Świat w obliczu chrystianofobii i islamofobii, znaczenie modlitwy w meczecie, relacje z prawosławiem, los uchodźców a także zagadnienia związane z Synodem Biskupów o rodzinie to niektóre z tematów poruszonych przez Ojca Świętego w drodze ze Stambułu do Rzymu.
Poniżej zamieszczamy pełny zapis przebiegu konferencji prasowej na pokładzie samolotu w drodze powrotnej z Turcji. (Ks. Lombardi)
Wasza Świątobliwość, bardzo dziękuję za obecność wśród nas, dziękuję za to tak serdeczne i przyjazne pozdrowienie, skierowane do każdego z nas. Teraz przechodzimy do drugiej części, „kulturalnej” z pytaniami. Na listę wpisało się kilka osób, a na pierwszym miejscu umieszczamy dwie koleżanki z Turcji, które są naturalnie zainteresowane, ponieważ jak sądzimy pytania będą dotyczyły podróży. Wasza Świątobliwość dokonał podczas niej bardzo wielu rzeczy, i możemy pogłębić wiele aspektów. Zapraszam więc Yasemin, by podeszła i zadała pierwsze pytanie. Yasemin jest z telewizji tureckiej, była już podczas podróży tutaj z papieżem Benedyktem XVI i jest ekspertem papieskich podróży do Turcji.
(Yasemin Taskin)
Dobry wieczór, Wasza Świątobliwość. Moje pytanie dotyczy oczywiście podróży. Prezydent Erdogan mówił o „islamofobii”; Ty, Ojcze Święty skoncentrowałeś się oczywiście bardziej na aktualnej chrystianofobii na Bliskim Wschodzie, to znaczy na tym, co dzieje się z chrześcijanami, z mniejszościami. Biorąc również pod uwagę wezwanie do dialogu międzyreligijnego, co można zrobić więcej? Czy wystarcza sam tylko dialog międzyreligijny? Czy można pójść dalej? Co zdaniem Waszej Świątobliwości powinni uczynić przywódcy światowi? Stawiam to pytanie, bo jesteś Ojcze Święty nie tylko duchowym przywódcą katolików, ale obecnie globalnym przywódcą moralnym, a więc również w tym sensie, chciałbym konkretnie wiedzieć, co można zrobić, czy można pójść dalej...
(Papież Franciszek)
Pani pytania wystarczyłyby na książkę! Chciałbym powiedzieć coś o dialogu międzyreligijnym, o islamofobii i chrystianofobii – a więc trzy kwestie.
O islamofobii: jest prawdą, że w obliczu działań terrorystycznych, nie tylko w tej części świata, ale także w Afryce, istnieje pewna reakcja i powiada się: „Jeśli to islam, to ja jestem wściekły!”. Obraża się wielu muzułmanów, wyznawców islamu. Mówią oni: „Nie, my to coś innego. Koran jest księgą pokoju, jest proroczą księgą pokoju. To nie islam”. Ja to rozumiem i jestem przekonany, że – ja tak przynajmniej szczerze uważam – że nie można mówić, iż wszyscy muzułmanie są terrorystami. Podobnie nie można powiedzieć, że wszyscy chrześcijanie są fundamentalistami, ponieważ także i my ich mamy, we wszystkich religiach są takie grupki. Powiedziałem prezydentowi [Erdoganowi]: „Dobrze by było, gdyby wszyscy przywódcy islamscy – przywódcy polityczni, religijni czy naukowi jasno powiedzieli i potępili te akty, gdyż pomogłoby to większości muzułmanów, gdyby powiedzieli „nie”; ale naprawdę, z ust swoich przywódców: przywódców religijnych, akademickich, wielu intelektualistów i przywódców politycznych”. Takiej odpowiedzi udzieliłem. Wszyscy bowiem potrzebujemy światowego potępienia, także ze strony muzułmanów, osób o tej tożsamości, aby powiedzieli: „My tacy nie jesteśmy, Koran tym nie jest”. To pierwsza sprawa.
Chrystianofobia: to prawda! Nie chcę używać słodkich słówek. Wyrzucają nas, chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Czasami, jak to widzieliśmy w Iraku, w rejonie Mosulu, muszą odejść i zostawić wszystko, lub zapłacić podatek, który na nic się zdaje... A innym razem wyrzucają nas w białych rękawiczkach. Na przykład, w pewnym państwie, mąż mieszka tu, a żona tam... Nie pozwala się, aby mąż mógł mieszkać z żoną, ale zmusza się kobietę do wyjazdu i opuszczenia domu. Dzieje się tak w niektórych krajach. Jakby chcieli, żeby nie było już więcej chrześcijan, żeby nie było żadnego śladu chrześcijaństwa. Tak się dzieje w tym regionie świata. To prawda, jest to skutek terroryzmu, w pierwszym przypadku, ale kiedy robi się to dyplomatycznie, w białych rękawiczkach, to dlatego, że kryje się za tym coś jeszcze, a to nie jest dobre.
I po trzecie, dialog międzyreligijny. Może najpiękniejszą rozmowę miałem z przewodniczącym Komitetu ds. Religijnych i jego zespołem. Już kiedy przybył nowy ambasador Turcji, półtora miesiąca temu, by przekazać listy uwierzytelniające, widziałem człowieka wyjątkowego, o głębokiej religijności. Także przewodniczący tego urzędu był z tej samej szkoły. Powiedzieli coś pięknego: „Wydaje się teraz, że dialog międzyreligijny dobiegł końca. Musimy uczynić krok milowy, aby dialog międzyreligijny nie był ograniczony do wymiany zdań w rodzaju: „Co o tym sądzicie? – My o tym?... „- Musimy uczynić milowy krok, musimy prowadzić dialog między ludźmi różnych wyznań. To piękne, bo mężczyzna i kobieta, wymieniają z mężczyzną i kobietą doświadczenia: mówi się nie tylko o teologii, ale także o doświadczeniu religijnym. I to byłby krok naprzód. To spotkanie bardzo mi się podobało, było wysokiej jakości.
Wracając do dwóch pierwszych aspektów, zwłaszcza, do islamofobii – zawsze musimy odróżniać to, co jest propozycją danej religii, od konkretnego jej zastosowania przez dany rząd. Możesz mówić: „Jestem muzułmaninem – a ja jestem żydem – Jestem chrześcijaninem”. Masz jednak rządzić krajem nie jako muzułmanin, wyznawca judaizmu czy chrześcijanin. Istnieje przepaść. Trzeba dokonać tego rozróżnienia, ponieważ wiele razy używa się nazwy, ale nie mamy do czynienia z rzeczywistością religijną. Nie wiem, czy odpowiedziałam...
(Yasemin Taskin)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość.
(Ks. Lombardi)
Jego Świątobliwość odpowiedział bardzo szeroko. Teraz chce przyjść Esma [Cakir], nasza druga w tej podróży dziennikarka z Turcji. Pracuje w Agencji Informacyjnej.
(Esma Cakir)
Dobry wieczór, Wasza Świątobliwość. Jakie jest znaczenie tej bardzo intensywnej chwili modlitwy w meczecie? Czy był to dla Ciebie, Ojcze Święty, sposób zwrócenia się do Boga? Czym szczególnie chciałbyś się z nami podzielić?
(Papież Franciszek)
Przybyłem do Turcji jako pielgrzym, a nie turysta, a głównym motywem było dzisiejsze święto: przyjechałem po prostu, aby przeżywać je razem z patriarchą Bartłomiejem – a więc była to motywacja religijna. Ale kiedy poszedłem do meczetu, nie mogłem powiedzieć: „Nie, teraz jestem turystą”. Wszystko miało charakter religijny. Zobaczyłem to wspaniałe dzieło! Mufti dobrze mi wszystko wyjaśnił, z wielką delikatnością, a także powiedział o Koranie, gdzie mowa o Maryi i Janie Chrzcicielu... W tej chwili odczułem potrzebę modlitwy. Zapytałem: czy możemy się trochę pomodlić? Odpowiedział: - „Tak, tak”. Pomodliłem się za Turcję, o pokój, za muftiego... za wszystkich... za mnie, bo potrzebuję modlitwy... modliłem się naprawdę... Szczególnie modliłem się o pokój. Powiedziałem: „Panie, skończmy z wojną...”. Tak, to był moment szczerej modlitwy.
(Ks. Lombardi)
Teraz głos oddamy naszemu koledze prawosławnemu, Aleksiejowi Bukałowowi, jednemu ze starszych, który pracował podczas wielu podróży: jest Rosjaninem i prawosławnym. Prosił o możliwość zadania pytania, ponieważ jest to podróż, w której kwestią podstawową były relacje z prawosławnymi.
(Aleksiej Bukałow)
Dziękuję, księże Lombardi. Wasza Świątobliwość, dziękuję za to, co czynisz dla świata prawosławnego. Chciałbym wiedzieć jakie po tej wizycie i tym niezwykłym spotkaniu z Patriarchą Konstantynopola są szanse na kontakty z Patriarchatem Moskiewskim? Dziękuję.
(Papież Franciszek)
W zeszłym miesiącu, przy okazji Synodu, przybył, jako delegat patriarchy Cyryla, metropolita Hilarion. Chciał ze mną rozmawiać, nie jako delegat na Synod, ale jako przewodniczący komisji do spraw dialogu prawosławno-katolickiego. Nieco porozmawialiśmy.
Najpierw powiem coś o całym prawosławiu, a następnie „dojadę” do Moskwy. Jestem przekonany, że z całym prawosławiem trwa proces dialogu. Uznajemy ważność sakramentów, mają sukcesję apostolską... Czego możemy się spodziewać? Że teologowie uzgodnią różnice? Nigdy ten dzień nie nadejdzie, zapewniam Pana, jestem sceptyczny. Teologowie dobrze pracują, ale pamiętam słowa, które podobno miał powiedzieć Atenagoras do Pawła VI: „Zbierzmy teologów na wyspie i niech dyskutują, a my idźmy do przodu”. Myślałem, że to nieprawda, ale Bartłomiej I powiedział mi: „Nie, to prawda, tak powiedział”. Nie można czekać: jedność to pielgrzymka, pielgrzymka, którą trzeba podjąć i odbyć razem. Tym właśnie jest ekumenizm duchowy: modlić się razem, pracować razem, wiele dzieł miłosierdzia, tyle pracy przed nami... Wspólnie nauczać... Wspólnie iść naprzód. To właśnie ekumenizm duchowy. Potem jest ekumenizm krwi, kiedy zabijają chrześcijan; mamy wielu męczenników... poczynając od tych w Ugandzie, kanonizowanych 50 lat temu: połowa z ich była anglikanami, a druga połowa katolikami; ale ci, [którzy ich zabili] nie mówili: „Jesteś katolikiem... a ty anglikaninem...”. Nie: „Jesteś chrześcijaninem”, a krew została wymieszana. To ekumenizm krwi. Nasi męczennicy wspólnie wołają: „Jesteśmy jedno! Już mamy jedność, w duchu, a także i we krwi”. Nie wiem, czy opowiedziałem tutaj anegdotę z Hamburga, o proboszczu z Hamburga... ? Kiedy byłem w Niemczech, musiałem pojechać do Hamburga, żeby ochrzcić dziecko. A proboszcz prowadził proces kanonizacyjny księdza, który został ścięty na gilotynie przez nazistów, ponieważ uczył dzieci katechizmu. I w pewnym momencie, badając sprawę odkrył, że za nim stał w kolejce do egzekucji pastor luterański, skazany na gilotynę z tego samego powodu. Ich krew się wymieszała. Proboszcz ten poszedł do biskupa i powiedział: „Nie mogę prowadzić tego procesu tylko w sprawie księdza: albo dla wszystkich, albo dla tych dwóch, albo dla żadnego”. To jest ekumenizm krwi, który nam tak bardzo pomaga, tak wiele nam mówi. Myślę, że musimy iść śmiało na tej drodze. Tak, trzeba słuchać katedr uniwersyteckich, i to robimy, ale trzeba iść dalej, ciągle dalej...
Powiem coś, czego ktoś może nie rozumieć, ale... Katolickie Kościoły wschodnie mają prawo do istnienia, to prawda. Ale uniatyzm jest słowem z innej epoki. Dziś tak mówić nie można. Musimy znaleźć inny sposób.
