Wywiad PRL wiedział, że planowany jest zamach

www.wprost.pl/a.

publikacja 05.02.2007 09:18

Były oficer wywiadu wojskowego PRL złożył przed pionem śledczym Instytutu Pamięci Narodowej zeznania, które mogą okazać się przełomowe w śledztwie dotyczącym zamachu na Jana Pawła II - dowiedział się tygodnik Wprost.

Tego świadka odnaleźli dziennikarze Wprost, co pozwoliło wskazać kolejnych świadków. Z ich relacji wynikają nowe fakty i poszlaki dotyczące roli polskich i włoskich tajnych służb przed i po zamachu na papieża Polaka.

Oficer (pracował w wywiadzie w stopniu pułkownika) wojskowego wywiadu PRL opowiedział dziennikarzom Wprost, że polskie służby dowiedziały się o planach zamachu na papieża kilka tygodni przed 13 maja 1981 r. I nic w tej sprawie nie zrobiły. Relacja pułkownika wskazuje też na to, że kilka lat po zamachu o bezczynności tajnych służb PRL dowiedział się włoski wywiad. Wiele wskazuje też na to, że we włoskich służbach działał "kret", który przekazał te informacje KGB. Z zeznań pułkownika wynika, że istotną rolę w sprawie odegrał Giuseppe Cucchi, obecnie koordynator włoskich służb specjalnych i jeden z zaufanych współpracowników premiera Romano Prodiego. Nie wiadomo, czy on sam był kontaktem Rosjan, czy padł ofiarą szpiega KGB. Według przedstawionej Wprost przez pułkownika relacji, wiosną 1981 r., gdy służył w pionie informacyjnym Zarządu II Sztabu Generalnego, otrzymał notatkę oficera działającego w krajach arabskich. Informowała ona o planach zamachowców z Szarych Wilków. Pułkownik zaniósł ją do swojego przełożonego, którym był płk Karol Szeląg. Zdarzenia, które potem nastąpiły, wskazują na to, że szefostwo wywiadu usiłowało zatrzeć ślady posiadania informacji o planach zamachu. Oficerowie, którzy mieli do niej dostęp, zostali przeniesieni do innych oddziałów lub wyjechali na placówki zagraniczne.

W listopadzie 1985 r. informator Wprost został attaché wojskowym w Kairze. Tam zrozumiał, że trafiła mu się szansa, by o notatce w sprawie zamachu na papieża poinformować przedstawicieli państw NATO. Wybrał płk. Giuseppe Cucchiego, attaché wojskowego Włoch. Pułkownik, informator Wprost, nie przewidział, że treść jego rozmowy z Cucchim wycieknie do służb specjalnych Układu Warszawskiego. Mniej więcej dwa miesiące po wizycie we włoskiej placówce w Kairze, latem 1986 r., został pilnie wezwany do kraju bez podania przyczyn. W Warszawie okazało się, że przeciwko pułkownikowi toczy się tajne postępowanie wewnętrzne. Usunięty z Zarządu II Sztabu Generalnego pułkownik znalazł zatrudnienie w Inspektoracie Obrony Terytorialnej Kraju. Potem, gdy ministrem obrony był Janusz Onyszkiewicz, krótko pracował w MON.

Oficjalny życiorys Giuseppe Cucchiego, który dosłużył się stopnia trzygwiazdkowego generała, jest zgodny z relacją pułkownika. Z wywiadem wojskowym SISMI Cucchi związał się w połowie lat 70. W latach 90. kierował wojskowym centrum studiów strategicznych. Doradzał też w sprawach wojskowych lewicowym premierom Romano Prodiemu i Massimo d’Alemie. Jego pobyt w Brukseli na stanowisku przedstawiciela Włoch w Komitecie Wojskowym NATO zbiegł się z rządami Prodiego w Komisji Europejskiej. Jako zaufany Romano Prodiego w listopadzie 2006 r. stanął na czele CESIS, komitetu wykonawczego, który koordynuje pracę włoskich służb specjalnych - wojskowych (SISMI) i cywilnych (SISDE). Giuseppe Cucchi ma podobną pozycję w strukturze władzy jak w Polsce Zbigniew Wassermann.

Czy sowieckie służby specjalne miały w Rzymie szpiega, dzięki któremu szybko dowiedziały się, o czym w 1986 r. podczas poufnej wizyty we włoskiej ambasadzie w Kairze opowiedział polski oficer wywiadu wojskowego? - pyta Wprost. Niedawno brytyjskie stacje telewizyjne ITV i BBC, powołując się na napromieniowanego śmiertelnie polonem Aleksandra Litwinienkę (byłego oficera Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji), podały, że premier Włoch Romano Prodi był powiązany z KGB. Przyjacielem Litwinienki był Mario Scaramella, doradca tzw. komisji Mitrochina, organu śledczego włoskiego parlamentu, powołanego do zbadania działalności służb byłego bloku wschodniego na terenie Włoch. W artykułach odwołujących się do informacji Scaramelli i Litwinienki pojawiły się sugestie, że to generał Cucchi mógł być łącznikiem ekipy Prodiego z Rosjanami. Wprost zwrócił się do gen. Cucchiego. "Sądzę, że ani mnie osobiście ani panów raczej nie usatysfakcjonują wysłane pocztą elektroniczną krótkie odpowiedzi na pytania dotyczące historii płk. [tu padło nazwisko Polaka], odległego w czasie epizodu mojego życia, który pamiętam bardzo dobrze" - napisał.

Więcej w papierowym wydaniu tygodnika Wprost.