Papież: Wyraźmy wdzięczność Jezusowi

KAI |

publikacja 01.04.2012 11:30

Do wyrażenia Panu Jezusowi w nadchodzących dniach uwielbienia i wdzięczności zachęcił Benedykt XVI uczestników uroczystości Niedzieli Palmowej, zgromadzonych 1 kwietnia na placu św. Piotra

Papież: Wyraźmy wdzięczność Jezusowi ALESSANDRO DI MEO/PAP/EPA Benedykt XVI święci palmy podczas uroczystej Eucharystii

Wezwał młodzież do podjęcia decyzji przyjęcia Pana i pójścia za Nim aż do końca, wszystkich zaś, by na dar Chrystusa odpowiedzieli darem z samych siebie. W homilii Ojciec Święty zaznaczył, że zarówno uczniowie Jezusa, jak i słuchające Go tłumy oczekiwały, iż triumfalny wjazd do Jerozolimy będzie wypełnieniem oczekiwań mesjańskich Izraela. Podkreśiłże ci sami ludzie, którzy Go radośnie witali, kilka dni później żądali od Piłata, aby ukrzyżował Jezusa, a uczniowie opuścili Go i się rozproszyli. Tak więc kwestią kluczową jest nasza idea Boga. „Jesteśmy wezwani do naśladowania Mesjasza, który nie zapewnia nam łatwego ziemskiego szczęścia, ale daje szczęście nieba, błogosławieństwo Boga. Musimy więc zadać sobie pytanie: jakie są nasze prawdziwe oczekiwania? Jakie są nasze najgłębsze pragnienia, z którymi przybyliśmy tu dzisiaj, aby świętować Niedzielę Palmową i rozpocząć Wielki Tydzień?” - powiedział kaznodzieja.

Nawiązał do obchodzonego w tym roku na szczeblu diecezjalnym XXVII Światowego Dnia Młodzieży. Zachęcił, by Niedziela Palmowa była dla niej dniem „decyzji przyjęcia Pana i pójścia za Nim aż do końca, by uczynić z Jego męki, śmierci i zmartwychwstania sens waszego chrześcijańskiego życia”. Papież zaznaczył, że decyzja taka prowadzi do prawdziwej radości, radości, o której mówił on w swoim tegorocznym Orędziu przygotowanym na ten dzień.

Wszystkich zgromadzonych na Placu św. Piotra zachęcił, aby w tych dniach wyrazili swoje uwielbienie i wdzięczność za dar otrzymany od Jezusa – Jego życie, Ciało i Krew oraz Jego miłość. Podkreślił, że na ten wielki dar trzeba odpowiedzieć całym sobą, „darem z naszego czasu, z naszej modlitwy, z naszego życia w głębokiej komunii miłości z Chrystusem, który dla nas cierpiał, umarł i zmartwychwstał” - podkreślił. Zdaniem Ojca Świętego przed Chrystusem mamy rozpościerać nasze życie, nasze osoby, w postawie wdzięczności i uwielbienia.

Mszę św. wraz z Ojcem Świętym koncelebrowali m.in. kardynałowie: Agostino Vallini – wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej, Stanisław Ryłko – przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich wraz z sekretarzem tego urzędu bp. Josefem Clemensem, Antonio M. Rouco Varela – arcybiskup Madrytu i abp Orani João Tempesta OCist – metropolita Rio de Janeiro, a więc gospodarze ostatnich, jak dotychczas, i przyszłorocznych centralnych obchodów Światowego Dnia Młodzieży.

W modlitwie wiernych modlono się po francusku - za Kościół, aby umiał dzielić radość zbawienia ze wszystkimi ludźmi; po polsku - za Benedykta XVI: „By pocieszany przez Serce Jezusa mógł zawsze wyrażać w słowach i czynach niezmienna łagodność Dobrego Pasterza”; po hiszpańsku - za młodzież, aby konsekwentnie świadczyła o swej wierze w Ewangelię; po arabsku - za całą ludzkość, aby poszukiwała Pana Jezusa i po niemiecku – za uczestników dzisiejszej liturgii, aby z wiarą potrafili nieść Jezusowy krzyż i w ten sposób uczestniczyć w Jego chwale.

Ozdoby z gałązek oliwnych dostarczył włoski region Apulia, palmy – San Remo, gałązki oliwne – papieskie gospodarstwo w Castel Gandolfo, a liście palmy, które niesiono w procesji, ofiarowała Droga Neokatechumenalna. W czasie liturgii mszalnej śpiewał chór diecezji rzymskiej, kierowany przez prałata Marco Frisinę.

Radość płynąca ze świadomości, że Bóg nas kocha, jest centralnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego - przypomniał Benedykt XVI w krótkich pozdrowieniach w języku polskim. Mówił o tym przed modlitwą Anioł Pański a po Mszy św. Niedzieli Palmowej, której przewodniczył 1 kwietnia na Placu św. Piotra w Watykanie.

Oto polskie słowa papieża:

Pozdrawiam Polaków, szczególnie młodych tu obecnych oraz zebranych w rodzimych diecezjach i parafiach. Mottem dzisiejszego Dnia Młodzieży jest wezwanie św. Pawła: „Radujcie się zawsze w Panu!” (Flp 4, 4). Radość płynąca ze świadomości, że Bóg nas kocha, jest centralnym elementem doświadczenia chrześcijańskiego. W świecie często naznaczonym smutkiem i niepewnością jest ona ważnym świadectwem piękna i pewności wiary. Bądźcie radosnymi świadkami Chrystusa! Niech Bóg wam błogosławi!

Tekst papieskiej homilii w tłumaczeniu na język polski publikujemy na następnych stronach

Drodzy bracia i siostry!

Niedziela Palmowa jest ogromną bramą wprowadzającą nas w Wielki Tydzień, w którym Pan Jezus zdąża ku kulminacji swego życia ziemskiego. Wchodzi do Jerozolimy, aby doprowadzić do wypełnienia Pism i zostać przybitym do drzewa krzyża – tronu, z którego będzie królował na zawsze, przyciągając do siebie ludzkość wszystkich czasów i ofiarowując każdemu dar odkupienia. Wiemy z Ewangelii, że Jezus wyruszył do Jerozolimy wraz z Dwunastoma i że stopniowo dołączyła do nich rosnąca rzesza pielgrzymów. Święty Marek mówi nam, że już w chwili wyjścia z Jerycha był „spory tłum”, który szedł za Jezusem (por. 10, 46).

Na tym ostatnim odcinku drogi pojawia się szczególne wydarzenie, wzmagające oczekiwanie tego, co ma się wydarzyć i sprawia, że uwaga jeszcze bardziej koncentruje się na Jezusie. Przy drodze, u wyjścia z Jerycha, siedział, żebrząc, niewidomy imieniem Bartymeusz. Gdy tylko usłyszał, że zbliża się Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10, 47). Wielu starało się go uciszyć, ale nieskutecznie, aż Jezus każe go zawołać i prosi, aby się zbliżył. Pyta go: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. A on na to: „Rabbuni, żebym przejrzał!”. Jezus mu odpowiedział: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Bartymeusz odzyskał wzrok i zaczął iść za Jezusem (por. w. 52). I oto właśnie po tym cudownym znaku, któremu towarzyszy to wołanie: „Synu Dawida”, przez tłum przechodzi dreszczyk mesjańskiej nadziei, rodzący u wielu pytanie: czy ten Jezus, który przed nimi idzie do Jerozolimy, jest może Mesjaszem, nowym Dawidem? I czy wraz z bliskim już Jego wkroczeniem do Miasta Świętego nadszedł może czas, kiedy Bóg ostatecznie przywróci królestwo Dawidowe?

Do wzrostu tej nadziei przyczynia się także przygotowanie wjazdu, które Jezus podejmuje wraz ze swymi uczniami. Jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii (por. Mk 11, 1-10), Jezus przybywa do Jerozolimy z Betfage i Góry Oliwnej, to znaczy drogą, którą powinien przybyć Mesjasz. Stamtąd wysyła przed sobą dwóch uczniów, nakazując im, aby mu przyprowadzili źrebię oślicy, które znajdą przy drodze. Rzeczywiście znajdują osiołka, odwiązują go i przyprowadzają do Jezusa. W tym momencie dusze uczniów i innych pielgrzymów przepełnione są entuzjazmem: biorą swoje płaszcze i kładą je na osiołku; inni rozpościerają je na drodze przed Jezusem, który jedzie na grzbiecie zwierzęcia. Następnie ucinają gałęzie z drzew i zaczynają wykrzykiwać słowa Psalmu 118, starożytne słowa błogosławieństwa pielgrzymów, które stają się w tym kontekście proklamacją mesjańską: „Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które przychodzi. Hosanna na wysokościach!” (ww. 9-10). Ta świąteczna aklamacja, przekazana przez wszystkich czterech Ewangelistów, jest hymnem błogosławieństwa, hymnem radości: wyraża jednomyślne przekonanie, że w Jezusie Bóg nawiedził swój lud i że wreszcie nadszedł upragniony Mesjasz. Wszyscy są tam, z rosnącym oczekiwaniem na dzieło, którego dokona Chrystus, kiedy wkroczy do swojego miasta.

Jaka jest jednak treść, najgłębszy oddźwięk tego okrzyku radości? Odpowiedź przychodzi z całego Pisma Świętego, które nam przypomina, że Mesjasz wypełnia obietnicę Bożego błogosławieństwa, pierwotną obietnicę, którą Bóg dał Abrahamowi, ojcu wszystkich wierzących: „Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił (...). Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12, 2-3). Jest to obietnica, która była zawsze żywa w modlitwie Izraela, a zwłaszcza w modlitwie Psalmami. Dlatego też Ten, którego tłum okrzykuje błogosławionym, jest równocześnie Tym, w którym zostanie pobłogosławiona cała ludzkość. W ten sposób w świetle Chrystusa ludzkość rozpoznaje, że jest głęboko zjednoczona i jakby osłonięta płaszczem Bożego błogosławieństwa, błogosławieństwa, które przenika wszystko, wszystko podtrzymuje, wszystko odkupuje, wszystko uświęca.

Możemy tu odkryć pierwsze wielkie przesłanie, jakie kieruje do nas dzisiejsza uroczystość: zachętę do podjęcia właściwego spojrzenia na całą ludzkość, na ludzi tworzących świat, na różne kultury i cywilizacje. Spojrzenie, którym człowieka wierzącego obdarza Chrystus, jest spojrzeniem błogosławieństwa: spojrzeniem mądrym i kochającym, zdolnym do uchwycenia piękna świata i do współczucia dla jego kruchości. Ukazuje się w nim spojrzenie samego Boga na ludzi, których On kocha i na stworzenie - dzieło Jego rąk. Czytamy w Księdze Mądrości: „Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś (...). Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, miłośniku życia!” (Mdr 11, 23-24.26).

Powróćmy do fragmentu dzisiejszej Ewangelii i zapytajmy: co jest naprawdę w sercach tych, którzy obwołują Chrystusa Królem Izraela? Z pewnością mieli swoją ideę Mesjasza, ideę tego, jak powinien postępować obiecany przez proroków i długo oczekiwany król. Nie jest przypadkiem, że kilka dni później tłum w Jerozolimie, zamiast wyrażać podziw dla Jezusa, będzie wołać do Piłata: „Ukrzyżuj Go!”. A sami uczniowie, podobnie jak zresztą inni, którzy go widzieli i słuchali, zaniemówią i znikną. Większość była w istocie rozczarowana sposobem, w jaki Jezus postanowił przedstawić siebie jako Mesjasza i Króla Izraela.

Właśnie tutaj leży istota dzisiejszego święta, także dla nas. Kim jest dla nas Jezus z Nazaretu? Jaką mamy ideę Mesjasza, jaką ideę Boga? Jest to kluczowe pytanie, od którego nie możemy uciec, tym bardziej że właśnie w tym tygodniu jesteśmy wezwani, by iść za naszym Królem, który wybiera krzyż jako tron. Jesteśmy wezwani do naśladowania Mesjasza, który zapewnia nam nie łatwe szczęście ziemskie, ale szczęście nieba, błogosławieństwo Boga. Musimy więc zadać sobie pytanie: jakie są nasze prawdziwe oczekiwania? Jakie są nasze najgłębsze pragnienia, z którymi przybyliśmy tu dziś, aby świętować Niedzielę Palmową i rozpocząć Wielki Tydzień?

Drodzy młodzi tu zgromadzeni! Dzisiejszy dzień w sposób szczególny jest wasz, gdziekolwiek na świecie obecny jest Kościół. Dlatego pozdrawiam was z wielką miłością! Niech Niedziela Palmowa będzie dla was dniem decyzji, decyzji przyjęcia Pana i pójścia za Nim aż do końca, decyzji, by uczynić z Jego męki, śmierci i zmartwychwstania sens waszego chrześcijańskiego życia. Jest to decyzja, która prowadzi do prawdziwej radości, jak przypomniałem w Orędziu do młodych wystosowanym na ten dzień: „Radujcie się zawsze w Panu!” (Flp 4, 4). Stało się tak w życiu Klary z Asyżu. Przed ośmiuset laty pociągnięta przykładem św. Franciszka i jego pierwszych towarzyszy, właśnie w Niedzielę Palmową opuściła dom rodzinny, aby całkowicie poświęcić się Panu: miała osiemnaście lat oraz odwagę wiary i miłości, aby wybrać Chrystusa, znajdując w Nim radość i pokój.

Drodzy bracia i siostry, niech w tych dniach towarzyszą nam szczególnie dwa uczucia: uwielbienia, podobnie jak to czynili mieszkańcy Jerozolimy, wołając „Hosanna” i wdzięczności, aby w tym Wielkim Tygodniu Pan Jezus odnowił największy dar, jaki można sobie wyobrazić: da nam swoje życie, swoje Ciało i Krew, swoją miłość. Lecz na tak wielki dar musimy stosownie odpowiedzieć, to znaczy darem z samych siebie, z naszego czasu, z naszej modlitwy, z naszego trwania w głębokiej komunii miłości z Chrystusem, który dla nas cierpi, umiera i zmartwychwstaje. Starożytni Ojcowie Kościoła symbol tego wszystkiego widzieli w geście ludzi, którzy szli za Jezusem podczas Jego wejścia do Jerozolimy, geście rozpostarcia swych płaszczy przed Panem. Przed Chrystusem – mawiali Ojcowie - musimy rozpościerać nasze życie, nasze osoby, w postawie wdzięczności i uwielbienia.

Na zakończenie posłuchajmy głosu jednego z tych starożytnych Ojców - św. Andrzeja, biskupa Krety: „Siebie samych ścielmy przed Chrystusem, a nie tuniki, martwe gałęzie i łodygi krzewów tracących zieleń, gdy staną się pokarmem, i przez krótki tylko czas radujących oczy. Obleczmy się natomiast w Jego łaskę, czyli w Niego samego... Kładźmy się pod Jego nogi jak rozścielone tuniki... ofiarujmy Zwycięzcy śmierci już nie gałązki palmowe, ale wieńce naszego zwycięstwa. Wysławiajmy Go w każdy dzień świętą pieśnią razem z izraelskimi dziećmi, potrząsając duchowymi gałązkami i mówiąc: «Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie»” (PG 97, 994). Amen!