Często dostaję różę

Wywiad Papieża Franciszka dla „Paris Match” ·

Czy Wasza Świątobliwość uważa, że kraje takie jak Francja, które przyjmują wielką ilość chrześcijan, mogą pewnego dnia pomóc wspólnotom ze Wschodu, zagrożonym przez islamizację, wrócić do swoich krajów?

To, co dzieje się na oczach wszystkich, jest tragedią humanitarną, która nas dotyka. Dla nas chrześcijan pozostają nieodwołalne słowa Jezusa, który nas zachęcał, abyśmy widzieli Jego w ludziach ubogich i obcych przybyszach potrzebujących pomocy. Powiedział nam, że każdy gest solidarności wobec nich jest gestem uczynionym dla Niego. Lecz w swoim pytaniu pani porusza bardzo ważną kwestię: nie możemy pogodzić się z faktem, że te wspólnoty, które dzisiaj są mniejszościami w regionach Bliskiego Wschodu, muszą opuszczać swoje domy, swoje ziemie, swoje zajęcia. Chrześcijanie są pełnoprawnymi obywatelami tych krajów, są obecni jako wyznawcy Jezusa od dwóch tysiącleci, w pełni osadzeni w tych kontekstach kulturowych, w historii swoich ludów. Mamy obowiązek ludzki i chrześcijański reagować na sytuację kryzysową. Nie możemy jednak zapominać o przyczynach, które ją spowodowały, udawać, że nie istnieją. Zastanówmy się, dlaczego tak wielu ludzi ucieka, jakie są przyczyny tyk wielu wojen i tak wielkiej przemocy. Nie zapominajmy o tych, którzy podsycają nienawiść i przemoc, a także tych, którzy spekulują na wojnach, jak handlarze broni. I nie zapominajmy także o hipokryzji tych możnych ziemi, którzy mówią o pokoju, ale później, po cichu sprzedają broń.

Co poza bezpośrednią pomocą można zrobić dla uchodźców?

Można próbować zaradzić temu dramatowi tylko patrząc daleko. Działając na rzecz pokoju. Pracując konkretnie, aby wyeliminować strukturalne przyczyny ubóstwa. Angażując się w tworzenie modeli rozwoju ekonomicznego, w których centrum będzie człowiek, a nie pieniądz. Zabiegając o to, aby godność każdego mężczyzny, każdej kobiety, każdego dziecka, każdej osoby starszej była zawsze szanowana.

Czy kapitalizm i zysk to słowa diabelskie?

Kapitalizm i zysk nie są diabelskie, jeżeli nie stają się idolami. Nie są takie, jeżeli pozostają narzędziami. Natomiast kiedy dominuje niepohamowana ambicja posiadania pieniądza, a dobro wspólne i godność ludzi schodzą na plan drugi lub trzeci, jeżeli pieniądz i zysk za wszelką cenę stają się fetyszem, który się czci, jeżeli zachłanność jest u podstaw naszego systemu społecznego i gospodarczego, nasze społeczeństwa są skazane na upadek. Istoty ludzkie i cały świat stworzony nie mogą być na służbie pieniądza: skutki tego, gdy tak się dzieje, są widoczne dla wszystkich!

Jubileusz Miłosierdzia rozpocznie się 8 grudnia. Jak zrodziła się ta myśl Waszej Świątobliwości?

Od Pawła VI po dalsze czasy Kościół kładł zawsze nacisk na odniesienie do miłosierdzia. W czasie pontyfikatu św. Jana Pawła II ten akcent znalazł jeszcze mocniejszy wyraz: encyklika Dives in misericordia, ustanowienie święta Bożego Miłosierdzia, kanonizacja św. Faustyny Kowalskiej. W tym duchu, rozmyślając i modląc się, pomyślałem, że byłoby piękną rzeczą ogłosić nadzwyczajny Rok Święty, Jubileusz Miłosierdzia.

Czy wielki entuzjazm, jakiego Wasza Świątobliwość jest przedmiotem, będzie mógł przyczynić się do zażegnania kryzysu światowego?

W tych delikatnych dziedzinach działanie Papieża i Stolicy Apostolskiej nie zależy od miary sympatii, jaką w tym czy innym momencie wzbudzają osoby. Staramy się poprzez dialog umożliwiać rozwiązanie konfliktów i budowanie pokoju. Niestrudzenie poszukujemy dróg pokojowych i dążymy do negocjacji, aby rozstrzygnąć kryzysy i konflikty. Stolica Apostolska na scenie międzynarodowej nie ma swoich interesów do obrony, ale działa poprzez wszystkie swoje możliwe kanały, aby ułatwiać spotkania, dialog, procesy pokojowe, poszanowanie praw człowieka. Przez swoją obecność w krajach takich jak Albania i Bośnia oraz Hercegowina starałem popierać przykłady współżycia i współpracy między ludźmi różnych wyznań religijnych na rzecz przezwyciężenia ran otwartych przez ostatnie tragiczne konflikty. Nie robię planów ani nie zajmuję się strategiami polityki międzynarodowej: jestem świadomy, że głos Kościoła przy bardzo licznych okazjach i sytuacjach jest vox clamantis na pustyni, głosem wołającego na pustyni. Sądzę jednak, że właśnie wierność Ewangelii wymaga od nas, abyśmy byli budowniczymi mostów, a nie murów. Nie należy przesadzać co do roli Papieża i Stolicy Apostolskiej. To co wydarzyło się w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Kubą jest tego przykładam: staraliśmy się tylko sprzyjać woli dialogu, jaka istniała u rządzących obydwu państw. A przede wszystkim modliliśmy się.

Jak Wasza Świątobliwość potrafi zachowywać swoją prostotę i dyscyplinę jezuity po odprawieniu Mszy św. w Manili w obecności siedmiu milionów wiernych i setek milionów telewidzów?

Kiedy kapłan odprawia Mszę św., oczywiście czyni to wobec wiernych, ale przede wszystkim przed Panem. W każdym razie im bardziej ma się do czynienia z tłumami, tym bardziej trzeba zawsze zachowywać świadomość naszej małości, tego, że jesteśmy „sługami bezużytecznymi”, jak tego domaga się od nas Jezus. Każdego dnia modlę się o łaskę, abym mógł być znakiem, który wskazuje na obecność Jezusa, świadectwem Jego uścisku miłosierdzia. Dlatego niekiedy, gdy słyszę okrzyki „viva il Papa!” – niech żyje Papież!, zachęcam do powiedzenia „niech żyje Jezus!”. Jako kardynał Albino Luciani, słysząc oklaski, przypominał: „Czy sądzicie, że osiołek, na którym jechał Jezus, gdy wkraczał do Jerozolimy pośród okrzyków „hosanna”, mógł myśleć, że to przyjęcie było na jego cześć?”. Otóż Papież, biskupi, kapłani dochowują wiary swojej misji, jeżeli potrafią być tym osiołkiem i pomagają w zobaczeniu prawdziwego bohatera, zawsze świadomi tego, że jeżeli dziś słyszą „hosanna”, jutro mogą usłyszeć „ukrzyżuj go!”.

Jakie najcenniejsze dziedzictwo Wasza Świątobliwość otrzymał od Towarzystwa Jezusowego?

Rozeznania drogie św. Ignacemu, codzienne staranie o lepsze poznanie Pana i postępowanie za Nim coraz bliżej. Staranie się, aby każdą rzecz z życia codziennego, nawet najmniejszą, wykonywać z sercem otwartym na Boga i na innych. Starać się mieć takie samo spojrzenie jak Jezus na rzeczywistość i realizować w praktyce Jego nauczanie dzień po dniu i w relacjach z osobami.

Co Wasza Świątobliwość sądzi o tym, co pisał Béranger, francuski pisarz XIX-wieczny, na temat jezuitów: „Czarni ludzie, skąd wychodzicie? Wychodzimy spod ziemi, na pół lisy, na pół wilki, nasza reguła jest tajemnicą, jesteśmy synami Loyoli”?

To doprawdy śmiałość, napisanie czegoś takiego! I może nawet sprytne.. [Papież Franciszek śmieje się].

Ponad dwa wieki temu jezuici zostali wypędzeni z Chin. Czy dziś Chiny zniknęły z myśli Waszej Świątobliwości?

Nie, bynajmniej! Chiny są w moim sercu. Są tutaj [bije się w pierś]. Zawsze.

Czy naprawdę wyobraża sobie Wasza Świątobliwość, że pewnego dnia będzie mógł pójść do rzymskiej pizzerii lub pojechać autobusem ubrany jak zwykły ksiądz?

Nie porzuciłem całkiem czarnego clargyman pod białą sutanną! Oczywiście chciałbym móc jeszcze pochodzić po ulicy, po ulicach Rzymu, który jest pięknym miastem. Zawsze byłem księdzem ulicy. Najważniejsze spotkania z Jezusem i Jego nauczaniem miały miejsce na ulicach. Oczywiście bardzo chciałbym pójść zjeść dobrą pizzę z przyjaciółmi. Ale wiem, że to nie jest takie łatwe, niemal jest niemożliwe. To, czego nigdy mi nie brakuje, to kontakt z ludźmi. Spotykam ich ogromnie dużo, o wiele więcej niż kiedy byłem w Buenos Aires, i to daje mi wiele radości! Kiedy obejmuję osoby, które spotykam, wiem, że to Jezus trzyma mnie w swoich ramionach. 

Caroline Pigozzi

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg