On jest potrzebny Ukrainie - mówią mieszkańcy Ukrainy

Ks. Kazimierz Sowa - 23 czerwca 2001 20:27, Kijów

publikacja 13.07.2005 15:24

94. Pielgrzymka zagraniczna Jana Pawła II - Ukraina 23-27.06.2001 r.

On jest potrzebny Ukrainie - mówią mieszkańcy Ukrainy

"To wspaniały człowiek i bardzo go poważamy i czekam na niego, bo to szansa na odnowę naszego życia. Papież na pewno podniesie ducha w narodzie" - przekonywał mnie spotkany przypadkowo na głównej ulicy Kijowa baptysta Anatolij Własylko. Dodał, że "nigdy nie był komunistą czy bolszewikiem - ateistą", a wiara i niedzielna modlitwa z innymi ukrywającymi się baptystami pomogła mu przeżyć trudne czasy, "bo prawie całe moje życie to był komunizm, którego dzięki Bogu już tu nie ma".
Anatolij Własylko nie ukrywa, że ludziom na Ukrainie żyje się trudno, czasem nawet źle, ale "to i tak lepsze od tego co było".

Wyszedł na ulice powitać Papieża, bo jest przekonany, że to on zniszczył komunizm i dziś trzeba mu za to podziękować. Na ulicach Kijowa, zwłaszcza w pobliżu kościołów katolickich, nie brakuje pielgrzymów przybywających z innych części Ukrainy. Między innymi z Krymu. Irina przyjechała wraz z całą rodziną z Jałty, aby tylko nie stracić szansy na spotkanie z Papieżem. Stała zupełnie zaskoczona i nieruchoma, kiedy się okazało, że Papież przejedzie Chreszczatykiem.

"No, na szczęście miałam chustę i chorągiewki, żeby powitać Papieża" -mówi uradowana, ale - z wyjątkiem pielgrzymów - wielkiego tłumu na ulicach Kijowa nie było. Marianin, ks. Leonid Tkaczuk z Sewastopola i ks. Bogdan Potoczny, wraz z 5 księżmi i 8 siostrami zakonnymi pracującymi na Krymie, przywieźli do Kijowa grupę 240 wiernych, dla których spotkanie z Papieżem to "modlitwa i nagroda za wierność dla wiary".

Ks. Tkaczuk, pełniący na Krymie funkcję wikariusza biskupiego dla miejscowych katolików, jest przekonany o wielkim znaczeniu papieskiej wizyty także dla państwa Ukraińskiego. "U nas, na Krymie, 2 czerwca zorganizowano spotkanie poświęcone Papieżowi, przyszli wszyscy i nikt nie używał argumentów takich jak ci manifestanci z Kijowa, bo ludzie na Ukrainie dobrze wiedzą, że ta wizyta pomoże całemu państwu" - podsumowuje dyskusję o potrzebie przyjazdu Jana Pawła II nad Dniepr. Ks. Tkaczuk ma też nadzieję, że wizyta pomoże im odzyskać kościół w Sewastopolu, o zwrot którego starają się bezowocnie od 6 lat.

Kiedy opowiadam ks. Tkaczukowi, że Papież wspominał o swoich poprzednikach św. Marcinie I oraz Klemensie ksiądz Leonid nie ukrywa radości: "to bardzo dobrze, słyszałem też, że w jednym z transportów z darami ktoś z Zachodu przysłał relikwie św. Klemensa i od razu pomyślałem, że mogliby nam je przekazać". Swój dzień będą mieli jutro także katolicy z Winnicy. Tamtejszy chór dziecięcy wraz z dyrygującym nim (nie tylko w sprawach muzycznych) bratem Justynem ma przygotować oprawę śpiew i modlitwy przed rozpoczęciem Mszy św.

"Dzieci zaśpiewają piosenki Arki Noego po ukraińsku" - nie ukrywa zadowolenia br. Justyn i dodaje, że na tę oryginalną interpretację mają stosowne zezwolenie. Będzie też trochę tradycyjnych pieśni w kilku językach i modlitwa jutrzni. Br. Justyn jest przekonany, że nawet "pogoda w kratkę" (a taka była przez cały dzień, raz słońce, raz deszcz) nie przeszkodzi w dobrym i serdecznym przeżyciu spotkania z Papieżem. Pod kijowskim kościołem św. Aleksandra spotykam Mychaiła Godienia, który przyszedł po odbiór karty na jutrzejszą Mszę.

Choć nie jest katolikiem (mówi o sobie: "Ja chrześcijanin wyznania prawosławnego, ale bez zadeklarowanej przynależności do jakiejś cerkwi") chce jutro pójść na spotkanie z Papieżem i posłuchać go. "To wielki człowiek, humanista i przyjaciel naszego kraju" - tłumaczy, dlaczego chce go posłuchać osobiście. Jest przekonany, że wizyta zwróci oczy świata na Ukrainę, "przecież bez tego tylu was nigdy by tu nie przyjechało". Pytany o protesty prawosławnych (a mimo apelu metropolity Włodzimierza w czasie wizyty taki protest zorganizowano w Ławrze Kijowskiej) krótko ucina rozmowę: "To robota niektórych księży i biskupów prawosławnych, a nie wiernych".

Takie są w większości komentarze kijowskiej ulicy: zwykli ludzie w wizycie Papieża widzą raczej szansę na zauważenie Ukrainy jako demokratycznego państwa w świecie niż zagrożenie. Zbliżająca się 10 rocznica proklamowania niepodległości tylko te oczekiwania wzmaga. Ku zdziwieniu wielu obserwatorów Papież staje się na Ukrainie osobą nie tylko znaną, ale i bardzo popularną, zwłaszcza dzięki swemu autorytetowi moralnemu i roli jaką Stolica Apostolska spełnia we współczesnym świecie. "On i jego pobyt na tej ziemi jest potrzeby Ukrainie bardziej niż my jemu" - uważa jeden z ukraińskich dziennikarzy.