Bp Jeż: Jan Paweł II był moim bliskim przyjacielem

Wypowiedź bp Ignacego Jeża o Janie Pawle II opublikował we wtorek, 16 października, Nasz Dziennik.

Następnego dnia - we wtorek - zaskoczyła Włochów kolejna wiadomość. Ojciec Święty pojechał do kliniki Gemelli odwiedzić biskupa Andrzeja Deskura, który nagle zachorował. Dla Włochów było to czymś niezwykłym, nadzwyczajnym. Odnotowali to jako wielkie wydarzenie. Dzień później sam się przekonałem, że będzie to niezwykły pontyfikat. Wracam w środę z przechadzki na obiad w Kolegium Polskim i mówią do mnie, że wieczorem na kolacji będę u Ojca Świętego. Ja na to: "Wy sobie kawały róbcie z kim innym, a nie ze mną. Gdzie biskup z Koszalina pójdzie na wieczerzę do Watykanu? Pewnie na głowę upadliście". - "Ale naprawdę!" - mówi w czasie obiadu ksiądz rektor Michalik. - "Dzwonił ksiądz Dziwisz, że ksiądz biskup ma wieczorem przyjść do Watykanu na kolację".

Dla mnie było to zupełnie niesłychane. I faktycznie o określonej porze szofer - ten sam, który wiózł kardynała Wojtyłę na konklawe - zawiózł mnie do Watykanu na właściwe miejsce. Ksiądz Dziwisz zjechał po mnie windą i pojechaliśmy w górę do apartamentów Ojca Świętego. Był też biskup Szczepan Wesoły. Okazało się, że w Rzymie było obecnych tylko dwóch polskich biskupów - biskup Wesoły i ja - i z nami Ojciec Święty chciał się spotkać. Nadzwyczajne! Po modlitwie siadamy do stołu i... nic. Zupełnie nas zamurowało. Ojciec Święty patrzy na nas i mówi: "A cóż tak nic nie gadacie?". Mówię: "Ojcze Święty, bo wszystko widać. Ta biała sutanna. Ta biała piuska...". Ale wtedy zorientowaliśmy się, że Ojciec Święty nic nie wie, co się działo tam, na dole, na placu św. Piotra. Jaka była reakcja ludzi po ogłoszeniu wyboru nowego Papieża. Jak to przeżywali. Jaka pierwsza opinia istniała tam, na placu św. Piotra. On tego wszystkiego rzeczywiście nie wiedział, bo przecież nie mógł wiedzieć. Zaczęliśmy opowiadać jeden przez drugiego. Gdy wspominałem tę Włoszkę, która stała obok, to Ojciec Święty razem z nami śmiał się serdecznie. Ta kolacja to był znak dla nas, jak bardzo styl i sposób sprawowania tego pontyfikatu będą inne od dotychczasowych pontyfikatów.

Nasza przyjaźń trwała przez cały pontyfikat. Tylekroć już jako emeryt, będąc w Rzymie, miałem możliwość spotkania się z Nim w Watykanie. Poprzez arcybiskupa Dziwisza byłem zapraszany na obiad. Rozmawialiśmy jak dawniej, swobodnie, po koleżeńsku. Tak było do samego końca. Jan Paweł II zawsze witał mnie słowami: "Ignaś, Ignaś, jak się masz? Jak długo się śmiejesz, tak długo jest dobrze. Ignaś, co masz do powiedzenia?". Mówiłem Mu wówczas, że teraz jako emeryt nie mam już żadnych problemów do rozważania z Ojcem Świętym jako Głową Kościoła. Przywożę tylko anegdoty i nowe kawały. Jan Paweł II znany z doskonałego poczucia humoru uśmiechał się i mówił: "No to, Ignaś, opowiadaj, opowiadaj". A ja śmiało opowiadałem różne historyjki i anegdoty, co tylko pamięć przyniosła. Ojciec Święty zawsze śmiał się bardzo serdecznie.

Ta niezwykła przyjaźń z Janem Pawłem II stanowi dla mnie piękną kartę kapłańskiej pielgrzymki mego życia.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg