Dlaczego Papież chce Turcji w UE?

Gazeta Wyborcza/a.

publikacja 04.12.2006 11:54

Benedykt XVI postanowił pozyskać Turcję dla Europy i przez to wciągnąć muzułmanów do wspólnego frontu walki z "dyktaturą relatywizmu" - twierdzi w Gazecie Wyborczej Katarzyna Wiśniewska.

Krzyżowiec bez krzyża - tak Benedykta XVI ochrzciła kilka dni temu turecka bulwarówka "Sabah". Papież podbił Turcję.

Zapowiadało się mniej różowo. W wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro", który dwa lata temu wywołał oburzenie Turków, kard. Ratzinger mówił: "Przez całą historię Turcja zawsze należała do innego kontynentu, zawsze stanowiła kontrast wobec Europy. Byłoby błędem robić z dwóch różnych kontynentów jeden, oznaczałoby to utratę bogactwa dzielących różnic i rezygnację z kultury w zamian za korzyści w sferze ekonomicznej".

W tym kontekście zapewnienie premiera Erdogana, że popiera dążenia Turcji do UE, zabrzmiało w ustach "pancernego kardynała" niemal tak rewolucyjnie, jakby zrównał Mahometa z Chrystusem.

"Właśnie taki Ratzinger podobał się zwolennikom starcia cywilizacji, to takiego papieża podziwiali ci, którzy patrzą na islam z nienawiścią, jaka sączyła się ze stron książek Oriany Fallaci. Benedykt XVI ich rozczarował" - podsumuje watykanista "La Repubbliki" Marco Politi.

Dlaczego zmienił front

Co wpłynęło na tak radykalną zmianę frontu przez papieża? Wśród watykanistów popularne są trzy hipotezy. Dyplomatyczna: papież jako głowa Kościoła musi radykalne poglądy schować do kieszeni i rozumować w szerszej perspektywie. Zwolennikiem wariantu dyplomatycznego jest m.in. Marco Politi, który pisze: "Nie można pozostać zamkniętym w powłoce własnych spraw osobistych, kiedy dźwiga się odpowiedzialność za kierowanie instytucją kroczącą przez dwa tysiące lat historii".

Wariant pojednawczy brzmi: Benedykt XVI chciał zakopać topór wojenny i ostatecznie zażegnać konflikt z muzułmanami wywołany przez papieski wykład w Ratyzbonie.

Tę hipotezę da się obronić. Zawierając sojusz z Turcją, papież zawarł go tym samym ze światem umiarkowanego islamu, co stawia go na znacznie lepszej pozycji w konflikcie z islamskimi fundamentalistami. Teraz Benedykt XVI ma po swojej stronie zarówno premiera Erdogana, jak i Alego Bardakoglu, zwierzchnika tureckich imamów, który po Ratyzbonie ostro go krytykował. Zbliżenie Turcji do Europy to gwarancja, że nie zwróci się w stronę radykalnego Wschodu. Paradoksalnie będzie w ten sposób bliższa światu chrześcijańskiemu.

Nieco gorzej z wariantem trzecim, nazwijmy go ewolucyjnym. Oto, jak słyszymy, papież zmienił zdanie o Turcji, stwierdził, że przyjęcie jej do Unii nie oznacza rezygnacji z europejskiej kultury, nie zaciera wcale europejskiej tożsamości. Byłoby naiwnością twierdzić, że papież przekonał się do Turcji, wiedząc o poważnych zastrzeżeniach, jakie ma wobec niej Komisja Europejska.

Z Turkami przeciw zeświecczeniu?

O wiele bardziej prawdopodobny wydaje się inny scenariusz. Jednym z papieskich priorytetów jest obrona Europy chrześcijańskiej. W homilii na rozpoczęcie konklawe (uważaną za "programową" kard. Ratzinger) ubolewał, że chrześcijaństwo jest w odwrocie, krytykował uległość wobec bezbożnych ideologii. Zapowiedział walkę przeciw "rodzajowi dyktatury relatywizmu, która nie uznaje niczego za pewnik, a jedynym miernikiem ustanawia własne ja i jego zachcianki".

Turecka pielgrzymka pokazuje, że mogło dojść do przesunięcia akcentów. Papieska wizja nabrała rozmachu. Benedykt XVI postanowił pozyskać Turcję dla Europy i przez to wciągnąć muzułmanów do wspólnego frontu walki z "dyktaturą relatywizmu".

Poparcie dla wprowadzenia do Unii Turcji wpisywało by się w jego program budowania świata opartego na wartościach wypływających z religii. To one mają dać odpór laickiej nowoczesności. Papież wie, że w laickiej Turcji odradza się życie religijne. Muzułmańska wierność religijnej tradycji może więc stanowić pewną równowagę (i przykład) dla zeświecczonej Europy.

Znamienne, że w rozmowie z premierem Erdoganem nazwał Turcję "pomostem pomiędzy religiami". Nieprzypadkowo też w oświadczeniu rzecznika Watykanu ks. Federico Lombardiego po deklaracji w sprawie wejścia Turcji do UE czytamy, że Stolica Apostolska "sprzyja zjednoczeniu Europy na fundamencie wspólnych wartości i zasad". Ks. Lombardi zaznaczył też, że papież wyraził uznanie dla sojuszu cywilizacji promowanego przez premiera Erdogana.

Łatwiej teraz zrozumieć słowa wrześniowej homilii z Monachium, które przez Ratyzbonę poszły całkowicie w niepamięć: krytykując cynizm Zachodu, przeciwstawił mu właśnie "ludy Afryki i Azji", które "podziwiają wprawdzie nasze osiągnięcia techniczne i naszą naukę, a jednocześnie przestrasza je taki rodzaj rozumności, który całkowicie wyklucza Boga z pola widzenia człowieka".

W stronę muzułmanów

Papież pokazał też, że jego koncepcja dialogu chrześcijan z wyznawcami innych religii różni się diametralnie od koncepcji kard. Ratzingera.

W czwartek w Błękitnym Meczecie modlił się z imamem Mustafą Cagrici zwrócony w kierunku Mekki. Mimo delikatnych sprostowań Watykanu, że papież nie modlił się, ale medytował, stała się rzecz niesłychana. W meczecie, ramię w ramię z muzułmaninem, modlił się nieprzejednany strażnik doktryny, autor deklaracji Dominus Iesus, w której podkreślał wyjątkowość katolicyzmu, wreszcie autor krytyk pod adresem Jana Pawła II, gdy ten zwołał międzyreligijne spotkanie w Asyżu.

Kard. Ratzinger ostrzegał wówczas przed relatywizowaniem chrześcijaństwa, obawiając się zapewne, że w oczach wielu zostanie ono zredukowane do roli jednej z wielu religii, na domiar złego z watykańskim imprimatur.

Warto zauważyć, że Benedykt XVI unikał jak ognia drażliwych dla Turcji tematów, np. zaprzeczania ludobójstwu Ormian czy kryzysu wokół Cypru. To nietypowe: dotychczas, podobnie jak Jan Paweł II, pielgrzymki wykorzystywał także po to, żeby pouczyć, odwołać się do bieżących problemów kraju.


Politykę Benedykta XVI przyjęto w Turcji z uznaniem. Muzułmańscy duchowni pojednawcze gesty zauważyli natychmiast. Imam Cagrici powiedział: "Papież przekazał muzułmanom ważne orędzie, mimo że nie zostało ono zawarte w słowach".

Jak na ironię następnego dnia po papieskim poparciu dla Turcji Komisja Europejska zarekomendowała Unii częściowe zamrożenie negocjacji z Turcją w sprawie członkostwa w UE. Czy zatem wizja wielkiego sojuszu religii Benedykta XVI okaże się realna, nie wiadomo. Jedno jest pewne - pielgrzymka do Turcji jest jak dotąd największym majstersztykiem jego pontyfikatu.