Teraz, „lądujemy” w Moskwie. Z Patriarchą Cyrylem... dałem mu do zrozumienia, a on także się zgadza, że istnieje wola spotkania się. Powiedziałem mu: „Przyjadę, gdzie chcesz. Jak zadzwonisz – przyjdę”. On też tego chce. Ale w ostatnich czasach, z problemem wojny, ma biedak tak wiele kłopotów na miejscu, że podróż i spotkanie z Papieżem zeszło na drugi plan. Ale obydwaj chcemy się spotkać i chcemy iść naprzód. Hilarion zaproponował na spotkanie studyjne tej komisji, w której on przewodniczy delegacji Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, by pogłębić kwestię prymatu, bo trzeba rozwinąć tę kwestię, którą postawił Jan Paweł II: „Pomóżcie mi szukać takiej formy sprawowania prymatu, która nie odrzucając bynajmniej istotnych elementów tej misji, byłaby otwarta na nową sytuację”. Tyle mogę panu powiedzieć.
(Aleksiej Bukałow)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość.
(Papież Franciszek)
Dziękuję.
(Ks. Lombardi)
Dziękuję bardzo. Tak, teraz prosimy Mimmo Muolo, z grupy włoskiej, dziennikarza „Avvenire”.
(Mimmo Muolo)
Dobry wieczór, Wasza Świątobliwość.
(Papież Franciszek)
Czy wszystko w porządku?
(Mimmo Muolo)
Dziękuję, mam się dobrze. Wasza Świątobliwość. Jestem zaszczycony, że mogę zapytać w imieniu dziennikarzy włoskich. Uderzyło mnie wypowiedziane dziś rano przez Ciebie, Ojcze Święty zdanie podczas Boskiej Liturgii: „Chcę zapewnić każdego z was, że Kościół katolicki, aby osiągnąć upragniony cel pełnej jedności, nie zamierza narzucać żadnych wymogów”. Chcielibyśmy prosić, jeśli to możliwe, o pełniejsze wyjaśnienie tego zdania i czy chodzi właśnie o problem prymatu, o którym Wasza Świątobliwość wspomniał wcześniej?
(Papież Franciszek)
To nie jest to wymóg: to zgodność, bo również oni tego chcą. Jesteśmy zgodni, by poszukiwać formy, która byłaby bardziej podobna do tej z pierwszych wieków. Kiedyś przeczytałem coś, co skłoniło mnie do zastanowienia. Nawiasem mówiąc, to, co czuję najgłębiej na tej drodze jedności, wyraziłem we wczorajszej homilii o Duchu Świętym. Tylko droga Ducha Świętego jest słuszna, ponieważ On jest niespodzianką, On nam ukaże, gdzie jest istota; jest twórczy... problem – być może jest to samokrytyka, ale jest to mniej więcej to, co powiedziałem podczas kongregacji ogólnych poprzedzających konklawe – Kościół ma wadę, grzeszne przyzwyczajenia, aby zbytnio patrzeć na siebie, jakby wierzył, że ma własne światło. Ale spójrz: Kościół nie posiada własnego światła. Musi patrzeć na Jezusa Chrystusa! Ojcowie pierwszych wieków nazywali Kościół „mysterium lunae”, tajemnicą księżyca, dlaczego? Ponieważ świeci, ale nie swoim światłem, ale tym, które pochodzi od słońca. A kiedy Kościół zbytnio patrzy na siebie, przychodzą podziały. Właśnie to stało się na początku drugiego tysiąclecia. Dzisiaj przy stole, rozmawialiśmy o chwili, miejscu – nie pamiętam jakim – gdzie pewien kardynał udał się, by ogłosić ekskomunikę papieża na patriarchę: Kościół patrzył wtedy na siebie! Nie patrzył na Jezusa Chrystusa. Jestem przekonany, że wszystkie te problemy, jakie istnieją między nami, między chrześcijanami – przynajmniej mówię o naszym Kościele katolickim – przychodzą, kiedy patrzy on na siebie samego, staje się autoreferencyjny. Dzisiaj Bartłomiej użył słowa, nie „autoreferencyjny”, ale dość podobnego, bardzo pięknego, nie pamiętam teraz, ale bardzo piękne, bardzo piękne [Termin, w języku włoskim, brzmiał „introwersja”]. Uznają oni prymat: dzisiaj w litanii modlili się za „Pasterza i prymasa”. Jak to mówili? „Ποιμένα καί Πρόεδρον”, - „Ten, który przewodniczy...”. Uznają prymat, powiedzieli to dzisiaj wobec mnie. Ale co do kształtu prymatu, musimy trochę przejść do pierwszego tysiąclecia, aby zaczerpnąć inspiracji. Nie mówię, że Kościół popełnił błąd. Poszedł swoją historyczną drogą. Ale teraz drogą historyczną Kościoła jest ta, o którą prosił święty Jan Paweł II: „Pomóżcie mi znaleźć punkt zgody w świetle pierwszego tysiąclecia”. To jest punkt kluczowy. Kiedy Kościół przegląda się w samym sobie, to wyrzeka się bycia Kościołem na rzecz jakiejś teologicznej organizacji pozarządowej.
(Ks. Lombardi)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość. Teraz zapraszamy naszą przyjaciółkę Irene Hernández Velasco, pracującą dla „El Mundo”. To jej ostatnia podróż, bo ma być przeniesiona do Paryża... a zatem dajemy jej głos.
(Irene Hernández Velasco)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość. Chciałam zapytać, o historyczny pokłon, dokonany wczoraj przed patriarchą Konstantynopola. Szczególnie chciałabym wiedzieć, jak Ojcze Święty myślisz stawić czoła krytyce tych, którzy być może nie rozumieją tych gestów otwartości, zwłaszcza ultra-konserwatystów, którzy takie gesty otwartości zawsze postrzegają z pewną podejrzliwością...
(Papież Franciszek)
Ośmielam się powiedzieć, że nie jest to tylko nasz problem: jest to także ich problem [prawosławnych]. Mają oni problem niektórych mnichów, niektórych klasztorów, które są na tej drodze. Na przykład problemem dyskutowanym od czasów Pawła VI jest data Wielkanocy. I nie możemy się zgodzić! Ponieważ obchodzenie jej w dniu pełni księżyca po 14 Nisan grozi tym, że z biegiem lat posuwając się coraz bardziej naprzód dojdziemy do tego, że nasze prawnuki będą obchodzić ją w sierpniu! Musimy poszukiwać rozwiązań... Błogosławiony Paweł VI zaproponował stałą datę, uzgodnioną niedzielę w kwietniu. Na przykład Bartłomiej był odważny w dwóch przypadkach. Przypomnę jeden z nich. W Finlandii, małej wspólnocie prawosławnej powiedział: „świętujcie Wielkanoc razem z luteranami, w dniu kiedy oni ją obchodzą”, aby w kraju o mniejszości chrześcijańskiej nie było dwóch Wielkanocy. Ale jest to także problem katolików obrządków wschodnich. Słyszałem kiedyś przy stole, w domu na Via della Scrofa... przygotowywano Wielkanoc w Kościele katolickim, ale był też katolik obrządku wschodniego, który powiedział: „Nasz Chrystus zmartwychwstaje miesiąc później! A Twój Chrystus zmartwychwstaje dzisiaj?”. Na to drugi odpowiedział: „Twój Chrystus jest moim Chrystusem”. Data Wielkanocy jest ważna. Istnieją w tej sprawie opory, zarówno z ich jak i z naszej strony. Te grupy konserwatywne... musimy być wobec nich taktowni i niestrudzenie wyjaśniać, katechizować, prowadzić dialog, bez obrażania, obrzucania błotem, plotkowania. Nie można bowiem zanegować osoby, mówiąc: „On jest konserwatywny”. Nie, jest on synem Bożym, tak jak i ja. Ależ przyjdź, porozmawiamy. Jeśli on nie chce rozmawiać, to jego problem, ale zachowuję szacunek. Cierpliwość, łagodność i dialog.
(Ks. Lombardi)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość. Zapraszamy obecnie Patricię Thomas, z Associated Press, która zada pytanie w imieniu grupy amerykańskiej. Wiele podróżowała z papieżami, jest z poolu amerykańskiej telewizji.
(Patricia Thomas)
Witam. Mam pytanie na temat Synodu, jeśli Ojciec Święty pozwoli. Podczas Synodu było trochę kontrowersji na temat języka, jak Kościół powinien traktować homoseksualistów. Pierwszy dokument mówił o przyjęciu gejów i wyrażał się o nich bardzo pozytywnie. Czy Wasza Świątobliwość zgadza się z tym językiem?
(Papież Franciszek)
Najpierw powiem jedno: chciałbym, żeby głównym tematem waszych wiadomości była ta podróż. Ale odpowiem, odpowiem, niech pani będzie spokojna. Nie chciałbym jednak, żeby to było głośniejsze: ludzie powinni być poinformowani o podróży. Ale pani odpowiem. Synod jest procesem, jest pielgrzymowaniem. To pierwsze. Po drugie, Synod nie jest parlamentem. Jest przestrzenią chronioną, aby mógł mówić Duch Święty. Każdego dnia był briefing z księdzem Lombardim i innymi ojcami synodalnymi, którzy mówili, co w danym dniu zostało powiedziane. Pewne rzeczy były przedmiotem sporu. Następnie, na końcu tych wystąpień przygotowano pewien zarys, jakim była pierwsza relatio. Był to dokument roboczy dla grup językowych, które na nim pracowały, a następnie wniosły swój wkład, i stanowiska te zostały podane do publicznej wiadomości: były w rękach wszystkich dziennikarzy. To znaczy, jak dana grupa językowa – angielska, hiszpańska, francuska, włoska – postrzegała każdą z części tego [pierwszej relacji]. Była w tym i owa część, o której pani mówi. Potem wszystko wróciło do komisji redagującej, która usiłowała włączyć wszystkie poprawki. To, co istotne, pozostaje, ale wszystko musi być zmniejszone, zredukowane. A to, co pozostało z rzeczy istotnych znajduje się w relacji końcowej. Ale to nie koniec: także ona jest projektem wstępnym, ponieważ stała się „Lineamenta” dla następnego Synodu. Dokument ten został wysłany do konferencji episkopatów, które mają o nim dyskutować, przesłać swoje poprawki. Następnie zostanie zredagowany kolejny dokument „Instrumentum laboris”, a potem kolejny Synod dokona swoich poprawek. Jest to więc proces. Dlatego nie można wyrywać jednej opinii, jakiejś osoby czy zarysu. Musimy widzieć Synod w jego całości. Ja się nie zgadzam – ale jest to moja opinia, nie chcę jej narzucać – nie zgadzam się, by mówiono: „Dziś dany ojciec powiedział, to a to, a tamten jeszcze co innego”. Nie, niech będzie mowa o poruszonych zagadnieniach, ale nie kto je przedstawił, bo Synod – powtórzę – nie jest parlamentem, jest on chronioną przestrzenią kościelną, a ta ochrona jest po to, aby mógł działać Duch Święty. Taka jest moja odpowiedź.
(Ks. Lombardi)
Dziękuję, Wasza Świątobliwość. A teraz przekazujemy głos Antoine-Marie Izoardowi, z grupy francuskiej.
( Antoine-Marie Izoard)
Wasza Świątobliwość, przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że francuskie rodziny, wierni na Ciebie z wielką radością czekają.
Udało się Tobie, Ojcze Święty dziś po południu spędzić trochę czasu z uchodźcami. Dlaczego zatem nie było możliwe w czasie tej podróży odwiedzenie jakiegoś obozu? I jeszcze jedno pytanie: czy Wasza Świątobliwość może nam powiedzieć, czy ma zamiar niebawem pojechać do Iraku?
(Papież Franciszek)
Tak. Chciałem udać się do obozu, a doktor Gasbarri dokonał wszelkich obliczeń, robił wszystko, co w jego mocy, ale potrzebny byłby jeszcze jeden dzień, a to nie było możliwe. Nie było możliwe z wielu względów, nie tylko personalnych. Dlatego poprosiłem salezjanów pracujących z dziećmi uchodźców, żeby je przywieźli. Spotkałem się z nimi, zanim udałem się do szpitala, żeby odwiedzić chorego arcybiskupa ormiańskiego, skąd na końcu udałem się na lotnisko. Nawiązałem z nimi dialog. W tym momencie pragnę skorzystać z okazji, aby podziękować rządowi tureckiemu za wielkoduszność. Zapomniałem liczbę uchodźców...
(Alberto Gasbarri)
Jest ich około miliona w całym kraju.
(Papież Franciszek)
Milion! A wiecie, co to znaczy milion ludzi, którzy przybyli i trzeba pomyśleć o ich zdrowiu, wyżywieniu, zapewnieniu łóżka, domu... To hojność. I chcę publicznie za nią podziękować. A dalej, następne pytanie?...
( Antoine-Marie Izoard)
Irak.
(Papież Franciszek)
Tak. Pragnę udać się do Iraku. Rozmawiałem z patriarchą Sako, wysłałem kardynała Filoniego, ale w tej chwili nie jest to możliwe. Nie tylko dlatego, że ja nie chcę. Jeślibym teraz pojechał, stworzyłoby to dość poważny problem dla władz, problem bezpieczeństwa... Ale bardzo mnie się podoba ta myśl i chciałbym. Dziękuję.
(Ks. Lombardi)
Mamy jeszcze dwa pytania, aby zakończyć zaplanowany cykl. Thomas Jansen z grupy niemieckiej, oraz Hiroshi Isida z Japonii. Proszę Thomasa o podejście.
(Thomas Jansen)
Ojcze Święty, przed kilkoma dniami odwiedziłeś Parlament Europejski w Strasburgu: czy rozmawiałeś również z prezydentem Erdoganem na temat Unii Europejskiej i wstąpienia Turcji?
(Papież Franciszek)
Nie, ten temat z Erdoganem nie rozmawiałem. To dziwne: rozmawialiśmy o wielu sprawach, ale o tym nie rozmawialiśmy.
(Ks. Lombardi)
Następnie, Hiroshi Ishida – tak więc zmierzamy ku Azji.
(Hiroshi Ishida)
Wasza Świątobliwość, cieszę się, że mogę zapytać w imieniu dziennikarzy japońskich. Dla mnie obecna podróż jest ostatnią, podczas której mogę śledzić Twoje kroki, bo w styczniu wrócę do Japonii. Ale z radością będę na Ciebie, Ojcze Święty wraz z wiernymi czekał w przyszłym roku w Nagasaki. Chciałbym więc cię zapytać o „trzecią wojnę światową” i broń jądrową: podczas uroczystości, która odbyła się we wrześniu w Redipuglia powiedziałeś, że prawdopodobnie trzecia wojna światowa już się toczy „w kawałkach” na całym świecie. W przyszłym roku będzie obchodzona 70. rocznica zakończenia II wojny światowej, a także tragedii bomby atomowej w Hiroszimie i Nagasaki. Nadal w świecie istnieje wiele broni jądrowej. Co Wasza Świątobliwość sądzi o tragedii Hiroszimy i Nagasaki, i jak Twoim, Ojcze Święty zdaniem my, ludzie, powinniśmy się zachować wobec tej broni jądrowej i zagrożenia promieniowaniem? Dziękuję.
(Papież Franciszek)
Muszę powiedzieć dwie rzeczy.
Po pierwsze, jest to moja osobista opinia, ale jestem przekonany, że wszędzie przeżywamy trzecią wojnę światową w kawałkach, na rozdziały. Kryją się za tym wrogości, problemy polityczne, ekonomiczne – choć nie tylko, ale bardzo często chodzi o ocalenie systemu, w którego centrum stoi bóg-pieniądz i handlarze, a nie osoba ludzka. Przemyt broni ma ogromne rozmiary, to jedna z najpotężniejszych obecnie dziedzin biznesu. Dlatego jest tak rozpowszechniony, bo chodzi o broń. Przychodzi mi na myśl sytuacja w Syrii ubiegłego roku, kiedy mówiono, że Syria posiada broń chemiczną. Sądzę, że nie była ona w stanie jej wyprodukować. Kto jej ją sprzedał? Może niektórzy z oskarżających ją o posiadanie broni chemicznej? Nie wiem. Ale handel bronią jest otoczony wielką tajemnicą.
