Od pokolenia Jana Pawła II będą zależały losy świata

Radio Watykańskie/sx

publikacja 07.12.2008 02:42

O zorganizowanym w Wiecznym Mieście Rzymskim Spotkaniu Młodych opowiada Radiu Watykańskiemu jego pomysłodawczyni, posłanka Joanna Fabisiak.

Radio Watykańskie - Jak zrodził się pomysł tego spotkania?

J. Fabisiak: Inspiracje były trzy. Pierwsza wywodziła się z mojej, trwającej już 15 lat, pracy wychowawczej z młodzieżą. Przed 15 laty powstał konkurs „Ośmiu wspaniałych”. Nawiązuje on do westernu, w którym siedmiu kowbojów przełamuje dyktat zła w małym meksykańskim miasteczku. I stąd przesłanie: zwycięża dobro. 15 lat temu to były początki polskiej transformacji. Ale już wówczas widoczne były pierwsze negatywne symptomy tych przemian, a mianowicie narastanie agresji. Wolność zaczęła się przejawiać również złem. Może mieć bowiem ona różne wymiary. Wtedy także byłam pomysłodawczynią tego konkursu. Chodziło o to, żeby pokazywać pozytywne wzorce i zachowania. Pomyślałam zatem, że skoro było to 15 lat temu, to nasi „wspaniali” mają obecnie lat 30, a więc ni mniej ni więcej, tylko tyle, ile minęło od wyboru Jana Pawła II. A zatem są jego pokoleniem, przez niego wychowanym. To była pierwsza inspiracja.

Druga inspiracja jest osobista. Mój syn ma obecnie 30 lat. Jest równolatkiem pontyfikatu Ojca Świętego. Doskonale pamiętam tamto wydarzenie. Kąpaliśmy z mężem małego Tomka. Ja trzymałam go na ręku, mąż go mył i nagle ktoś zaczął łomotać do drzwi. To był rok 1978. Do tej pory czuję nieprzyjemny dreszcz, bo w domu były różne ulotki... Po chwili sąsiadka zaczęła krzyczeć: Polak Papieżem! Z moimi dziećmi – synem oraz córką, która jest od niego półtora roku młodsza – często rozmawialiśmy o tym, jaki jest ten pontyfikat dla ich pokolenia. I tak się zrodził pomysł, żeby doprowadzić do spotkania równolatków pontyfikatu Jana Pawła II i przypomnieć im jego ważne przesłanie o budowaniu cywilizacji miłości.

I wreszcie trzecia inspiracja, wynikająca z mojej pracy zawodowej. Często spotykałam studentów z całego świata. Zauważyłam, że ci studenci z Europy, katolicy, chrześcijanie, niekoniecznie mają wielką gorliwość religijną. Oczywiście deklarowali, że są chrześcijanami. Ale miałam wrażenie, że nie bardzo rozumieją, co to znaczy, nie bardzo potrafią nadać temu głębszą treść. Widziałam także, że ludzie ze Wschodu, wbrew domniemaniom, wiarę mieli bardzo silną. I zamysł był taki, że jeśli spotkają się ludzie ze Wschodu i Zachodu, zaczną wymieniać się doświadczeniami, rozmawiać ze sobą o problemach współczesności i przedstawiać własną wizję i sposoby rozwiązania tych problemów, a do tego będą mieli odwagę dawania świadectwa własnej wiary, to może to ubogacić wszystkich.

Radio Watykańskie - Kto zatem spotyka się na tym rzymskim forum?

J. Fabisiak: Młodzi ludzie z 21 krajów, przede wszystkim z Europy zachodniej i wschodniej, z krajów byłego Związku Radzieckiego. Dam jeden przykład. Kończąca studia 24-letnia Ukrainka z Żytomierza bardzo pragnęła pojechać na to spotkanie. Jej rodzice mówili jej: My nigdy nie byliśmy w tym mieście, gdzie są korzenie naszej wiary, ty koniecznie musisz tam pojechać. Jednak nie miała wizy. Dzięki życzliwości MSZ udało się jej pomóc i w Kaliningradzie otrzymała wizę schengenowską. Ukrainka z Żytomierza musiała pojechać do Kaliningradu, co zabrało jej półtora dnia w jedną stronę. Potem dzień oczekiwała w ambasadzie, bo procedury schengenowskie są długie. A zatem cztery dni podróżowała po to, żeby potem wrócić, zmienić bagaże i wyruszyć autokarem do Rzymu. W sumie tydzień podróżowania, żeby być w tym świętym mieście, uklęknąć przy grobie Ojca Świętego, modlić się w kolebce chrześcijaństwa. Ta wiara była dla mnie powalająca.

Radio Watykańskie - Wschód to nie tylko były Związek Radziecki. Czy w gronie uczestników spotkania znalazł się też ktoś z Bliskiego bądź Dalekiego Wschodu?

J. Fabisiak: Jest np. przedstawiciel Caritas z Pakistanu. Ten młody człowiek mówi: Zawsze pomagałem innym, nie wyobrażałem sobie, że przyjadę. Jest także Japończyk. Zresztą nasze logo – schody prowadzące do Kaplicy Sykstyńskiej – to też dzieło młodego Japończyka. Kiedy zapytaliśmy go, czy życzy sobie wynagrodzenia, powiedział: „Chciałbym to ofiarować waszemu Ojcu Świętemu, Janowi Pawłowi II”. Zatem ci młodzi ludzie przyjechali do Rzymu z różnych krajów, także tych bardzo egzotycznych.

Radio Watykańskie - Mówiliśmy o inspiracjach spotkania. Jakie są jego cele?

J. Fabisiak: Są cele na dzisiaj i cele perspektywiczne. W obecnej chwili chodzi nam o spotkanie i oderwanie od codzienności, która bywa ogromnie pochłaniająca. Młodzi ludzie w wieku 30 lat (zaproszeni zostali w wieku od 25 do 35 lat) to ci, od których niebawem będą zależały losy świata. To są prezesi banków, doradcy ekonomiczni, kulturalni, młodzi lekarze. A jeśli od nich zależą losy świata, to na pewno muszą się bardzo angażować zawodowo. Bywa jednak, że intensywne zaangażowanie z jednej strony, a z drugiej obcowanie z często chłodnymi religijnie i często wątpiącymi ludźmi – powodują, że brakuje im czasu i dobrego ukierunkowania na sprawy Boże. A wiara potrzebuje modlitwy, kontemplacji i wspólnoty. A więc, gdy nie mają na to czasu, chcieliśmy dać im możliwość, żeby spotkali się tutaj razem, choć na te trzy dni się wyciszyli, porozmawiali o najważniejszych sprawach.

Moja mama mówiła: Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na właściwym miejscu. Jest to przesłanie religijne, ale nie tylko, również filozoficzne, dobre na całe życie. Bo skoro wszystko jest na właściwym miejscu, to wszystko jest OK, wszystko będzie dobrze.

Kolejny cel to wspólnota. Nasza współczesność jest strasznie zindywidualizowana, zatomizowana. Nie umiemy współpracować. Naszym współpracownikiem często jest komputer i dopiero za nim stoi drugi człowiek. A więc ta interakcja, bezpośrednia komunikacja są bardzo ważne. To poczucie siły wynikające z wiary. Wszyscy chcemy czynić sobie ziemię poddaną, ale chcemy to robić według praw Bożych. To dobrze, że ci młodzi poznają swoją siłę. Przecież jest ich tu ponad 200.

Radio Watykańskie - Mówiąc o umocnieniu w wierze i nadziei tych ludzi, w których rękach będzie może niebawem spoczywał los świata, musimy zdawać sobie sprawę, że, zwłaszcza w świecie demokratycznym, istnieją też inne siły, siły zła. One bardzo często potrafią umiejętnie działać, wypychając to, co dobre, z życia publicznego. Czy nie istnieje obawa, że człowiek, który żyje mocno swoją wiarą, może stać się „ogonem” przemian czy wydarzeń zachodzących w świecie? Jak może przekazać swoje wartości życiu publicznemu, jeśli zło albo jakiś rodzaj perfidii wchodzi czasem dużo mocniej i skuteczniej?

J. Fabisiak: Zło jest krzykliwe, a dobro ciche. Nawiążę do samych przygotowań tego rzymskiego spotkania. Trwały one rok. Organizatorzy (belgijska Fundacja Family Hope for Tomorrow, Centrum Myśli Jana Pawła II, dwa uniwersytety: Europejski Uniwersytet w Rzymie i Papieskie Ateneum Regina Apostolorum, oraz Fundacja Świat na Tak) napotkali tyle problemów, że często zdawało się, że do tego spotkania nie dojdzie. W życiu każdego człowieka jest wiele trudności. Mamy jednak pewność, że Kościoła nie zwycięży żadna siła. Pamiętamy wezwanie Ojca Świętego: „Nie lękajcie się”. Kiedy było bardzo ciężko, powtarzaliśmy sobie te słowa. I wszystkim młodym, którzy się lękają, możemy je zadedykować. Jeśli ulegną lękowi, nic nie zrobią. Jeśli się przeciwstawią temu lękowi, nie zostaną usunięci. Pan Bóg znajdzie dla nich miejsce, które da im wielką satysfakcję. A może to, w którym aktualnie są, wcale nie jest dla nich takie dobre. Trzeba zawierzyć.