Sanktuarium papieża rodzin

Piotr Legutko


publikacja 05.11.2015 06:00

Hasło: Łagiewniki, odzew: św. Faustyna.
To wie każdy. Ale już na hasło: Białe Morza 
(odzew: Jan Paweł II) od razu reagują prawidłowo 
głównie mieszkańcy Krakowa.


Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach szczególnie upodobały sobie rodziny. W każdą niedzielę na rodzinną Mszę św. przyjeżdżają tu z całego Krakowa. A po Eucharystii dzieci mogą się pobawić na placu zabaw miłosz kluba /foto gość Sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach szczególnie upodobały sobie rodziny. W każdą niedzielę na rodzinną Mszę św. przyjeżdżają tu z całego Krakowa. A po Eucharystii dzieci mogą się pobawić na placu zabaw

Nazwa powoli przebija się do powszechnego obiegu. A powinna, bo właśnie na Białych Morzach, czyli miejscu, gdzie w czasie II wojny światowej pracował w kamieniołomie Karol Wojtyła, w 2006 roku rozpoczęto budowę Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie”. I choć wciąż nie wszystkie części tego kompleksu są ukończone, wchodzące w jego skład sanktuarium zaledwie w dwa lata po konsekracji już w pełni zasługuje na miano żywego pomnika Jana Pawła II. Z mocnym naciskiem na ów przymiotnik, bo życie, nie tylko duchowe, tętni tu na całego. 


Wszelkie obawy o sensowność budowy kolejnej świątyni w najbliższym sąsiedztwie sanktuarium Bożego Miłosierdzia rozwiały rodziny, które w pełnym składzie ściągają tu co tydzień z całego Krakowa i pobliskich miejscowości. Właśnie małżeństwa z dziećmi nadają tej świątyni wyjątkowy charakter, chyba bardziej nawet niż pielgrzymi ściągający ze wszystkich polskich diecezji i z zagranicy, by modlić się przy relikwiach i pamiątkach po polskim papieżu.


Listy do świętego


Jest w Polsce wiele miejsc, gdzie przypominane są jego myśl i nauczanie. W ramach Centrum Jana Pawła II taką rolę pełni Instytut Dialogu Międzykulturowego. Ale samo sanktuarium związane jest głównie z duchowością. – Tu przede wszystkim przeżywa się duchową bliskość z ojcem świętym – potwierdza ks. Michał Leśniak, od początku związany ze świątynią na Białych Morzach. 
Znakiem tej bliskości są choćby setki karteczek zostawianych przez wiernych wokół dolnego ołtarza sanktuarium, swoistych listów do świętego papieża. Ich fragmenty czytane są po każdej Mszy. Prawie wszystkie dotyczą spraw rodzinnych. Tu prosi się o ratowanie zagrożonych małżeństw, wyprasza dobrą żonę i męża, dziękuje się za długoletnie pożycie, modli o zdrowie dzieci.
Szczególną kategorię stanowią prośby o ich narodziny. Kustosz sanktuarium, ks. prał. Jan Kabziński, zauważa, że właściwie bez żadnej „promocji” modlitwy o nowe życie stały się wręcz pewną specjalnością tego sanktuarium. Wystarczyło, że poszła fama o niezwykłej skuteczności składanych „u Jana Pawła II” próśb o wstawiennictwo w tej sprawie, a dodatkowo wzmocniły ją świadectwa publikowane nie tylko w mediach kościelnych, ale i w sieci, a nawet w tabloidach.


Powoli powstaje też moda na składanie w tym miejscu przysięgi małżeńskiej. Bo też miejsce na ślub – faktycznie – jest wymarzone. Ks. Leśniak zauważa, że wiele błogosławionych tu związków w jakiś bardzo różny, indywidualny i niepowtarzalny sposób ma w swojej historii mocny ślad Jana Pawła. Przybywa też chrztów. – Zwłaszcza dzieci, które tu zostały wymodlone, o czym często słyszymy od ich rodziców – podkreśla ks. Michał.


Przez miłość i prawdę


To oczywiście nie jest zwyczajny kościół. Sanktuarium zostało architektonicznie wpisane w przesłanie całego Centrum Jana Pawła II. Przesłanie czytelne nie tylko dla nas, tak blisko związanych z polskim papieżem. Po prawej stronie Centrum Wolontariatu z napisem „Caritas”, po lewej Instytut Dialogu Międzykulturowego „Veritas”, pomiędzy nimi, w centrum, kościół. Ks. Peter Hopkinson, który przyjechał tu z Burnley z grupą angielskich katolików, „łapie” w mig, o co chodzi. – To jest zaprojektowane i zbudowane w taki sposób, jakby sam papież nas witał i przez miłość i prawdę kierował do Chrystusa. Przecież takie właśnie było przesłanie Jana Pawła II: byśmy szli do Jezusa, do centrum naszego życia, żeby nabrać sił i być dla świata nadzieją i miłością – mówi ks. Peter.


Sercem sanktuarium jest kościół dolny z kaplicą relikwii. Nazwa bierze się stąd, że w samym jej środku znajduje się główny ołtarz, w którym umieszczone są krople krwi Jana Pawła II. Pod głównym wejściem do kościoła górnego znajduje się kaplica kapłańska, której kształt nawiązuje do krypty św. Leonarda na Wawelu. Tu właśnie umieszczona została płyta z grobu Jana Pawła II, przywieziona z Watykanu po beatyfikacji, a na niej ustawiono relikwiarz w kształcie księgi, ofiarowany przez Klinikę Gemelli. Kształt relikwiarza wprost odsyła do Pisma Świętego, którego karty przewracał wiatr podczas pogrzebu Jana Pawła II.
 Górny kościół – gdzie odbywają się najważniejsze uroczystości – co niedziela biorą w swe posiadanie rodziny, wypełniające tłumnie ogromną przestrzeń zdobioną pięknymi mozaikami autorstwa Ivana Rupnika SJ. Zawsze w niedzielę o godz. 11.00 przychodzi tam co najmniej tysiąc wiernych. 


A potem na plac zabaw


Ta Msza już powszechnie zwana jest rodzinną” Także nie na mocy zarządzenia kustosza sanktuarium, ale w sposób naturalny, niejako „na życzenie publiczności”. Ks. prałat Kabziński wspomina, że z powodu ogromnej popularności trzeba było ją przenieść z kościoła dolnego – gdzie pierwotnie była odprawiana – do górnego, który może pomieścić nawet 3 tys. osób. Kustosz sanktuarium przyznaje, że jest tym fenomenem trochę zaskoczony, bo po pierwsze nie jest to kościół parafialny, a po drugie, wokół nie ma dużych skupisk mieszkańców. 
Ale skoro taka była wola Pana (i wiernych), tutejsi księża kują żelazo póki gorące i starają się robić wszystko, by tę nową piękną tradycję utrwalać.

– Jan Paweł II, który uczył nas budować atmosferę rodzinności, potrzebuje pomocników – zapewnia ks. Jacek Konieczny, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin krakowskiej kurii. To właśnie WDR sfinansował powstanie w Centrum św. Jana Pawła II placu zabaw, dzięki któremu wizyta tutaj w sposób nieunikniony się przedłuża. – Takie miejsce uczy pierwszych relacji, uczy, że trzeba się podzielić, wybaczyć, zrezygnować z czegoś. Tutaj dzieci uczą się też bycia kolegą, koleżanką – wylicza ks. dyrektor.


Socjolog religii odwiedzający sanktuarium podczas niedzielnych Mszy zwróciłby pewnie uwagę na lukę pokoleniową – brak młodzieży: uczniów i studentów (poza pielgrzymami). Ks. Leśniak, który od niedawna jest moderatorem diecezjalnym służby liturgicznej i Ruchu Światło–Życie, nie postrzega tego jako problemu duszpasterskiego. – Z naszej, oazowej perspektywy na co dzień miejsce młodych jest przy parafiach. Tam jest ich Kościół, tam kształtuje się i dojrzewa ich wiara – wyjaśnia. Nie znaczy to, że w sanktuarium modlą się wyłącznie rodzice z dziećmi. Działają tu aktywnie cztery wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej oraz grupa formacyjna dorosłych „U Jana Pawła II”.


Kult płyty 


Oczywiście na Białe Morza przyjeżdża się także (albo nawet w przypadku niektórych przede wszystkim) dla papieskich pamiątek i relikwii. Księża tu pracujący mówią wręcz o rodzącym się „kulcie płyty”. Wraz z innymi pamiątkami, zwłaszcza sutanną, zakrwawioną po zamachu z 13 maja 1981 roku, stanowi ona główny magnes przyciągający pielgrzymów. Chyba jednak bardziej zagranicznych niż krajowych. Polaków kult płyty dotyczy jednak w znacznie mniejszym stopniu.
 – My mamy bardziej emocjonalny stosunek do Jana Pawła II, albo raczej nasze emocje są trochę innego rodzaju. Nie da się ukryć, że pamiątki po ojcu świętym znajdujące się w kaplicy kapłańskiej robią na wszystkich ogromne wrażenie. Wśród polskich pielgrzymów przeważa jednak motywacja duchowa – zauważa ks. Leśniak.

Księża głoszący w sanktuarium kazania przestrzegają, aby świątyni nie traktować jak muzeum, i dbają, by pamiątki nie przesłoniły tego, co w  tym miejscu najważniejsze. – Często w tym kontekście wracam do „Redemptor hominis”. Papież zawsze wskazywał poza siebie, na Tego, który powinien być w centrum naszych myśli i modlitw – mówi ks. Michał. 
Najwięcej grup przybywa ze Słowacji, co rok jest tu narodowa pielgrzymka węgierska. Moc przyciągania świętej Faustyny z pobliskich Łagiewnik też robi swoje. Latem 2014 r. zjawili się na Białych Morzach gwardziści szwajcarscy. – To dla mnie wspaniałe przeżycie, że mogę tutaj być – mówił wówczas „Gościowi” sierżant Heinz Eggli, który swoją służbę rozpoczął jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II. Przyznał, że największe wrażenie zrobiła na nim… płyta z grobu ojca świętego, którą pamięta jeszcze z Watykanu.


Jeśli chodzi o wiernych przybywających z kraju, dominuje Śląsk. Może decydować o tym bardzo dobra dostępność komunikacyjna Białych Mórz. Zjeżdżając z katowickiej autostrady na południową obwodnicę Krakowa, już po kilkunastu minutach jest się na miejscu. 


Dwie wieże


Dwa sanktuaria – Miłosierdzia Bożego i Świętego Jana Pawła – łączy nie tylko bliskość duchowa, ale i geograficzna. Wkrótce połączy je (wreszcie) także kładka, a ściślej 50-metrowy most Miłosierdzia. Będzie to ogromne udogodnienie dla pielgrzymów, którzy chcą nawiedzić obie świątynie. Nowy most pomieści nie tylko pielgrzymów, ale samochody ratownicze oraz… papamobile. – Być może właśnie tą drogą papież przybędzie do papieskiego sanktuarium za rok, w sobotę 30 lipca, kiedy spotka się tutaj z kapłanami z całej Polski – zdradza ks. prałat. – Ten most to nasza wspólna radość – dodaje. 
Ponieważ teren między sanktuariami należy do Skarbu Państwa (w zarządzie Krakowa), będzie to inwestycja miejska. Został już zakończony przetarg i wyłoniony wykonawca. Rozstrzygnięto także konkurs na park architektoniczno-krajobrazowy „Białe Morza”, który wypełni 110 ha między sanktuarium Bożego Miłosierdzia a Centrum Jana Pawła II. Będą tu zarówno amfiteatr, ogród biblijny, droga krzyżowa, jak i przestrzeń rekreacyjna, którą w lipcu 2016 roku zapełnią namioty uczestników ŚDM.
 Będą oni mogli panoramę królewskiego miasta oglądać z najwyżej położonego punktu widokowego w Krakowie – na wieży sanktuarium Jana Pawła II. Przy dobrej pogodzie gwarantowany piękny widok na Tatry.

Jeżeli będą kolejki, można skorzystać z niedużo niższej, popularnej wieży przy świątyni w Łagiewnikach. To dwa charakterystyczne (i symboliczne) punkty orientacyjne, widoczne w promieniu wielu kilometrów. 
W krakowskich mediach od lat pisze się o cichej rywalizacji między dwoma sanktuariami. Ale w papieskim mieście, gdzie w centrum na jednej ulicy jest po kilka kościołów, to żadna nowość. Przez wieki tego typu „rywalizacja” o wiernych przynosiła więcej dobrych niż złych owoców. Patrząc z boku, można jedynie stwierdzić, że obu najdynamiczniej rozwijającym się krakowskim świątyniom przydałby się jeden ośrodek koordynujący zarządzanie ruchem i obsługą pielgrzymów. 


W intencji synodu


Sanktuarium jest ze swej natury miejscem odświętnym. Tu wiele ważnych dla życia krakowskiego i polskiego Kościoła wydarzeń kończy się lub zaczyna. Tylko w ciągu dwóch wrześniowych tygodni na Białych Morzach spotkali się delegaci II Kongresu Akcji Katolickiej i goście dorocznej międzynarodowej konferencji o roli Kościoła katolickiego w integracji europejskiej. Także we wrześniu świątynia przeżyła swoją pierwszą beatyfikację. Historycznemu wydarzeniu, jakim było wyniesienie na ołtarze sercanki, siostry Klary Szczęsnej, przewodniczył kard. Angelo Amato, a w koncelebrze było jeszcze pięciu kardynałów, kilkudziesięciu biskupów oraz ponad 200 księży.
Jeśli szukać jakiejś najważniejszej daty dla papieskiego sanktuarium, to jest to oczywiście – jak dla każdego kościoła – odpust, który przypada we wspomnienie św. Jana Pawła II - 22 października. Wyjątkowy, bo zawsze trwający przez kilka dni i obfitujący także w ważne wydarzenia kulturalne.