Audiencja ogólna: Katecheza o św. Janie i apel o pokój

Pisma św. Jana Apostoła były przedmiotem katechezy Benedykta XVI podczas audiencji ogólnej 9 sierpnia w Auli Pawła VI w Watykanie.

Pierwszy dotyczy samego Źródła miłości, które Apostoł umieszcza w Bogu, dochodząc, jak to słyszeliśmy, do stwierdzenia, że "Bóg jest miłością" (1 J 4, 8.16). Jan jest jedynym autorem z Nowego Testamentu, który dał nam jakby rodzaj definicji Boga. Mówi on na przykład, że "Bóg jest Duchem" (J 4,24) lub że "Bóg jest światłością" (1 J 1,5). Tutaj głosi z porażającym wyczuciem, że "Bóg jest miłością"! Zauważmy: nie jest to zwykłe stwierdzenie, że "Bóg kocha" ani tym mniej, że "miłość jest Bogiem"! Innymi słowy - Jan nie ogranicza się do opisu działania Bożego, ale posuwa się aż do jego korzeni. Ponadto nie zamierza boskiej jakości przypisywać jakiejś nieokreślonej, a nawet bezosobowej miłości; nie wychodzi od miłości Boga, ale zwraca się wprost do Boga, aby określić Jego naturę za pomocą nieskończonego wymiaru miłości. W ten sposób Jan chce powiedzieć, że zasadniczą częścią składową Boga jest miłość, a zatem wszelka działalność Boga wyrasta z miłości i jest przesiąknięta miłością: wszystko to, co Bóg robi - robi z miłości i z miłością, nawet jeśli nie zawsze możemy od razu zrozumieć, że jest to miłość, prawdziwa miłość.

W tym miejscu należy jednak zrobić krok naprzód i uściślić, że Bóg okazał konkretnie swą miłość, wkraczając w dzieje ludzkości w osobie Jezusa Chrystusa, wcielonego, zmarłego i zmartwychwstałego dla nas. Jest to drugi moment składający się na miłość Bożą. Nie ograniczył się On tylko do słownych obietnic, ale - jeśli możemy tak powiedzieć - naprawdę się zaangażował i "zapłacił" w pierwszej osobie. Jak dokładnie pisze Jan: "Tak bowiem Bóg umiłował świat (to znaczy: nas wszystkich), że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3, 16). Poza tym miłość Boga do ludzi ukonkretnia się i przejawia w miłości samego Jezusa. Tenże Jan pisze: "...umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował" (J 13,1). Ze względu na tę miłość ofiarną i całkowitą jesteśmy dzisiaj całkowicie wykupieni od grzechu, jak o tym jeszcze raz pisze Jan: "Dzieci moje (...). Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata" (1 J 2,1-2; por. 1 J 1,7). Oto dokąd doprowadziła miłość Jezusa ku nam: aż do przelania własnej krwi za nasze zbawienie! Chrześcijanin, zatrzymując się w kontemplacji przed tym "nadmiarem" miłości, musi zadać sobie pytanie, jaka winna być godna odpowiedź. I myślę, że stale i na nowo każdy z nas winien stawiać sobie to pytanie.

Pytanie to prowadzi nas do trzeciego momentu dynamiki miłości: z pojętnych odbiorców miłości, która nas wyprzedza i przerasta, jesteśmy powołani do obowiązku udzielenia odpowiedzi czynnej, która - aby była odpowiednia - może być tylko odpowiedzią miłości. Jan mówi o "przykazaniu". Odnosi się mianowicie do tych słów Jezusa: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie" (J 13,34). Na czym polega nowość, o której wspomina Jezus? Polega ona na fakcie, że nie zadowala się On powtórzeniem tego, czego już wymagano w Starym Testamencie i co czytamy także w innych Ewangeliach: "Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego" (Kpł 19,18; por. Mt 22, 37-39; Mk 12, 29-31; Łk 10, 27). W dawnych przykazaniach kryterium normatywnym było odniesienie do człowieka ("jak siebie samego"), podczas gdy w przykazaniu, podanym przez Jana, Jezus ukazuje jako przyczynę i normę naszej miłości własną osobę: "...jak Ja was umiłowałem". W ten sposób miłość staje się prawdziwie chrześcijańska, zawierając w sobie nowość chrześcijaństwa: zarówno w tym sensie, że winna być skierowana ku wszystkim, bez żadnych wyjątków, jak i przede wszystkim dlatego, że winna trwać aż do ostatecznych skutków, nie mając innej miary, jak tylko będąc sama bez miary. Te słowa Jezusa: "jak Ja was umiłowałem" wzywają nas, a zarazem niepokoją; są celem chrystologicznym, który może wydawać się nieosiągalny, ale jednocześnie są bodźcem, który nie pozwala nam poprzestawać na tym, co mogliśmy wykonać. Nie pozwala nam zadowalać się tym, jacy jesteśmy, ale popycha nas do pozostawania w drodze ku temu celowi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg