Przeżywać wiarę czy kultywować tradycję?

Andrzej Macura

publikacja 07.01.2014 07:00

Od odpowiedzi na to pytanie wiele zależy. Różnica wydaje się subtelna, a tak naprawdę jest fundamentalna.

Przeżywać wiarę czy kultywować tradycję? Henryk Przondziono /GN Tradycja ma sens, jeśli dla kogoś jest nośnikiem czegoś ważnego. Chyba jednak nie ma sensu kultywować jej, gdy wszystkim tylko doskwiera

Kiedy słyszę z ambony (nie zawsze dosłownie, często to ambona mediów) nawoływanie do zachowywania tradycji, zawsze zapala się we mnie jakaś ostrzegawcza lampka. Mam już swoje lata i zdążyłem zauważyć, że gorliwość wzywania do kultywowania tradycji i piętnowania tych, którzy jej nie zachowują, jest wprost proporcjonalna do braku konkretnego uzasadnienia sensu takiej postawy. Apele o kultywowanie tradycji to łata na ogólnej niewiedzy dlaczego coś jest niby ważne, którą owi „kaznodzieje” próbują przekonać nie tylko swoich słuchaczy, ale chyba też często samych siebie.  Zawsze tak było, tak róbmy dalej. Ale dlaczego? Jaki to ma sens?

Dwa obrazy. Najpierw tradycyjna pielgrzymka mężczyzn do Piekar Śląskich. Być może niektórzy wzdrygają się słysząc „tradycyjna”. Nie ma tam ekstatycznych modlitw uwielbienia czy modlitwy w językach. Stali jej bywalcy wiedzą jednak, że ciągle pozostaje żywym wyrazem gorącej wiary pokoleń mężczyzn tam przychodzących. Bo to widać. Po ilości pielgrzymów, po tym, że przychodzą tam ojcowie z synami i dziadkami,  po tym, że nawet jeśli jest podczas pielgrzymki trochę atmosfery pikniku, jest też głębokie, pobożne skupienie. To tradycja, która jest żywa. Więc chyba ma sens.  

I drugi obraz. Śpiewy w kościołach. W wielu dawno już przestały być tym, czym miały być, gdy je pisano. Nie tylko mądrym pouczeniem, ale i czymś, co chwyta ze serce i porywa, by lepiej było się modlić. Gdy śpiewa się pieśni sprzed kilku wieków, problemem jest archaiczny język. Gdy te stosunkowo nowe, może stuletnie.... Tu problemem jest linia melodyczna. Bez wyrazu, nie porywająca za serce. Owszem, ten czy ów próbował wprowadzić nowe pieśni. Piękne, porywające. I jak najbardziej modlitewne Ciągle są jednak traktowane jak margines. A gdy zamiast organ przygrywają gitary i flety, które lepiej nadają się do rytmicznych pieśni? Wielki krzyk, że to pogwałcenie tradycji. Jakby to, czy na mszy grają organy czy gitary było częścią niezmiennego depozytu wiary. Czy rzępolenie na byle jakim instrumencie naprawdę pomaga przeżyć Mszę lepiej, niż gra dobrego muzycznego zespołu?

Do zastanowienia się nad odpowiedzią na pytanie o otwarcie na nowość i wierność skłania lektura Evangelii gaudium (11-13). Papież Franciszek proponuje otwarcie się na nowość. Nie wzywa do odcinania się od przeszłości. „Nie powinniśmy (...) pojmować nowości tej misji jako wykorzenienia z naszej żywej historii, dzięki której jesteśmy i się rozwijamy” – pisze (EG 13). I tłumaczy, że np. Eucharystia jest ciągłym wspominaniem Wieczernika i męki Jezusa; że uczniowie Jezusa zawsze wspominali, co im Mistrz przekazał i że Apostoł Paweł wzywał swoich uczniów do wdzięcznej pamięci o tych którzy im przekazali wiarę.  Ale jednocześnie papież pisze:

„On (Bóg) może zawsze swoją nowością odnowić nasze życie i naszą wspólnotę, i nawet jeśli propozycja chrześcijańska staje wobec mrocznych epok i słabości Kościoła, nigdy się nie starzeje. Jezus Chrystus może również rozbić uciążliwe schematy, w których zamierzamy Go uwięzić, i zaskakuje nas swą nieustanną boską kreatywnością” (EG11).

Właśnie. Możemy uwięzić Jezusa w schematach. Na zasadzie „zawsze tak było”. I nie zauważyć, że te schematy stały się celem samym w sobie. Że tak naprawdę nas duszą i nie pozwalają rozwinąć skrzydeł.

Jak temu nieszczęściu przeciwdziałać? „Za każdym razem, gdy staramy się powrócić do źródeł i odzyskać pierwotną świeżość Ewangelii – pisze dalej papież Franciszek –pojawiają się nowe drogi, twórcze metody, inne formy wyrazu, bardziej wymowne znaki, słowa zawierające nowy sens dla dzisiejszego świata. W rzeczywistości każda autentyczna działalność ewangelizacyjna jest zawsze «nowa»”. 

Właśnie. Powrócić do źródeł. Czyli odrzucić to, co narosło w ciągu lat, a co nie spełnia już dziś swojego zadania, a powrócić do tego, co było sensem powstania owych nieaktualnych dziś metod czy praktyk. Wszystko po to, by wydobyć sens Ewangelii. By prawda wiary, praktyka modlitwy, i ich autentyczne przeżywanie  mogły zabłysnąć w całej swej okazałości.

Nowe lepsze niż stare? Papież ostrzega, by do sprawy nie podchodzić bezmyślnie. „Prawdziwa nowość to ta, którą sam Bóg chce w sposób tajemniczy wprowadzić, którą On inspiruje, którą On prowokuje, którą On kieruje i której towarzyszy na tysiąc sposobów. W całym życiu Kościoła powinno się zawsze wskazywać, że inicjatywa należy do Boga, który «pierwszy nas umiłował”»(1 J 4, 19), i że «tym, który daje wzrost, jest Bóg»” (por. 1 Kor 3, 7). To przekonanie pozwala nam zachować radość w zadaniu tak bardzo wymagającym i stanowiącym wyzwanie, angażującym całe nasze życie. Domaga się ono wszystkiego, ale jednocześnie wszystko nam ofiaruje.

Kultywować tradycję czy przeżywać wiarę?  Może być, że ktoś nie dostrzega różnicy albo uważa ją za subtelną. Tymczasem tak naprawdę to różnica fundamentalna. Ma sens, jeśli dla kultywujących ją jest nośnikiem czegoś ważnego. Chyba jednak nie ma sensu o nią się troszczyć, gdy wszystkim tylko doskwiera i męczy.  Warto i pod tym kątem przemyśleć nasze kościelne życie.