Dobry papież Jan

Błogosławiony Jan XXIII uchodzi za jednego z najwybitniejszych papieży w dziejach Kościoła.

Znany głównie jako inicjator Soboru Watykańskiego II, "dobry papież" - jak go nazywano - był przede wszystkim człowiekiem pełnym osobistego uroku, skromności i pokory, znanym z doskonałego poczucia humoru. Z "Dziennika duszy", który po sobie zostawił, wyłania się sylwetka chrześcijanina, który był zakochany w Bogu, wystrzegał się grzechu i obdarzał przyjaźnią wszystkich ludzi, bez względu na ich poglądy czy wiarę. Jednak cechą, która go najbardziej wyróżniała była udzielająca się innym niezwykła pogoda ducha. "Smutny ksiądz - mawiał - jest złym księdzem".

Każdy może zostać papieżem

Gdy 9 października 1958 r. zmarł po niemal 20 latach pontyfikatu Pius XII, powszechnie uważano, że jedynym godnym jego następcą może być tylko arcybiskup Mediolanu Giovanni Battista Montini, długoletni współpracownik papieża. Niestety, nie był on kardynałem. Według ludzkich kalkulacji należało teraz wybrać - jak mówili złośliwcy - "najstarszego i najgłupszego" wśród purpuratów, aby mianował Montiniego kardynałem, a wkrótce potem zejściem z tego świata opróżnił dla niego tron św. Piotra. 28 października, w trzecim dniu konklawe, w jedenastym głosowaniu, wymaganą większość głosów uzyskał kard. Angelo Giuseppe Roncalli, liczący niemal 77 lat patriarcha Wenecji. Przyjął imię Jana XXIII.

"Każdy może zostać papieżem; najlepszy dowód, że ja nim zostałem" - te słowa zdawały się potwierdzać, że nowy Biskup Rzymu dobrze zrozumiał swą rolę. Już 17 listopada abp Montini znalazł się na pierwszym miejscu listy nominatów, którzy 15 grudnia mieli otrzymać kapelusze kardynalskie. Papież nazywał go potem kardynałem Hamletem... Nic jeszcze nie zapowiadało burzy, jaką Jan XXIII rozpętał, gdy 25 stycznia 1959 r. ogłosił decyzję o zwołaniu soboru powszechnego.

Błogosławiona bieda

Urodził się w górskiej wiosce niedaleko Bergamo w północnych Włoszech. Jego ojciec, mając do wykarmienia dziesięcioro dzieci, przez długi czas był jedynie dzierżawcą skrawka ziemi. "Wyrosłem w atmosferze samowystarczalnej, błogosławionej biedy, która ma bardzo małe wymagania" - wspominał papież. Doświadczenie to naznaczyło go na całe życie, w którym odznaczał się wielką prostotą. Nie imponowały mu godności, którymi stopniowo obdarowywał go Kościół. Nie pragnął ich, przyjmował je niechętnie, w duchu posłuszeństwa. Lecz to właśnie dzięki nim stał się jednym z najlepiej przygotowanych do swej posługi papieży, nie tylko XX w.

Do szkoły chodził 6 km w każdą stronę przez góry, najczęściej boso. Choć był zdolny, nie miał zamiłowania do nauki. Najczęściej zbierał oceny zaledwie dostateczne. Mimo to przyjęto go do seminarium w Bergamo. O kapłaństwie myślał od dziecka. Marzył o tym, by być wiejskim proboszczem... "Nie pamiętam takiej chwili, żebym nie chciał służyć Bogu jako ksiądz" - mówił po latach.

Studia teologiczne kontynuował w rzymskim Seminarium św. Apolinarego, uzupełniając je specjalizacją z historii Kościoła, która nie przestała być jego pasją nawet wtedy, gdy został papieżem.

Chcę być dobry

Nazajutrz po święceniach kapłańskich klęcząc przed papieżem św. Piusem X usłyszał słowa: "Życzę, aby Twoje kapłaństwo stało się pocieszeniem dla Kościoła Bożego". "Chcę być dobry, zawsze, wobec wszystkich" - notował młody kapłan.

Gdy kilka dni później odprawiał prymicje w swej rodzinnej wiosce, ktoś zażartował: "Teraz musi ksiądz się postarać i zostać papieżem". Ojciec Angela nie miał tak dalekosiężnych planów. Kiedyś na widok syna w sutannie wbił łopatę w ziemię, tak że lśniła w słońcu niczym infuła na głowie biskupa, i westchnął: "Och, gdybym któregoś dnia mógł zobaczyć infułę na twojej głowie!".

Jesienią Roncalli został prefektem u św. Apolinarego, nadal studiując, tym razem prawo kanoniczne. Niedługo jednak, gdyż na początku 1905 r. nowy biskup Bergamo - Giacomo Maria Radini-Tedeschi mianował go swoim sekretarzem. Wkrótce 24-letni Roncalli rozpoczął również wykłady w seminarium w Bergamo, najpierw z historii Kościoła, a potem także z apologetyki i patrystyki. Biskup pokochał sekretarza jak syna. Z biegiem czasu coraz bardziej włączał go w sprawy zarządu diecezją, a także w działalność społeczną, gdyż uważał, że Kościół nie może zamknąć się w zakrystii. Mianował go redaktorem naczelnym "Życia diecezjalnego", wysyłał też w świat: do Francji, Hiszpanii, Austro-Węgier, Ziemi Świętej... Niekiedy wyjazdy te miały charakter misji specjalnych, odbywanych na zlecenie Stolicy Apostolskiej. Raport ks. Roncallego po powrocie z Lourdes w 1908 r. miał się przyczynić do życzliwszego spojrzenia rzymskich kurialistów na dokonujące się tam cuda i przybywające tłumy pielgrzymów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg