Audiencja ogólna: Katecheza o św. Janie i apel o pokój

Radio Watykańskie/KAI/J

publikacja 10.08.2006 10:31

Pisma św. Jana Apostoła były przedmiotem katechezy Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 9 sierpnia w Auli Pawła VI w Watykanie.

Papież podkreślił, że nikt tak jak św. Jan nie pisał tak pięknie o miłości Bożej. Był to powrót do rozpoczętego kilka miesięcy temu cyklu rozważań o apostołach jako uczniach i przyjaciołach Jezusa oraz o Jego Kościele. Po wygłoszeniu nauki i streszczeniu jej w kilku językach Ojciec Święty pozdrowił pielgrzymów z różnych krajów i ponowił apel o pokój na Bliskim Wschodzie. Na zakończenie odmówił z wiernymi Modlitwę Pańską i udzielił wszystkim błogosławieństwa apostolskiego, po czym powrócił do swej rezydencji w Castel Gandolfo.

Oto polski tekst nauczania papieskiego:

Drodzy Bracia i Siostry,

Przed wakacjami rozpocząłem omawianie, za pomocą małych portretów, postaci dwunastu Apostołów. Apostołowie towarzyszyli Jezusowi w Jego wędrówkach, byli Jego przyjaciółmi a ta ich droga z Jezusem nie była tylko drogą zewnętrzną, z Galilei do Jerozolimy, ale też drogą wewnętrzną, podczas której nauczyli się wiary w Jezusa Chrystusa, nie bez trudności, byli bowiem ludźmi jak my. Ale właśnie dlatego, że byli towarzyszami podróży Jezusa i Jego przyjaciółmi, że w czasie drogi niełatwo uczyli się wiary, są także dla nas przewodnikami, którzy pomagają nam poznawać Jezusa Chrystusa oraz kochać Go i wierzyć w Niego.

Mówiłem już o czterech z dwunastu Apostołów: o Szymonie Piotrze, o jego bracie Andrzeju, o Jakubie, bracie św. Jana i innym Jakubie, zwanym "Mniejszym", autorze Listu, który znajdujemy w Nowym Testamencie. I zaczęliśmy mówić o Janie Ewangeliście, gromadząc w ostatniej katechezie przed wakacjami podstawowe dane, wyznaczające oblicze tego Apostoła. Chciałbym obecnie skupić uwagę na treści jego nauczania. Pismami, którymi chcemy się dzisiaj zająć, są Ewangelia i Listy, noszące jego imię.

Jeśli jest jakieś charakterystyczne zagadnienie, wypływające z pism Janowych, to jest nim miłość. Nieprzypadkowo rozpocząłem swą pierwszą encyklikę słowami tego Apostoła: "Bóg jest miłością (Deus caritas est); kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim" (1 J 4,16). Bardzo trudno jest znaleźć teksty tego rodzaju w innych religiach. A więc takie wyrażenia stawiają nas w obliczu prawdziwie szczególnego znaku chrześcijaństwa. Z pewnością Jan nie jest jedynym autorem z początków chrześcijaństwa, który mówił o miłości. Ponieważ jest to zasadniczy składnik chrześcijaństwa, wszyscy autorzy Nowego Testamentu o tym mówią, choć różnie rozkładają akcenty. Jeśli więc obecnie zatrzymujemy się, aby rozważać ten temat u Jana, to dlatego, że wyznaczył on nam w sposób stanowczy i zwięzły główne linie w tym zakresie. Powierzmy się więc jego słowom. Jedno jest pewne: nie pisze on abstrakcyjnej rozprawy filozoficznej ani nawet teologicznej o tym, co to jest miłość. Nie, nie jest on teoretykiem. Prawdziwa miłość bowiem, z samej swej istoty, nigdy nie jest czymś czysto spekulatywnym, ale stanowi bezpośrednie, konkretne i sprawdzalne odniesienie do rzeczywistych osób. A zatem Jan jako apostoł i uczeń Jezusa pozwala nam widzieć, jakie są składniki lub - lepiej - etapy miłości chrześcijańskiej, a jest to ruch odznaczający się trzema momentami.

Pierwszy dotyczy samego Źródła miłości, które Apostoł umieszcza w Bogu, dochodząc, jak to słyszeliśmy, do stwierdzenia, że "Bóg jest miłością" (1 J 4, 8.16). Jan jest jedynym autorem z Nowego Testamentu, który dał nam jakby rodzaj definicji Boga. Mówi on na przykład, że "Bóg jest Duchem" (J 4,24) lub że "Bóg jest światłością" (1 J 1,5). Tutaj głosi z porażającym wyczuciem, że "Bóg jest miłością"! Zauważmy: nie jest to zwykłe stwierdzenie, że "Bóg kocha" ani tym mniej, że "miłość jest Bogiem"! Innymi słowy - Jan nie ogranicza się do opisu działania Bożego, ale posuwa się aż do jego korzeni. Ponadto nie zamierza boskiej jakości przypisywać jakiejś nieokreślonej, a nawet bezosobowej miłości; nie wychodzi od miłości Boga, ale zwraca się wprost do Boga, aby określić Jego naturę za pomocą nieskończonego wymiaru miłości. W ten sposób Jan chce powiedzieć, że zasadniczą częścią składową Boga jest miłość, a zatem wszelka działalność Boga wyrasta z miłości i jest przesiąknięta miłością: wszystko to, co Bóg robi - robi z miłości i z miłością, nawet jeśli nie zawsze możemy od razu zrozumieć, że jest to miłość, prawdziwa miłość.

W tym miejscu należy jednak zrobić krok naprzód i uściślić, że Bóg okazał konkretnie swą miłość, wkraczając w dzieje ludzkości w osobie Jezusa Chrystusa, wcielonego, zmarłego i zmartwychwstałego dla nas. Jest to drugi moment składający się na miłość Bożą. Nie ograniczył się On tylko do słownych obietnic, ale - jeśli możemy tak powiedzieć - naprawdę się zaangażował i "zapłacił" w pierwszej osobie. Jak dokładnie pisze Jan: "Tak bowiem Bóg umiłował świat (to znaczy: nas wszystkich), że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3, 16). Poza tym miłość Boga do ludzi ukonkretnia się i przejawia w miłości samego Jezusa. Tenże Jan pisze: "...umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował" (J 13,1). Ze względu na tę miłość ofiarną i całkowitą jesteśmy dzisiaj całkowicie wykupieni od grzechu, jak o tym jeszcze raz pisze Jan: "Dzieci moje (...). Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata" (1 J 2,1-2; por. 1 J 1,7). Oto dokąd doprowadziła miłość Jezusa ku nam: aż do przelania własnej krwi za nasze zbawienie! Chrześcijanin, zatrzymując się w kontemplacji przed tym "nadmiarem" miłości, musi zadać sobie pytanie, jaka winna być godna odpowiedź. I myślę, że stale i na nowo każdy z nas winien stawiać sobie to pytanie.

Pytanie to prowadzi nas do trzeciego momentu dynamiki miłości: z pojętnych odbiorców miłości, która nas wyprzedza i przerasta, jesteśmy powołani do obowiązku udzielenia odpowiedzi czynnej, która - aby była odpowiednia - może być tylko odpowiedzią miłości. Jan mówi o "przykazaniu". Odnosi się mianowicie do tych słów Jezusa: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie" (J 13,34). Na czym polega nowość, o której wspomina Jezus? Polega ona na fakcie, że nie zadowala się On powtórzeniem tego, czego już wymagano w Starym Testamencie i co czytamy także w innych Ewangeliach: "Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego" (Kpł 19,18; por. Mt 22, 37-39; Mk 12, 29-31; Łk 10, 27). W dawnych przykazaniach kryterium normatywnym było odniesienie do człowieka ("jak siebie samego"), podczas gdy w przykazaniu, podanym przez Jana, Jezus ukazuje jako przyczynę i normę naszej miłości własną osobę: "...jak Ja was umiłowałem". W ten sposób miłość staje się prawdziwie chrześcijańska, zawierając w sobie nowość chrześcijaństwa: zarówno w tym sensie, że winna być skierowana ku wszystkim, bez żadnych wyjątków, jak i przede wszystkim dlatego, że winna trwać aż do ostatecznych skutków, nie mając innej miary, jak tylko będąc sama bez miary. Te słowa Jezusa: "jak Ja was umiłowałem" wzywają nas, a zarazem niepokoją; są celem chrystologicznym, który może wydawać się nieosiągalny, ale jednocześnie są bodźcem, który nie pozwala nam poprzestawać na tym, co mogliśmy wykonać. Nie pozwala nam zadowalać się tym, jacy jesteśmy, ale popycha nas do pozostawania w drodze ku temu celowi.

Wspaniały tekst duchowości, będący małą książeczką z późnego średniowiecza, zatytułowany "O naśladowaniu Chrystusa", pisze na ten temat: "Szlachetna miłość Jezusa popycha do czynienia rzeczy wielkich i pobudza do pragnienia coraz doskonalszych. Miłość pragnie wznosić się wysoko, a nie grzęznąć w niskich popędach. Miłość pragnie być wolna i obca wszelkiej ziemskiej czułostkowości (...). Miłość wywodzi się z Boga i dlatego tylko w Bogu może spoczywać wzniesiona ponad całe stworzenie. Kto kocha - fruwa, biegnie, cieszy się, wolny i nieskrępowany. Wszystkim wszystko oddaje, wszystko we wszystkim posiada, bo spoczywa wysoko ponad wszystkim, tam, skąd wypływa i pochodzi wszelkie dobro" (Księga III, rozdz. 5). Jakiż może być lepszy komentarz do "przykazania nowego", o którym wspomniał Jan? Prośmy Ojca, abyśmy mogli przeżyć to, nawet jeśli zawsze w sposób niedoskonały, tak intensywnie, aby zarazić tym tych wszystkich, których spotykamy na naszej drodze.

Podobnie jak podczas innych spotkań z wiernymi, Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej skorzystał z okazji, by ponowić apel w sprawie Bliskiego Wschodu. Nawiązał tym razem do słów Pawła VI wygłoszonych na forum ONZ 41 lat temu: „Nigdy więcej jedni przeciwko drugim, nigdy więcej! ... Jeśli chcecie być braćmi, wypuśćcie broń z waszych rąk”:

„W obliczu trwających wysiłków, by wreszcie doprowadzić do zawieszenia broni oraz sprawiedliwego i trwałego rozwiązania konfliktu, powtarzam za moim poprzednikiem Janem Pawłem II, że możliwa jest zmiana toku wydarzeń, jeśli przeważą rozum, dobra wola, wzajemne zaufanie, wprowadzenie w życie podjętych zobowiązań i partnerska współpraca. (...) Na nowo zachęcam wszystkich do nie ustawania w modlitwie o upragniony dar pokoju”.