Benedykt XVI w Kamerunie: Inaczej niż w mediach

www.misjeinaczej.pl/s.Tadeusza/k

publikacja 03.04.2009 17:25

Zastanawiałam się, w którym miejscu Papież coś powiedział o AIDS, bo nic takiego nie słyszałam w jego publicznych przemówieniach. Okazało się, że w samolocie, lecąc do Kamerunu, była mała konferencja prasowa dla dziennikarzy lecących razem z nim i któryś z nich zapytał o ten problem. Papież odpowiedział w zgodzie z naszą etyką. No i tu się zaczął problem dla tych, którzy nie uważają tak samo!

Autorką poniższego listu jest siostra Tadeusza, pracująca w Kamerunie. Za stroną www.misjeinaczej.pl polecamy ten tekst, ponieważ pokazuje "od drugiej strony" wizytę papieża Benedykta XVI w Afryce. Emocje i przeżycia które opisuje s.Tadeusza kontrastują z medialną "nagonką" jaką prowadzą głównie zachodnie media, dlatego tak ważny wydaje się głos osoby uczestniczącej jako "zwykły wierny" w spotkaniach z papieżem.

Oprócz listu s. Tadeuszu zamieszczamy też wypowiedź:
- Znak Miłości Boga -
mówią Antoinette i Marcel Moudiki oraz Louis i Janine Pouokam
z fraterni KANA Współnoty Chemin Neuf w Kamrunie:.


* * *

List siostry Tadeuszy:

Moi Drodzy!

Papież Benedykt XVI gościł w Kamerunie! I wydawało mi się, że ta radość będzie taka sama dla wszystkich i coraz bardziej widzimy, że niestety świat walczy z Bogiem i złe moce nie przepuszczają takich momentów jak pierwsza wizyta Papieża w Afryce. Czemu zawiało takim smutkiem od początku? Chyba mi smutno, że media światowe nie zauważyły prawdziwego przesłania Benedykta XVI tylko się zajęły jedną rzeczą… prezerwatywami…. I teraz jest tylko jeden temat w dziennikach światowych (szczególnie na kanałach francuskich, oglądanych tutaj, a słyszałyśmy, że i dzienniki polskie ich powtarzają, więc zgroza na całej linii!) – brak mądrości Papieża! Oni to nazywają nawet głupotą Papieża, brakiem rozeznania w sytuacji, skazaniem ludzi na śmierć, itd. itd…. I chyba pocieszam się w tym wszystkim, że większość dziennikarzy kameruńskich była o wiele mądrzejsza od francuskich i na ich głównym kanale telewizyjnym CRTV można było usłyszeć i zobaczyć prawdziwe oblicze wizyty Papieża w Kamerunie. I chwała im za to!

Moment wjazdu Papieża na stadion.

Ale zacznę od początku.
Prezydent i Kościół katolicki w Kamerunie zajęli się bardzo poważnie tą wizytą i naprawdę przygotowali wszystko, co konieczne do tej wizyty. Przeżyłyśmy w Polsce wiele wizyt Papieża i mniej więcej wiemy, co mogło być a co nie. I tutaj chyba było to, co konieczne, żeby wizyta przebiegła w spokoju i w jakiś porządku. Prezydent Paul Biya stanął na wysokości zadania, bo na tę wizytę przeznaczył bardzo dużo środków. Na przykład dla 30 osób z każdej diecezji „zafundował” transport i pobyt w stolicy (hotele i wyżywienie) w tych dniach! I te 30 osób były selekcjonowane przez cały zespół ludzi z każdej diecezji. Dla wszystkich jednostek administracyjnych wokół stolicy, „zafundował” transport dla ludzi, którzy chcieli być na przyjęciu czy pożegnaniu Papieża, nie mówiąc o całym „sprzątaniu” miasta przed wizytą, co łączyło się często z wywracaniem brzydkich budek, które ludzie stawiają gdzie bądź w centrum miasta, ale i oczyszczaniem ulic i skwarów od śmieci. Wszędzie, w tych dniach, było widać charakterystyczne koszulki ludzi z przedsiębiorstwa oczyszczania miasta, zbierających papierki po ulicach, co niestety tutaj jest rzeczą normalną, rzucać je gdzie się da… Został wyprodukowany także specjalny materiał na ubrania zawierający elementy wizyty Papieża i ludzie go masowo wykupywali. Wszędzie można było widzieć ludzi ubranych w różnego rodzaju ubrania z tego materiału.

Telewizja rządowa ukazywała proces tych przygotowań, wytwarzając też dobrą atmosferę oczekiwania, nadając dużo utworów religijnych, a nawet piosenek specjalnie skomponowanych na tę okazję, mówiących o naszym Papieżu i jego wizycie w Kamerunie. Telewizja podkreślała także cel i główny temat tej wizyty. Papież przybywał nie tyle do Kamerunu, co do wszystkich krajów afrykańskich, przywożąc im materiały robocze na najbliższy Synod poświęcony Afryce, który odbędzie się w październiku w Rzymie. Temat tego Synodu – Kościół w Afryce (tak często rozdzierany przez różnego rodzaju konflikty) na służbie pojednania, sprawiedliwości i pokoju. I to był temat główny przesłania i wizyty Papieża w Kamerunie! I o tym mówił i wzywał biskupów i wiernych do wprowadzania w życie. Kamerun stał się w tych dniach centrum Kościoła Katolickiego, leżącego na kontynencie afrykańskim. Z każdego kraju afrykańskiego (Madagaskar należy także do nich) przybyła specjalna delegacja. I po głównej Mszy świętej na stadionie, nastąpiło uroczyste wręczenie materiałów roboczych na przyszły Synod dla delegatów wszystkich biskupów afrykańskich. Najpierw były wyczytywane ich nazwisk, kraju a potem było wręczanie. Ludzie witali tych reprezentantów bardzo owacyjnie!

Samo niebo też patrzyło bardzo łaskawie na tę wizytę i dawało swoje znaki. Już w chwili przylotu Papieża, gdy wyszedł z samolotu, zza ciemnych chmur (rozpoczęła się pora deszczowa), wyłoniło się przepiękne słońce i nawet telewizja ukazywała ten moment wielokrotnie jako znak błogosławieństwa Bożego! Następnego dnia, w środę, ludzie znowu widzieli znak obecności Boga, gdy oczekując na ulicach na przejazd Benedykta XVI, do sanktuarium na Mvolye, gdzie miały być uroczyste Nieszpory z duchowieństwem i zakonnikami, zaczął padać deszcz i w pewnym momencie było tak, że spadały jeszcze krople deszczu i jednocześnie świeciło słońce, wysuszając zmoczonych ludzi…



Na trybunach

Myśmy wybrały się razem z personelem naszej przychodni zdrowia, więc zdawałyśmy sobie sprawę, że nie będzie to możliwe być kilka dni w Yaounde, ze względu na koszta. Naszym celem więc była wielka Msza święta na stadionie w czwartek, 19 marca, w sam dzień imienin Papieża. Dostaliśmy nawet niebieskie bilety zapewniające wejście na stadion a wyszliśmy w jego kierunku już przed czwartą rano (Msza święta miała być o 10). Dobrze, że kursowały jeszcze samochody, więc taksówka nas podwiozła, bo to dosyć daleko było od naszego miejsca zakwaterowania (gościli nas Ojcowie Dominikanie). I wyobraźcie sobie cały tłum ludzi, który żeśmy zastali już o 4 rano! Niektórzy przyszli już o 2 w nocy, żeby być pewnym wejścia! Tłum się zwiększał razem z ubywającym czasem i tylko jeden błąd zrobili odpowiedzialni za tę sprawę – za późno zaczęli wpuszczać ludzi, bo dopiero od 8 i chyba można od razu wyobrazić sobie całą przepychankę i zdenerwowanie ludzi w tym momencie… a oni tak grzecznie byli poustawiani w kolejkach i wydawało się, że nie ma lepszej kultury oczekiwania! Ludzie czekali, skracając sobie czas śpiewaniem. I aż miło było być pośród nich. Sam jednak moment wejścia był dramatyczny i miało się wrażenie, że porządkowi żandarmi nie kontrolują sytuacji. Najważniejsze, że wszyscy weszli, i już na spokojnie zajęli miejsca na stadionie. A na stadionie, ludzie czuli się bardzo spontanicznie i wyrażali swoją radość po swojemu, przez śpiew czy okrzyki i aż szkoda, że nie było miejsca, bo pewnie i by tańczyli! Gdy Papież wjechał to tłum szalał!!! To trzeba było być wśród nich i dla tego momentu warto było pojechać!

Podczas tej Mszy świętej, niebo znowu nam okazało swoją łaskawość, bo tym razem nie odsłaniało słoneczka za często, co by było znowu katastrofalne dla białych i dla nas samych. Niestety otwieranie parasolek było zabronione. A niestety tylko ja miałam słomkowy kapelusz, reszta wzięła parasolki. Ale nawet i spoza chmur słońce sobie radziło z naszą skórą, która stała się zwyczajnie czerwona, ale nie spalona, co też uznałyśmy jako fakt niezwykły. Byłyśmy tyle godzin, bardzo dobrze wystawione na działanie słońca…

Liturgia była bardzo dobrze przygotowana. Sam chór liczył prawie 700 osób i wszyscy mieli jednakowe stroje! Śpiewali w wielu językach miejscowych a ludzie na trybunach im dzielnie sekundowali, tak, że cały stadion śpiewał!

Kameruńczycy zresztą byli niesamowici! Ich wiara przerastała naszą wiarę. Widzieli w Papieżu bezpośredniego wysłannika Boga i to czasami wprawiało nas w zachwyt czy czasami w inne zdumienie, bo oni sobie wzięli do głowy, że jeśli Papież ich pobłogosławi bezpośrednio, to wszystkie ich życzenia się spełnią!!! Mam nadzieję, że nie będą zawiedzeni, bo chyba ja też wzięłam ich postawę i ich wiarę i bardzo gorąco polecałam Bogu, przez pośrednictwo Papieża, jak okrążał stadion i błogosławił ludzi, żeby moje czarne dzieciaki pozdawały w tym roku różne egzaminy, a tak ich wielu ma w tym roku coś…

Papież więc przeżył swoje imieniny u nas i powiedział też o świętym Józefie podczas swojego wystąpienia. Co było wielkim plusem dla Papieża, że świetnie władał obydwoma językami oficjalnymi Kamerunu : francuskim i angielskim i bez żadnego nawet zastanowienia przerzucał się na jednego języka na drugi podczas swoich wystąpień! Nie potrzebował żadnego tłumacza! A w czasie Nieszporów czy liturgii Mszy św. na stadionie dochodził jeszcze trzeci język – łaciński… Można było być z niego dumnym!

Powrót do Ojców Dominikanów niestety był na piechotę… Cały tłum wylał się na ulice i nie można było nawet spodziewać się innej możliwości powrotu…. Ja sama, trochę przy tuszy i już zmęczona od tego stania od 4 rano, ledwo wróciłam i z uczuciem ogromnej ulgi, mogłam odpocząć… Ale nawet to zmęczenie nie przygasiło mi radości bycia wśród pełnych entuzjazmu ludzi na stadionie.



Sam chór liczył prawie 700 osób.

Nie bardzo w tej atmosferze były relacje wieczorne dzienników francuskich, które mówiły tylko o procesie Papieża nad prezerwatywami i ukazywały przykłady młodzieży, która się tego domaga …
Opuściliśmy stolicę wcześnie rano, w piątek, jeszcze przed odjazdem Papieża. Baliśmy się znowu zamkniętych ulic, a niestety nasza droga na wschód kraju była jednocześnie drogą na lotnisko. Zatrzymaliśmy się o 10 godzinie u naszych polskich Sióstr Boskiej Opatrzności w Ayos i tam obejrzeliśmy relację z ceremonii pożegnania Benedykta XVI z Kamerunem. Według nas, słowa dziennikarzy kameruńskich były właściwe. Jeden z nich, omawiając zaostrzony w światowych mediach problem AIDS w Kamerunie, wyraził się, że to my mamy słuchać Boga i Jego wysłanników, a nie Papież, który ma mówić tylko to, co chcą ludzie, według swoich zdeformowanych często opinii.

Zastanawiałam się potem, w którym miejscu Papież coś powiedział o AIDS, bo nic takiego nie słyszałam w jego publicznych przemówieniach. Okazało się, że w samolocie, lecąc do Kamerunu, była mała konferencja prasowa dla dziennikarzy lecących razem z nim i któryś z nich zapytał o ten problem. Papież odpowiedział w zgodzie z naszą etyką, że trzeba stawiać na czystość przedmałżeńską a potem na wierność małżeńską. No i tu się zaczął problem dla tych, którzy nie uważają tak samo! Okrutna, złośliwa wojna w mediach się zaczęła… W jednych z dzienników podawano, że Papież przylatuje do Kamerunu na sąd nad prezerwatywami! Okrutne! To jest fakt, że AIDS zbiera żniwo w Afryce i w Kamerunie też, ale to nie znaczy, że prezerwatywy załatwią wszystko! I cały Kościół publicznych Kamerunie, my także, w pracy z dziećmi i młodzieżą, podkreślamy, że trzeba wrócić do 10 przykazań Boga a plaga ustanie, czy nabierze normalnych rozmiarów, jak inne choroby. Natomiast organizacje międzynarodowe, walczące z AIDS na terenie Kamerunu, finansowane często przez Europę, lansują tylko jeden środek zapobiegania rozprzestrzeniania się tej choroby! Sama pamiętam, jak przyszli do nas, do domu Sióstr w Garoua Boulai, członkowie jednej z takich organizacji, z zarzutem, że chcemy doprowadzić Kamerun do zagłady przez naszą postawę…. I moje wyjaśnienia, które szły w próżnię. Byli przekonani o swojej słuszności! Tak jak teraz dziennikarze, którzy uczepili się jednego zdania Papieża, nie zauważając już później jego publicznych wystąpień i podstawowego przesłania, z którym przyjechał do Kamerunu! I to nie temat AIDS, który był tematem jego przemówień! Tutaj nauka Kościoła jest jasna i wyraźna. Mam nadzieję tylko, że jak Kościół Afrykański rozpocznie prawdziwą pracę nad materiałami roboczymi przygotowującymi do II Synodu Afrykańskiego, to wszyscy katolicy wejdą w to prawdziwe przesłanie Kościoła dla nich! I trzeba się modlić, aby te ataki dziennikarzy, nie zakłóciły tych prac.

Zdaję sobie sprawę, że powiało smutkiem, a sama wizyta Papieża była taka radosna, ale takie nasze realia i same walczymy, aby ta radość była w nas jak najdłużej. Staramy się zwyczajnie nie słuchać radia ani telewizji. Wierzymy, że w Polsce, przynajmniej wśród katolików ( a była w Kamerunie, w tych dniach, telewizja TRWAM) zostało ukazane prawdziwe oblicze wizyty Papieża w pierwszym z krajów afrykańskich Benedykta XVI. Jak to wyraził się jeden z biskupów, Kamerun stał się bramą otwierającą na Afrykę!

Zbliżają się Święta Wielkanocne, niech więc Jezus, który wstaje z grobu, ożywi i nasze serca, abyśmy byli skorzy do wiary, że nawet media światowe i ataki złych duchów, nie zwyciężą Kościoła ani nie przewrócą jego nauki. Chrystus zwyciężył i ostatecznie zwycięży!


Z Bogiem!

S. Tadeusza