Po drugie. Energia atomowa. To prawda: przykład Hiroszimy i Nagasaki... Ludzkość się nie nauczyła, nie potrafi nauczyć się rzeczy podstawowych w tej kwestii. Bóg dał nam stworzenie, abyśmy z tej pierwotnej „ in-kultury” uczynili „kulturę”. Możemy ją rozwijać. A człowiek to uczynił i doszedł nawet do energii jądrowej, która może być wykorzystywana do wielu rzeczy, ale również wykorzystywana do niszczenia stworzenia, ludzkości. Staje się to drugą formą „ in-kultury”: ta pierwotna „ in-kultura”, którą człowiek miał przekształcić w kulturę staje się inną, drugą „ in-kulturą”. Jest to jakaś „ in-kultura”, której nie określiłbym jako koniec świata, ale jest kulturą terminalną. Później trzeba będzie zacząć od nowa i jest czymś strasznym, jak wasze dwa miasta musiały wszystko zaczynać na nowo.
(Ks. Lombardi)
Niech jeszcze jedno pytanie zada Franca Giansoldati, z grupy włoskiej, a następnie zakończymy.
(Franca Giansoldati)
Wasza Świątobliwość, powraca z podróży do Turcji. Podczas niej nic nie słyszałam o Ormianach. W przyszłym roku przypadnie setna rocznica ludobójstwa Ormian a rząd turecki zajmuje stanowisko negujące tę zbrodnię. Chciałabym wiedzieć, co o tym myślisz, Ojcze Święty. Wcześniej Wasza Świątobliwość mówił o męczeństwie krwi, które bezpośrednio przypomina to, co się tu stało i kosztowało życie i półtora miliona osób.
(Papież Franciszek)
Dziękuję. Udałem się dzisiaj do szpitala, aby odwiedzić przebywającego tam chorego od dawna arcybiskupa Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego... Podczas tej podróży kontaktowałem się z Ormianami. W minionym roku rząd turecki wykonał pewien gest: ówczesny premier Erdogan napisał list noszący datę rocznicy tego wydarzenia. Niektórzy twierdzili, że był zbyt słaby, ale w mojej ocenie był on wyciągnięciem ręki – nie wiem czy dużym, czy też małym. A to zawsze jest wydarzeniem pozytywnym. Mogę wyciągnąć rękę, w taki, czy inny sposób, oczekując, co powie mi drugi, żeby nie wprowadzać mnie w zakłopotanie. A to, co uczynił ówczesny premier jest pozytywne. Bardzo leży mi na sercu kwestia granicy turecko-armeńskiej: wspaniale byłoby, gdyby można ją było otworzyć! Wiem, że w tym rejonie istnieją problemy geopolityczne, które nie ułatwiają otwarcia granicy. Ale musimy się modlić o pojednanie narodów. Wiem też, że jest dobra wola po obu stronach – tak wierzę – i musimy pomóc, aby to się dokonało. W przyszłym roku planuje się wiele uroczystości z okazji stulecia tego wydarzenia, ale mamy nadzieję, że dojdziemy do drogi małych gestów, małych kroków zbliżenia. To chciałbym w tym momencie powiedzieć. Dziękuję.
(Ks. Lombardi)
Dziękuję bardzo, Wasza Świątobliwość. Dziękuję za tę bardzo szeroką konferencję, za tę rozmowę bardzo pogodną, która, muszę powiedzieć, dała nam wszystkim wielką radość i wielki pokój. Wreszcie, za zakończenie chciałem zapytać, czy możesz Ojcze Święty powiedzieć kilka słów życzeń dla francuskiej telewizji katolickiej KTO, która obchodzi 15 lat istnienia.
(Papież Franciszek)
KTO... Serdecznie pozdrawiam i składam najlepsze życzenia, by się rozwijała i pomagała dobrze zrozumieć to, co dzieje się na świecie. Najlepsze życzenia i niech Pan wam błogosławi.
Dziękuję też wam za życzliwość, i proszę, nie zapominajcie modlić się za mnie. Potrzebuję tego. Dziękuję.
(Ks. Lombardi)
Ogromnie dziękuję, naprawdę Wasza Świątobliwość, za ten dar.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.