

Do całości obrazu trzeba doliczyć jeszcze 140 podróży na terenie Włoch, a wtedy okaże się, że niemal przez 3 lata swego pontyfikatu Papież przemierzał świat, głosząc wszędzie orędzie Dobrej Nowiny, odwiedzając 135 narodów i wygłaszając ponad 2500 przemówień, homilii i oficjalnych wystąpień, kierowanych nie zawsze do katolików, a często nawet do osób deklarujących się jako niewierzący czy wręcz znanych ze swej wrogości do Kościoła.

 

 


fot. Grzegorz Gałązka

O. Roberto Tucci (na zdjęciu z lewej strony), zanim został podniesiony do godności kardynalskiej, przygotował blisko 80 papieskich podróży, a i dziś spotkamy go niemal zawsze w papieskiej świcie, choć od dwóch lat funkcję koordynatora pełni ks. prałat Renato Boccardo. Sam o sobie mówi, że jego praca polega na umiejętnym połączeniu roli dyplomaty, architekta i eksperta od bezpieczeństwa. "Ważne są kontakty z Kościołem lokalnym i rządem danego kraju, bo ich przedstawiciele także przyczyniają się do ostatecznego sukcesu organizacyjnego"


Pielgrzymka, choć zazwyczaj jest wydarzeniem efektownym i bardzo zewnętrznym, musi być doskonale przygotowana i zorganizowana. Aby nic nie zaskoczyło Papieża i podróżującej z nim świty, wszelkie szczegóły muszą być dograne najdalej dwa miesiące przed jej rozpoczęciem. Papież nie przybywa sam.

 

 


fot. Grzegorz Gałązka

Popularna nazwa "volo papale" znaczy dosłownie „lotem papieskim”. Do wizyty na Kubie podróżujący z Papieżem dziennikarze korzystali z wyjątkowej sytuacji "podniebnych" konferencji prasowych, kiedy Jan Paweł II pojawiał się w tylnej części samolotu i odpowiadał na pytania. Teraz ci, którzy lecą po raz pierwszy, mają jedynie możliwość krótkiego spotkania z Janem Pawłem II, by wymienić zaledwie kilka zdań.


Towarzyszy mu grono ok. 100 osób. Najważniejsi goście tworzą tzw. Sequito Papale. Jest to grono ok. 30 osób - najbliższych współpracowników Ojca Świętego oraz najważniejszych miejscowych dostojników kościelnych, którzy zazwyczaj dołączają już do Sequito po wylądowaniu. Druga, nie mniej ważna, za to znacznie bardziej wybredna i niesforna część osób towarzaszących Papieżowi to liczące do 60 osób volo papale, czyli reprezentanci najważniejszych światowych mediów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej oraz kilku (ok. 5 osób) reprezentujących najbardziej wpływowe media kraju, do którego udaje się Papież.

 

Zanim przyleci Papież
Od samego początku pontyfikatu Jana Pawła II watykańscy kurialiści musieli przyzwyczaić się do nowych wyzwań, które były konsekwencją otwartości i niemal pełnej dostępności nowego Papieża. Kiedy okazało się, że Ojciec Święty zamierza odwiedzać wiernych (i "niewiernych") także daleko poza Rzymem, w Watykanie zaczęto opowiadać sobie żart, że pracownicy Stolicy Apostolskiej mogą odpocząć od intensywnej pracy tylko wtedy, kiedy Papież jest na kolejnej pielgrzymce, i to pod warunkiem, że szybko nie zbliża się termin następnej.

 

 

 


fot. Marek Piekara

Zgodnie z przyjętą zasadą Ojciec Święty zawsze udaje się do odwiedzanego kraju na pokładzie włoskich linii lotniczych Alitalia, a wraca samolotem narodowego przewoźnika odwiedzanego państwa. Wyjątkiem była podróż do Grecji. Ze względu na antypapieskie nastroje i kontestowanie wizyty z Aten do Syrii Papież poleciał na pokładzie włoskiego samolotu. Podczas tej samej podróży spotkała go jednak miła niespodzianka w drodze powrotnej z Malty do Rzymu: na pokładzie Air Malta komendy załogi i menu posiłku były podane w języku polskim.

 

 

 


fot. Grzegorz Gałązka

Osobą najbliższą Papieżowi, nie tylko podczas zagranicznych pielgrzymek, jest osobisty kamerdyner, Angelo Gugel. Najczęściej można go zobaczyć, kiedy odbiera przeznaczone dla Papieża dary i wręcza pamiątkowe różańce. On także dba o zawartość papieskich walizek oraz czuwa, aby w odpowiednim momencie, jeśli zajdzie potrzeba, podać Ojcu Świętemu płaszcz lub schronić go pod parasolem, kiedy pada deszcz. Jest także przy każdym posiłku Ojca Świętego i pomaga Janowi Pawłowi II podczas tak prozaicznych czynności jak ubieranie. Nosi tytuł aiutante di camera i dziś jako jedyny pozostał ze składu dawnej "świeckiej rodziny Jego Świątobliwości". Choć zachowuje dyskrecję, jak bp Dziwisz, swobodnie mówi w kilku językach, rozumie także polski. Pochodzi z północy Włoch (gdzie do tej pory znajduje się jego rodzinny dom), swoją służbę rozpoczął jeszcze za pontyfikatu Pawła VI i choć nigdy tego nie podkreśla, jest człowiekiem o "błękitnej krwi". Ktoś policzył, że razem z Janem Pawem II spędził już ponad 10 proc. czasu pontyfikatu, uczestnicząc we wszystkich podróżach i chwilach odpoczynku (np. w Castel Gandolfo, gdzie zamienia się w papieskiego kierowcę). Do jego obowiązków należy obsługa papieskiego stołu i pomoc w przygotowaniu korespondencji bp. Stanisławowi Dziwiszowi.

 

Pierwszym organizatorem papieskich pielgrzymek został amerykański arcybiskup Paul Marcinkus, którego szybko, bo już w 1982 roku, zastąpił ówczesny dyrektor Radia Watykańskiego, włoski jezuita o. Roberto Tucci.

Sam będąc niemal rówieśnikiem Papieża, okazał się nie tylko doskonałym organizatorem, ale również znakomitym strategiem, godzącym ambicje lokalnej hierarchii kościelnej oraz "podchody" władz pragnących wykorzystać obecność Głowy Kościoła do własnych celów z możliwościami Ojca Świętego i przesłaniem, jakie Papież kierował do mieszkańców danego kraju.

Jego zasługą były nie tylko doskonale zorganizowane pielgrzymki do Polski, pogrążonej w stanie wojennym, ale również przełomowe wizyty Papieża w Chile u schyłku rządów Pinocheta czy w Argentynie i Wielkiej Brytanii w okresie konfliktu o Wyspy Falklandzkie, czy pozostająca wciąż w pamięci wizyta na Kubie.



Dopiero kiedy ogólny plan jest już przyjęty i zaakceptowany, przez obie strony, jak twierdzi mons. Boccardo, "przychodzi czas na rozwiązanie prostych problemów: gdzie Papież będzie mieszkał, czym będzie się poruszał i gdzie spotka się z wiernymi".

 


fot. Marek Piekara

Papamobil to najbardziej znany pojazd na świecie. Ale Papież korzystał często z innych pojazdów. Jednym z najbardziej niezwykłych była... riksza, którą wieziono Jana Pawła II do nuncjatury w Dakce, stolicy Bangladeszu. Zresztą nie zawsze były to cztery lub dwa kółka. Nie zabrakło kilku egzemplarzy "papamobili pływających". Wśród nich specjalny prom, którym Papież Jan Paweł II płynął po jeziorze Sow’s i kanale Rideau, dzięki czemu przeniósł się z Ottawy do Hull w Kanadzie, czy inny, którym pływał podczas wizyty w Strasburgu po Renie.


W każdym kraju, a najczęściej na terenie każdej z diecezji lub miasta, które odwiedzi Papież, powołuje się specjalne komisje, które pracując w ścisłym kontakcie ze stroną watykańską, opracowują szczegóły związane z trasami, jakimi Ojciec Święty będzie się poruszał, miejscami celebry i spotkań, konstrukcją ołtarzy, a także zabezpieczeniem zarówno od strony bezpieczeństwa, jak i spraw nadzwyczajnych. Warunkiem dobrze przygotowanej pielgrzymki jest zawsze przestrzeganie jednej zasady: strona miejscowa musi pozostawać w ścisłym kontakcie z delegatami Watykanu, a każde ustalenie musi zostać zaprotokołowane i podpisane przez organizatorów.

 

 


fot. Adam Bujak/"Znak Przymierza"/Biały Kruk

Najtrudniej jest, kiedy dochodzi do spontanicznych i improwizowanych wydarzeń w pobliżu Ojca Świętego. Ceremoniarze muszą odpowiednio zareagować. Biskup Piero Marini wspomina: "Kiedy przychodzą dzieci do Papieża, gdy ktoś chce ucałować jego dłoń lub zamanifestować miłość do Ojca Świętego, to nie ma problemów - tylko my musimy być bardzo spokojni, bo brak spokoju i opanowania jest najgorszym doradcą. Także trzeba czasem przekazać Ojcu Świętemu jakąś podpowiedź i dzieje się to najczęściej bez słów: wystarczy gest". Bp Marini współpracuje z Janem Pawłem II od 15 lat jako mistrz papieskich ceremonii i, jak twierdzi, "nigdy Papież nie okazał swego niezadowolenia, choć zapewne nie zawsze wszystko było w porządku".


Mons. Boccardo przybywa do kraju odwiedzanego przez Papieża zazwyczaj dwukrotnie. Towarzyszy mu dr Alberto Gasbarri, na co dzień dyrektor personalny Radia Watykańskiego, a podczas pielgrzymek człowiek czuwający nad przestrzeganiem wcześniejszych ustaleń i dbający o stronę techniczną wizyty.

 

Oprócz wyjątkowych środków bezpieczeństwa, jakie towarzyszą wizycie Papieża, strona watykańska przysyła kilkuosobową ekipę oficerów Gwardii Szwajcarskiej oraz specjalnej formacji papieskiej ochrony, tzw. Vigilanzy.

Jeśli ktoś dokładnie przygląda się przebiegowi uroczystości z udziałem Papieża, to rozpoznanie "watykańskich tajniaków" nie sprawia mu specjalnych trudności. Ich strojem jest zawsze nienaganny czarny garnitur, a znakiem rozpoznawczym słuchawka w uchu i spokojne, taktowne, choć bardzo wnikliwe rozglądanie się, co się dzieje wokół osoby Ojca Świętego, któremu oficer Gwardii Szwajcarskiej towarzyszy nawet w nocy, czuwając w okolicach papieskiego apartamentu.

Gdzie Papież mieszka, co je i ile przywozi walizek?
Miejscem, w którym zatrzymuje się Ojciec Święty podczas swoich podróży apostolskich jest zazwyczaj nuncjatura, czyli przedstawicielstwo dyplomatyczne Watykanu w danym kraju, albo rezydencja miejscowego biskupa. Tylko raz, podczas wizyty w Azerbejdżanie w 2001 roku, Papież zamieszkał w wynajętym specjalnie na okres wizyty hotelu. W przypadku zamieszkania w rezydencji nuncjusza lub miejscowego biskupa znika praktycznie problem z jedzeniem - przygotowują go te same osoby (a zazwyczaj są to siostry zakonne), które na co dzień gotują domownikom.

Czasami, jak było na przykład ostatnim razem w Krakowie, a wcześniej w Gdańsku, do pomocy zaprasza się znane i cenione restauracje. Zaszczytu przygotowywania "papieskiego obiadu" dostąpiły w Polsce m.in. restauracja krakowskiego Hotelu Pod Różą czy gdańska restauracja "Pod Łososiem". Podobnie jest także w innych krajach.

Podczas jednego z pobytu Papieża na Węgrzech, obiad serwowała jedna z najlepszych stołecznych kuchni, z restauracji "Gundel" - miejsca o wielkiej tradycji i podobnie wielkich na co dzień cenach. Niemniej, żadna z nich nie wykorzystuje tego faktu w celach marketingowych, gdyż żadnego elementu papieskiej wizyty nie wolno bez zgody Watykanu wykorzystywać do działalności pozareligijnej. Jednak raj dla podniebienia Papieża, będącego na diecie, omija i największymi beneficjentami stołów są członkowie watykańskiej świty.
 

 


fot. Grzegorz Gałązka

Dla Polaków niezapomniane były chwile wycieczki po jeziorze Wigry na pokładzie "Trytona". Wycieczka statkiem po malowniczych jeziorach w okolicach Augustowa nie była precedensem w historii tego pontyfikatu. Kilka lat temu, 9 sierpnia 1985 roku, aby dotrzeć do sanktuarium maryjnego, Jan Paweł II zajął miejsce w starej, napędzanej spalinowym silnikiem łódce, która potem lekko przeciążona wolno przemierzała taflę jeziora Togo. Chorwaci z pewnością będą się chwalili podróżą Papieża katamaranem z wyspy Krk, na którą przyleci do Rijeki, gdzie rozpocznie się setna podróż apostolska Jana Pawła II.

 

Skompletowanie odpowiedniego stroju dla Papieża, co przy licznych podróżach może sprawić wiele problemów, to zadanie osobistego kamerdynera Jana Pawła II, Angelo Gugela. Papieskiemu kamerdynerowi pomagają także pracujące na Watykanie polskie siostry zakonne. Zazwyczaj trzeba zabrać tyle sutann, ile dni Papież pozostanie poza granicami Watykanu, do tego dochodzą inne elementy normalnego stroju Jana Pawła. O stroje liturgiczne dbają ceremoniarze.

Wśród papieskiej świty nie może zabraknąć także jednej z 5 sióstr sercanek, towarzyszących Janowi Pawłowi od czasów krakowskich. W każdą podróż udaje się s. Tobiana Sobotka, która pomaga Papieżowi w rekonwalescencji i, jeśli zachodzi potrzeba, pełni rolę pielęgniarki. Nad zdrowiem Jana Pawła II od wielu lat czuwa dwóch lekarzy: dr Buzonetti i dr Polisca, którzy niemal zawsze znajdują się w gronie Sequito Papale, choć każdy kraj jest zobowiązany do zapewnienia (zgodnie z przyjętymi zasadami i protokołem dyplomatycznym) pomocy medycznej w każdej formie. Właśnie te osoby, oraz nieodłączny sekretarz Ojca Świętego, bp Stanisław Dziwisz, zawsze mieszkają podczas pielgrzymek w tym samym miejscu co Papież. Pozostali członkowie Sequito muszą zadowolić się pokojami w hotelu.

Papieskie mieszkanie od pewnego czasu musi spełniać nie tylko odpowiednie warunki bezpieczeństwa, ale powinno dysponować windą i nie powinno mieć zbyt dużo schodów, których pokonywanie sprawia Ojcu Świętemu sporo trudności i bólu. Także w miejscach celebry, których konstrukcja i ostateczny kształt pozostawione są zazwyczaj lokalnym wspólnotom, eliminuje się te elementy architektury, które mogłyby utrudniać Papieżowi poruszanie się. Podobną konstrukcję mają także papieskie pojazdy, które nie zawsze są "na kółkach".

Kto pisze Papieżowi homilie?
Choć plan każdej pielgrzymki zostaje przygotowywany niejako "poza Papieżem", to jednak Ojciec Święty lubi nadać programowi swój rys. Mons. Boccardo przyznaje, że choć szczegółowy plan jest już uzgodniony zarówno przez stronę kościelną, jak i rządową, to jednak ostatni głos należy do Papieża, który "robi czasem pewne obserwacje, pyta o szczegóły i wprowadza małe zmiany". Wreszcie następuje dzień ostatecznej promulgacji programu (kilka miesięcy przed jej rozpoczęciem) i właściwie na tym się to kończy.

 

 


fot. PAP/CAF/ Radek Pietruszka

Aby pielgrzymki zawierały także chwile wypoczynku, organizatorzy fundują czasem Janowi Pawłowi specjalne atrakcje. Tak było cztery lata temu, kiedy kolej linowa wyniosła Papieża na Kasprowy Wierch, a wcześniej, w 1987 roku, na wzgórze San Cristobal w Santiago de Chile.

 

 

Obok ks. Boccardo dużo pracy przy organizacji wizyty ma także bp Pierro Marini wraz ze swoimi współpracownikami. Muszą przygotować teksty nabożeństw i uroczystości, zatwierdzić stroje liturgiczne i zwizytować miejsca celebry. Trzeba też zapoznać się z miejscowymi zwyczajami i językiem.

Kolejnym etapem jest przygotowanie homilii i przemówień. Przez dłuższy okres pontyfikatu Papież sam osobiście pisał wygłaszane później teksty. Najczęściej też wygłaszał je w oryginalnych językach, co wzbudzało entuzjazm wiernych i podziw dla poliglotycznych zdolności Ojca Świętego. Wiele przemówień i homilii powstało w języku polskim, choć "funkcjonują" jako napisane po włosku czy angielsku. To zasługa sekcji polskiej Sekretariatu Stanu pomagającej Papieżowi w opracowaniu i redagowaniu przemówień. Podobną pomocą służą także inne sekcje językowe, które przygotowują teksty pod względem literackim i teologicznym.

W Sekretariacie Stanu są specjaliści niemal od każdego języka używanego obecnie w Kościele, więc nie pojawi się nigdy problem "poduczenia" Papieża, jak czytać czy wypowiadać tekst. Jeden ze współpracowników przyznaje, że "Papież, znając wiele języków, łatwo uczy się kolejnych, ale chce się dowiedzieć czy coś dobrze akcentuje albo poprawnie wypowiada".

Temu służą także krótkie poranne konwersacje w języku kraju, do którego Papież jedzie. Rozmówcami Ojca Świętego są najczęściej duchowni reprezentujący dany kraj lub znający jego specyfikę, a przebywający aktualnie w Watykanie lub studiujący w Rzymie.